
Hip-hop ewoluuje. Ma za sobą etapy blokerski i lansersko-medialny. Teraz dochodzi do głosu młodsze pokolenie raperów, którzy nie boją się być trochę bardziej emo, pozostając równocześnie wiarygodnymi. Bisz jest tego najlepszym przykładem.
Magazyn „Aktivist” o nominacji Bisza w kategorii Artysta Roku:
Krajowa scena hiphopowa – bez pomocy mediów, które ten temat podejmują tylko w sezonie ogórkowym – szturmem zdobyła listę OLIS-u i miejsca w youtubowych rankingach oglądalności. By debiutem przedrzeć się do pierwszej ligi, trzeba być sprawnym, szybkim i wygłodniałym niczym wilk. „Wilk chodnikowy” znanego z ekipy B.O.K., bydgoskiego rapera Bisza to płyta odsuwająca w niebyt większość reprezentantów nadwiślańskiego środowiska. Pewnie zarymowana, technicznie dopracowana, pełna odniesień eskapada w rejony niedostępne samozwańczym mistrzom. Złoty środek między undergroundową dbałością o szczegóły, mainstreamową przystępnością i bezczelnością rodem z miejskich zaułków. Pomorski MC trenował po osiem godzin dziennie, by mieć najlepsze flow i styl, który nie jest rewelacyjny, a rewolucyjny. I choć niektórzy mówią, że ten syf nie wart jest świeczki, my uważamy, że zasłużył.
Tym, co wyróżnia Bisza, jest po pierwsze wielka muzyczna otwartość. Płyta jest różnorodna i nie zamyka się w wąskim hiphopowym gettcie twardych bitów. Podczas koncertów towarzyszy mu gitarzysta i skrzypek. Po drugie to emocjonalna wrażliwość, której nie boi się okazywać. Rymuje o problemach dorastania, samotności i zagubieniu.
27 i 28 grudnia Bisz zagrał dwa koncerty w swojej rodzinnej Bydgoszczy.