Fot. materiały prasowe

Rozpalanie ognia jedną zapałką? Proste. Filtrowanie wody? Żaden problem. Aby nauczyć się technik przetrwania w trudnych wartunkach wystarczy dobry podręcznik do survivalu i odrobina zacięcia. To, niestety, zdecydowanie za mało, aby przetrwać wojnę. Co wobec tego jest niezbędne, aby poradzić sobie w stanie zagrożenia? I czy naprawdę nadszedł moment, w którym powinniśmy zacząć gromadzić tego typu wiedzę?

REKLAMA

Na te pytania odpowiada Jacek Pałkiewicz, który wraz z Krzysztofem Petkiem napisał poradik przetrwania pod tytułem "Wojna u progu".

“Czy Putin zaatakuje Polskę i czy nasz kraj zostanie wciągnięty w trzecią wojnę światową?” - takie pytania padają w pierwszym rozdziale “Wojny u progu”, podobne zadaje sobie pewnie większość z nas. Bazując na tym, co wiemy obecnie, jaki jest pana scenariusz rozwoju obecnego konfliktu?

Gdyby wszystkie decyzje zależały wyłącznie od Putina, można by założyć, że w swoim imperialistyczno-psychopatycznym szale posłałby wojska i do Polski. Ale aparat decyzyjny składa się nawet w rosyjskiej dyktaturze z grupy trzymającej władzę. A choć sam szef sprawia wrażenie obłąkanego, wokół niego stoją zwykli szubrawcy o zdrowych zmysłach. Oni wszyscy chcą mieć możliwość korzystania przez resztę życia z majątku, który zdobyli i przywilejów, jakie – ich zdaniem – im się należą. Wkroczenie do Polski przekreśliłoby te szanse. 

W tej chwili Rosja raczej spekuluje, jak ładnie przegrać tę wojnę, by na wewnętrznym rynku medialnym uznać ją za wygraną – i nie siedzi nad planami dalszej ekspansji. 

logo

W książce wymienia pan symptomy, które świadczą o tym, że zbliża się zagrożenie. Czy któreś z nich możemy już obserwować? Jeśli tak, to na które powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?

Oczywiście pojawił się atak medialny. Rosjanie zatrudniają wielojęzyczną armię producentów fejków, by stworzyć ferment medialny i obudzić niepewność, niechęć, skłócić Europę. Ale i tu przegrywają. Pojawiły się też zwykłe ludzkie odruchy oszczędzania środków – mniej jest wyjazdów zagranicznych, ograniczamy środki na zabawę, wakacje, bo z tyłu głowy tkwi znak zapytania: A co, jeśli przyjdzie się zmierzyć z wojną?

Oczywiście, choć o tym głośno się nie mówi, i polskie służby specjalne: policja, straż pożarna, energetycy, Biuro Operacji Antyterrorystycznych, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, agendy wywiadowcze, kontrwywiad zostały postawione w stan gotowości. Ale to naturalna procedura, gdy u naszego progu toczy się wojna. Skrajną niefrasobliwością byłoby, gdyby sztaby kryzysowe machnęły ręką i jak pan Zagłoba szepnęły: "Jakoś to będzie". To, co obserwujemy w Polsce, jest naturalną reakcją na stan zagrożenia, nie stanowi jednak zapowiedzi samej wojny. 

logo

Pisze pan: “Praktyka pokazuje, że wojna szybko uczy survivalu, umiejętności radzenia sobie w krańcowych warunkach”. Jakie umiejętności powinniśmy więc przyswoić na samym początku? Czego będzie najłatwiej się nauczyć, a czego najtrudniej?

Najprościej nauczyć się samych technik: rozpalania ognia, filtrowania wody, pieczenia na ogniu placków traperskich, wieszania hamaka… Tego wszystkiego, czego uczą podręczniki survivalu.

Największym wyzwaniem jest nauka postrzegania świata w kategoriach permanentnego ratowania życia w warunkach deprywacji. Przewartościowanie stałych, wdrukowanych algorytmów decyzyjnych. Zbudowanie na nowo odpowiedzi na pytanie: Co jest najważniejsze? Co naprawdę ma znaczenie?

