Seks, masturbacja, aborcja i poglądy polityczne. Ankieta, w której młodzież pytana była między innymi o takie sprawy, została przeanalizowana. Już wiadomo ile MEiN za nią zapłaci. Wiadomo też, kto i ile zarobi na tym projekcie. Przedstawiono wyniki kontroli poselskiej w sprawie badań, które jak się okazało, nie tylko są horrendalnie drogie, ale też przeprowadzono w trybie bezprzetargowym.
Reklama.
Reklama.
Kuratoria zwróciły się do szkół z informacją, by te zachęcały uczniów do wypełniania ankiet w ramach badań o roboczej nazwie MŁODZIEŻ 4.0
Wśród pytań, na które mieli odpowiadać już 14-latkowie, pojawiły się te dotyczące tak newralgicznych tematów, jak seks, masturbacja, aborcja itp.
Przebieg badań oraz tryb ich organizacji skontrolowali posłowie opozycji, którzy przedstawili wyniki swoich obserwacji
O badaniach Młodzież 4.0 zrobiło się głośno we wrześniu, kiedy w szkołach zaczęto, zresztą na zlecenie kuratoriów, zachęcanie uczniów do wzięcia udziału w badaniach. Jak się okazało te, choć noszą emblematy wskazujące na Ministerstwo Edukacji i Nauki pogwałcają wiele praw młodych ludzi.
Na fakt ten zwrócili uwagę nie tylko uczniowie i nauczyciele, ale nawet Pomorska Rada Oświaty.
Przemysła Czarnek wydaje miliony, aby wypytać dzieci o seks
Dziś przedstawiono wyniki kontroli poselskiej, której dokonały posłanki Krystyna Szumilas i Katarzyna Lubnauer. Jak się okazuje, badania przeprowadzane na zlecenie resortu Przemysława Czarnka kosztują Ministerstwo Edukacji i Nauki 4,5 miliona złotych.
Posłanki dokładnie wyliczają, na co zostają przeznaczone konkretne kwoty. Prawie 300 tysięcy złotych trafić ma do koordynatora, czyli... posła Prawa i Sprawiedliwości Jacka Kurzępy.
"Badanie zlecono bez przetargu, z pominięciem systemu grantowego i konkursowego, na podstawie decyzji ministra. Podobne projekty są w NCB znacznie niżej wyceniane i trudne do pozyskania. Temat badań nie wynikał z potrzeb Ministerstwa" – piszą w raporcie z kontroli posłanki.
Dalej wskazują, że badania ankietowe kosztowały 4,5 miliona złotych, jednak resort Przemysława Czarnka zlecił łącznie badania za kwotę 200 milionów złotych.
Podczas kontroli przedstawiciele MEiN zapewniali posłanki, że realizacją całości badania, w tym ankiet zajmuje się Uczelnia. Ministerstwo nie ingerowało w zakres i treść prowadzonych zadań realizowanych w ramach badań naukowych.
Jednocześnie koordynatorem badań jest poseł, a w momencie wysyłania informacji o ankietach do kuratoriów, te nie miały do nich wcześniejszego dostępu. Nikt zatem w kuratoriach, którym nakazano reklamowanie badań, nie znał treści pytań, jakie będą zadawane uczniom.
Warto nadmienić, że za badania odpowiada prywatna uczelnia (wówczas Wyższa Szkoła Humanistyczna, dziś Akademia Nauk Praktycznych) w Szczecinie, której związek z posłem PiS nie jest znany, ale zarazem nie jest też wykluczony.
Czemu posłużą badania Młodzież 4.0?
Przez newralgiczną tematykę badań, te od początku wzbudzały kontrowersje. Już samo wypytywanie uczniów o tak delikatne kwestie, jak poglądy polityczne czy tematy związane z aktywnością seksualną pozostawiają płaszczyznę do dyskusji. Pomorska Rada Oświatowa wskazała jednak jeszcze jedno zagrożenie, ważne z perspektywy politycznej.
Według opinii ekspertów ankieta może być narzędziem pomagającym w profilowaniu nastrojów politycznych w poszczególnych rejonach Polski.
"Ankietowany ma wskazać miejsce, w którym mieszka – województwo, wieś, miasteczko lub duże miasto itp. To zapewne pozwoli wrzucić do jednego worka tych, którzy są patriotami, którzy popierają aborcję, eutanazję. Do tego stworzone mogą być preferencje wyborcze, bo m.in. trzynastolatek ma wskazać swoje poglądy polityczne i partię bliską jego sercu" – napisała w komentarzu Pomorska Rada Oświatowa.
Ponieważ za wzięcie udziału w badaniach można było otrzymać nagrody, ankieta nie była także w pełni anonimowa.