"Biały Lotos" to serial, nad którym jedni się rozpływali, a drudzy kompletnie nie rozumieli jego fenomenu. 2. sezon jeszcze bardziej dzieli publikę – nawet wśród fanów poprzedniej serii. Jest mroczniej i seksownej, ale jakżeby mogło być inaczej, skoro tym razem Mike White zabiera nas na gorącą Sycylię. Jednak podobnie jak ostatnio bardzo byśmy chcieli, ale sorry – nie oderwiemy się od kolejnych odcinków.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwszy sezon "Białego Lotosu" był hitem wakacji 2021. Serial zdobył największą liczbę nagród na tegorocznej gali Emmy – w sumie aż 10 statuetek zwanych "telewizyjnymi Oscarami".
Twórcą serialu jest Mike White, który pisał scenariusze do m.in. "Jeziora marzeń" i "Szkoły rocka" i wyreżyserował "Prozę życia".
2 sezon "Białego Lotosu" miał premierę na HBO i HBO Max 31 października. Liczy łącznie 7 odcinków, które wychodzą co tydzień. Obejrzałem już 4. i bezspoilerowo dzielę się wrażeniami.
W 2. sezonie lecimy do innego kurortu sieci "Biały Lotos" – na Sycylię. Serial znów na wstępie wybiega w przód i raczy nas nie jednym, a kilkoma trupami, by potem pokazać, jak do tego doszło. Ten patent widzieliśmy np. w "Wielkich kłamstewkach" – jest prosty, ale skutecznie przykuwa naszą uwagę. Przez cały czas będziemy zastanawiać się, który ze znienawidzonych bohaterów wreszcie kopnie w kalendarz.
Serial ma formę antologii, więc w kontynuacji opowiada inne historie i pokazuje zupełnie nowych zepsutych bogaczy, którzy wybrali się do Włoch na wakacje, z jednym wyjątkiem: powraca Tanya grana przez Jennifer Coolidge, która ochajtała się z poznanym na Hawajach Gregiem (Jon Gries). Czy w końcu będzie szczęśliwa? Odpowiedź to meritum całego serialu.
2. sezon "Białego Lotosu" toczy się na Sycylii. Kim są bohaterowie?
W drugim sezonie "Białego Lotosu" najbardziej brakuje mi szalonego menadżera hotelu, który poprzednio był bezbłędnie zagrany przez Murraya Bartletta. Na Sycylii szefową jest mniej zwariowana, ale za to charakterna Valentina (Sabrina Impacciatore). Obserwujemy jej narastającą frustrację nowymi gośćmi i trochę liczymy na to, że wkrótce też eksploduje i odpali wrotki jak Armond.
Wiadomo na pewno, że nie podzieli losu swojego kolegi po fachu, bo w pierwszym odcinku jest jedną z osób, które zostały wezwane na miejsce zbrodni. Odetchnęła z ulgą, bo zwłoki wyciągnięto z oceanu, który nie jest na terenie hotelu, ale zabitych jest więcej. Ilu? Kto nie żyje? Tego dowiemy się na koniec, ale z każdym kolejnym odcinkiem mamy swoich faworytów w tym wyścigu. Znów spotykamy wybuchową mieszankę mniej lub bardziej oczywistych bohaterów.
Czy to będzie Tanya (małe szanse, bo to ulubienica widzów), a może jej asystentka Portia (Haley Lu Richardson), która czuje się jak niewolnica zakompleksionej milionerki? Albo Harper grana przez Aubrey Plazę, która z zazdrością patrzy na "idealny" związek kumpla swojego męża Ethana (Will Sharpe). Cameron (Theo James) i Daphne (Meghann Fahy) wybrali się z nimi na wspólne wakacje. Harper nocą słyszy ich harce za ścianą, a rano nakrywa męża dogadzającego sobie przy laptopie.
A może będzie to lokalna eskortka Lucia (Simona Tabasco), która przychodzi do pokoju uzależnionego od seksu Dominica (Michael Imperioli) odwiedzającego rodzinne strony wraz z ojcem Bertem (F. Murray Abraham) i synem Albiem (Adam DiMarco)? Lub koleżanka Mii (Beatrice Grannò) marząca o karierze piosenkarki? Wszystko jest możliwe, a wypadki chodzą po ludziach.
2. sezon "Białego Lotosu" to nowe miejsce i bohaterowie, ale stara jak świata szydera z bogaczy.
"Biały Lotos" jest na pozór banalny. Pieniądze nie dają szczęścia? Łał, nowe, nie znałem. Bogaci ludzie to zadufane w sobie snoby i hipokryci? Jakież to stereotypowe. Jednak nawet jeśli wydaje nam się, że już rozszyfrowaliśmy daną postać, to pod jej maską zwykle skrywa się coś jeszcze parszywego bądź sytuacja zmusza ich do porzucenia ideałów. Tak jak młody Albie, który kpi z patriarchatu i męskich fantazji zakodowanych w "Ojcu chrzestnym", ale kiedy okazuje się, że podryw na miłego gościa mu nie idzie, sam staje się kimś, kim powinien gardzić.
Wszyscy, którzy musieliby sprzedać nerkę, by wybrać się na takie wczasy, odczuwają przyjemność z oglądania porażek i dram lepiej usytuowanych bohaterów. Serial bezsprzecznie odwołuje się do naszych najniższych instynktów, bo zawsze będzie nas cieszyć, kiedy komuś, komu (niby) lepiej się wiedzie, powinie się noga. Tak jakby Mike White chciał sprytnie szydzić ze wszystkich naraz. Kto zatem jest gorszy w ostatecznym rozrachunku?
Nowy sezon hitu HBO nie jest powtórką z rozrywki, co nie wszystkim może się podobać.
Drugi sezon ma nieco inną atmosferę. Jest mniej zabawnie i groteskowo, a bardziej mrocznie i przede wszystkim gorąco – nie tylko za sprawą malowniczych ujęć z Sycylii, ale napalonych bohaterów. Praktycznie każdy wątek krąży wokół seksu, niezaspokojonych pragnień, ukradkowych romansów i perfidnych zdrad. Wszak ludzie z każdej warstwy społecznej mają podobne problemy i dylematy – i znów nie jest to jakoś odkrywcze, ale uwielbiamy oglądać takie telenowelowe perypetie.
Z jednej strony 2. sezon "Białego Lotosu" dalej jest szytą grubymi nićmi satyrą o niekończącej się walce klas, która nie zrewolucjonizuje naszego światopoglądu. Z drugiej strony ma fascynująco-irytujących bohaterów i zagadkę kryminalną, która będzie nam chodzić po głowie przez kolejne tygodnie.
Aktorsko trzyma poziom, dialogi są zabójcze jak sycylijska mafia, a utwór z intra jest kapitalny i aż nie chce się go przewijać. Podobnie jak i tego, co następuje dalej. Choć nie ma tego efektu świeżości jak poprzedni sezon, to i tak bookujemy kolejne poniedziałkowe wieczory na seans.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.