Wszystkie cenne dotąd przedmioty, symbole zbytku, luksusu, pozorne świadectwa naszej wartości okazują się w sytuacji skrajnej bezużyteczne. Dom, samochód, smartfon, telewizor, ubrania, fryzura, stan konta – wszystko to warte będzie funta kłaków. W walce o przetrwanie liczyć się będzie woda, jedzenie, fizyczne bezpieczeństwo, twarda psychika, zdolność panowania nad emocjami. To wymaga treningu, z dnia na dzień przestawienie myślenia jest trudne, bolesne – a dla niektórych niewykonalne. 

W sytuacji zagrożenia niezbędna jest mentalność defensywna” - to jedna z najważniejszych, pana  zdaniem, zasad. Co dokładnie oznacza?

Dokładnie to. Stale myślimy o obronie. Życia, zdrowia, bezpieczeństwa. Bohaterowie i ważniacy, pragnący zabłysnąć, jak w grach komputerowych, umierają najszybciej. A w ostatecznym rozrachunku, gdy opada pył bitewny, liczy się tylko jedno: przeżyłeś czy jesteś martwy. Kto nauczy się skutecznie bronić, choćby przez ukrycie się w mysiej dziurze, ma szansę przetrwać. 

logo

W obliczu konfliktu pojawiają się dyskusje na temat dostępu do broni. Pan pisze: “Nie noś broni, której nie jesteś gotów użyć”. Dlaczego? Sporo osób użyje pewnie argumentu pod tytułem: “Ale przecież lepiej mieć, niż nie mieć. Na wszelki wypadek”.

Zgoda. Chodzi jednak właśnie o ten „wszelki wypadek”. Gdy już się zdarzy spotkanie z uzbrojonym bandytą, samo straszenie nożem czy pistoletem nic nie da, bo on nie będzie się wahał użyć broni. Pewnie robił to już wielokrotnie.

Normalny zaś człowiek, niedotknięty cieniem psychopatii, nie chce krzywdzić innych. Mamy naturalny opór przed odepchnięciem, uderzeniem – a co dopiero zastrzeleniem kogokolwiek. I zanim dokonamy racjonalizacji, przekonamy siebie, że oto nadeszła konieczność walki, będziemy już martwi. Zbój pociągnie za spust, bo sekunda to cała wieczność w takiej sytuacji. Co gorsza – może odebrać nam broń i wykorzystać ją przeciw nam.

Dlatego, jeśli nie masz przeszkolenia, nie umiesz posłużyć się bronią i nie ma w tobie determinacji do obrony za wszelką cenę, także łamania norm społecznych i moralnych obowiązujących podczas pokoju, lepiej bądź bezbronny. Bandyta w takiej sytuacji może cię ograbi, pobije, ale zostawi przy życiu. 

„W akcji” dobrym sposobem obrony przed depresją i apatią jest pozytywne nastawienie. Optymizm to także mocna broń w ekstremalnych warunkach. Ludzie z takim podejściem bez względu na ogrom zagrożenia mniej poddają się stresowi, bo wierzą w ratunek”. Pytanie, jak wypracować takie podejście?

W poradniku odpowiadamy  Z Krzysztofem Petkiem na to pytanie na kilka sposobów. Najkrócej – nie można tracić sprzed oczu celu głównego. Cokolwiek się dzieje – póki żyję, cel jest realizowany. Bo mam przeżyć. Nie jest więc źle. Dobrym sposobem jest też dzielenie natłoku zadań na małe czynniki i realizacja mikrozadań. „Uratować rodzinę” to poważne brzemię. Dzielimy je zatem na „dziś zdobyć coś do jedzenia”, „jutro filtrować wodę”, „po południu zabezpieczyć okna” i tak dalej. Wykonanie każdego z zadań da nam mikrosatysfakcję, uwolni zastrzyk dopaminy.

No i oczywiście – rozrywka! Serio! Nawet największy twardziel-komandos nie może całymi miesiącami myśleć wyłącznie w kategoriach bezpieczeństwa, zagrożenia i walki. Mózg się przegrzeje. Dzielenie się dyżurami jest ważne, by pozostali mogli odpocząć, poczytać, pograć w warcaby, zrobić turniej dowcipów, tulić się do siebie. Taki reset czyni cuda. Po nim stajemy do zadań z nowymi siłami. 

logo

Sporo miejsca w książce poświęca pan technikom dezinformacji. Co możemy zrobić, aby stać się mniej podatnymi na fake newsy czy manipulację w mediach społecznościowych?

