To był jeden z najlepszych występów w historii tenisa. Iga Świątek nie ma sobie równych
Krzysztof Gaweł
07 listopada 2022, 11:18·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 listopada 2022, 11:18
Iga Świątek przegrała półfinał WTA Finals w Fort Worth z Aryną Sabalenką 2:6, 6:2, 1:6 i tym samym zakończyła sezon 2022. Perfekcyjny, historyczny, niezapomniany. Jeden z najlepszych w historii żeńskiego tenisa. 21-latka wygrała osiem imprez, w tym dwie wielkoszlemowe. Ma nad rywalkami miażdżącą przewagę w rankingu, a jej tenis bardzo się rozwinął. Teraz czas na zasłużoną przerwę, mistrzyni wróci na kort na początku 2023 roku.
Reklama.
Reklama.
Iga Świątek fantastyczny sezon 2022 kończy na samym szczycie
Polka wygrała osiem wielkich imprez, w tym dwie wielkoszlemowe
Teraz czas na zasłużone wakacje i odpoczynek, o którym sama mówiła
Pod koniec listopada mistrzyni wraca do pracy przed sezonem 2023
21-latka z Polski symbolem sportowej klasy i potęgi w żeńskim tenisie? To zdanie jeszcze kilka lat temu brzmiałoby jak żywcem wyrwane z książek Stanisława Lema albo jak sen jakiegoś tenisowego zapaleńca, który doznał objawienia i miał wizję na temat potęgi tego sportu nad Wisłą. Polski tenis nadal do potęg nie należy, ale Iga Świątek pisze historię w sposób po prostu niebywały. I nie zmieni tego porażka w WTA Finals.
Statystyki naszej mistrzyni są wprost niesamowite.
Polka w 2022 roku wygrała osiem dużych imprez, w tym dwie zaliczane do Wielkiego Szlema (Roland Garros oraz US Open) i cztery turnieje rangi WTA 1000. Wypracowała wiosną serię 37 meczów wygranych z rzędu, czego nie dokonała żadna tenisistka w XXI wieku. Wygrała 67 meczów, a przegrała tylko 9. W efekcie w rankingu WTA będzie mieć na koniec roku niebywałe 11085 punktów, co będzie drugim wynikiem w historii. Na korcie zarobiła ok. 10 mln dolarów, wspinając się również na finansowy szczyt.
- Nie będę oszukiwać, czekałam na ten moment. Było mi ciężko do końca sezonu grać na najwyższym poziomie, zachować motywację i pełną gotowość. Zobaczyć wreszcie linię mety. Ale jestem z siebie dumna, że do końca tego długiego i ciężkiego sezonu grałam naprawdę dobrze i że w takim stylu zakończyłam ten rok - mówiła na konferencji prasowej po porażce w półfinale WTA Finals z Aryną Sabalenką (2:6, 6:2, 1:6).
Nasza mistrzyni osiągnęła życiowy sukces w wieńczącej sezon imprezie. Przed rokiem debiutowała w turnieju i odpadła w fazie grupowej. Teraz dotarła do półfinału, który jej zwyczajnie nie wyszedł. Ale na konferencji po meczu była uśmiechnięta i wyluzowana, bo wiedziała, że dała z siebie wszystko. No i, mając za sobą taki rok, nie sposób nie być dumną. Nie zabrakło jej wielkiej klasy, przyznała, że Białorusinka była tym razem lepsza.
- Z jednej strony jest mi przykro, bo przegrałam. Ale z drugiej się cieszę, bo mam jeden dzień wolnego więcej - żartowała Iga Świątek po ostatnim meczu w tym roku. Jak przyznała, starała się zaryzykować, ale tym razem na korcie nie wychodziło jej wszystko tak, jak by tego chciała. Nie płakała, nie była załamana, a do porażki podeszła w sposób mistrzowski. To też kolejny dowód na to, jak wielki postęp zrobiła nasza mistrzyni. Ten mentalny.
- Rekordy? To się po prostu dzieje i to jest szalone. Takie rzeczy zostają z tobą do końca kariery i są powodem do dumy. Cieszę się, że mi się to wszystko udało - mówiła skromnie 21-letnia mistrzyni z Raszyna.
- Co teraz? Osiem dni wolnego i nie zamierzam nic robić, ani o niczym myśleć. Dla mnie to pierwszy taki przypadek, bo dotąd spędzałam wakacje aktywnie i jeździłam w miejsca, gdzie mogłam coś zobaczyć i gdzieś pójść. Teraz będzie inaczej, muszę nauczyć się odpoczywać i nic nie robić. Dotąd funkcjonowałam tak, że cały czas miałam przed sobą jakieś wyzwanie i musiałam się do czegoś szykować. Teraz czas na przerwę - mówiła Polka.
A pod koniec listopada Iga Świątek i jej ekipa wracają do pracy przed sezonem 2023, w którym nasza mistrzyni będzie bronić swojej pozycji na szczycie. Ale na razie musi odpocząć, bo ma za sobą morderczy maraton gier, turniejów, podróży i rywalizacji na najwyższym poziomie. Jedno jest pewne: nasza mistrzyni to dziś klasa sama w sobie. Na korcie i poza nim. I choć nie zawsze wygrywa - to przecież nie jest możliwe - jesteśmy bardzo dumni.