Najprostsze? Przestać godzinami śledzić wiadomości. Przejedzenie jest niebezpieczne. Świat będzie się kręcił i tak bez naszej wiedzy o każdym szczególiku, zwłaszcza, że spora część z nich będzie elementem manipulacji. W sytuacji wojennej sięgamy po wiadomości oficjalne, rządowe, jakikolwiek dotąd był nasz stosunek do rządu. Tam będą podawane główne komunikaty i zalecenia.

Media społecznościowe warto sobie odpuścić albo bardzo ograniczyć, także po to, by nie poddać się ogólnej panice i nią się nie nakręcać. Co jest najważniejsze? Przetrwać. A do tego natłok łez tysiąca innych ludzi nam się nie przyda. Jeśli już jednak dociera do nas jakaś informacja kluczowa, sprawdzajmy ją, potwierdzajmy, weryfikujmy. Nie tylko w Internecie. Małe radio na baterie odda nam wielkie usługi. I ulica, rozmowy, obserwacja ludzi. Informacja jest dziś bowiem nie tylko towarem, ale i bronią. Miejmy to na uwadze. 

Pytanie, które zadaje sobie każdy cywil w obliczu nadciągającej wojny, brzmi: zostać czy uciekać. Czy istnieje prosta odpowiedź?

Wbrew pozorom – tak. W poradniku wypunktowaliśmy wszystkie za i przeciw. Pokazaliśmy, że jeśli mieszkasz w wielkim mieście, w blokowisku, uciekaj jak najszybciej. Na skraj miasta, na wieś, w odosobnienie, za granicę. Unikniesz napadów, głodu, braku wody, zmasowanego ostrzału. Jeśli masz dom na uboczu, własną studnię, dobry płot, jeśli jest was co najmniej kilka osób, mieszkasz w miejscu nie stanowiącym celu strategicznego, możecie zostać i przygotować się na trudne czasy. Ważne, aby przy podejmowaniu decyzji wartością nadrzędną było wasze życie, nie wartość domu. Dom odbudujesz – ale tylko, jeśli przeżyjesz. 

logo

Dlaczego warto przeczytać “Wojnę u progu”? Czy z książki można w ogóle nauczyć się radzenia sobie w tak nieprzewidywalnej i ekstremalnej sytuacji, jak wojna?

Współautor książki, pisarz i wieloletni instruktor survivalu, Krzysztof Petek, otrzymał ostatnio napastliwe maile sprowadzające się do pretensji, że tą książką „wywołujemy wilka z lasu”. Straszymy wojną i burzymy spokój ludzi. Absurd takiego myślenia jest żenujący. To tak, jakby zrezygnować z treningów samoobrony, bo to przyciągnie bandytę albo nie uczyć się pierwszej pomocy, bo to spowoduje wypadki.

Tymczasem reguła jest prosta. Im więcej wiem, im częściej zastanawiam się, jakie decyzje podejmę w sytuacji zagrożenia, jak się zachowam, jakie mam wyjścia – tym pewniej się czuję. Poradnik, stanowiący kompendium odpowiedzi na tego typu kluczowe pytania, stanowi rodzaj zbroi psychicznej. Pozwala czytelnikowi mieć świadomość, że wielu sytuacjom nie pozwoli się zaskoczyć. Gdyby doszło do napadu, odcięcia prądu, zabrakło wody, zamknięto by sklepy – bo zagrożenie wojenne to nie tylko bomby i karabiny – ma tu pod ręką zestaw odpowiedzi, co właściwie należy w takiej sytuacji czynić.

Dajemy więc czytelnikom do ręki broń, która uspokaja w niespokojnych czasach, a jeśli zdarzy się mu znaleźć w zapalnym punkcie świata, w sercu wojny – zwiększa szanse przetrwania. A to wszystko w cenie jednej pizzy. Chyba warto?

Jacek Pałkiewicz – reporter, eksplorator, odkrywca źródła Amazonki, Powszechnie uznawany autorytet w dziedzinie survivalu, uczył kosmonautów strategii przeżycia w skrajnie surowych i niegościnnych środowiskach. Prowadził przez kilkanaście lat zajęcia survivalowe dla elitarnych jednostek antyterrorystycznych. Zob. www.palkiewicz.com