15 listopada w Przewodowie pod Hrubieszowem, skąd pochodzi Joanna Racewicz, spadła rakieta. W wyniku zdarzenia zginęło dwóch rolników. Po naradzie Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki przekonywali, że wybuch najprawdopodobniej był "nieszczęśliwym wypadkiem". Dziennikarka zabrała głos ws. nastrojów, jakie panują wśród mieszkańców wsi po traumatycznym wydarzeniu.
Reklama.
Reklama.
We wtorek (15 listopada) o godzinie 15.40 we wsi w powiecie hrubieszowskim doszło do eksplozji, w wyniku której życie straciły dwie osoby
Przewodów to niewielka miejscowość, położona niespełna 10 kilometrów od granicy z Ukrainą, zamieszkała przez kilkuset mieszkańców
To rodzinne strony Joanny Racewicz. Dziennikarka udzieliła obszernego komentarza ws. incydentu
Podzieliła się swoją wiedzą na temat tego, jak po eksplozji rakiety czują się tamtejsi mieszkańcy
Joanna Racewicz o sytuacji mieszkańców Przewodowa i okolic. "Są potrzebni psychologowie"
Joanna Racewicz ma bogate CV i doświadczenie, jeśli chodzi o pracę w mediach. Prezenterka miała okazję działać w Telewizji Polskiej, później związała się z TVN. Aktualnie można oglądać ją na antenie Polsat News.
Wdowa po Pawle Janeczku, który zginął w katastrofie smoleńskiej ponad dekadę temu, samotnie wychowuje ich 14-letniego syna Igora. Dziennikarka urodziła się w Hrubieszowie, położonym niespełna 50 km od wsi Przewodów.
Racewicz udzieliła wypowiedzi na łamach portalu Plejada. W związku z tym, że ma tam bliskich i znajomych, posiada też wiedzę na temat tego, jak czują się ludzie, zamieszkujący tamte okolice. Zaznaczyła, że eksplozja i to, iż są ofiary, bardzo zestresowało mieszkańców zarówno Przewodowa, jak i Hrubieszowa.
– Ludzie się boją. Jestem w kontakcie ze znajomymi i z bliskimi. Ta informacja, że to jednak ukraińska rakieta, też nie pomaga w uspokojeniu nastrojów. Sytuacja jest tam bardzo napięta - najbardziej w tej okolicy Przewodowa. Dzieci nie poszły do szkół, tam są potrzebni psychologowie – zaznaczyła.
Dziennikarka wskazała, że dominującą emocją jest strach. Ludzie w różny sposób radzą sobie z poziomem stresu, wynikającego z zajścia.
– Każdy reaguje inaczej. Są ludzie, którzy nie wychodzą z domów, bo po prostu się boją, są tacy, którzy robią zapasy i zastanawiają się, czy nie wyjechać do rodziny bliżej środka Polski. Całe szczęście do paniki jeszcze daleko, takie podsycanie złych nastrojów nikomu nie służy – zauważyła.
Racewicz podkreśliła, że śmierć dwóch osób mocno odbija się na psychice wszystkich mieszkańców.
– Byli po prostu w suszarni i nagle spada grom z ciemnego już nieba. Myślę o tych ludziach, bo to jest nieprawdopodobna tragedia. Aż się nie chce wierzyć, że to się stało – stwierdziła, dodając, że jest zmartwiona, iż uwolniły się "demony z przeszłości".
– Tydzień temu byłam w Hrubieszowie, byłam tam z promocją książki, na razie nie ma potrzeby, żeby tam jechać. Nic nie zapowiadało takiej tragedii. Wszyscy byliśmy zaskoczeni. Wydawało się, że to Rosja, ale nie wiadomo, która wersja jest lepsza. Na razie nie ma to znaczenia, ale dla psychiki ludzi chyba to ma znaczenie. Bardzo się martwię o te nastroje. To takie podsycanie tych demonów z przeszłości – powiedziała prezenterka Polsat News.
– To jest małe środowisko, bardzo mała miejscowość. Kilka domów, tam się wszyscy znają. Siłą rzeczy w każdym domu jest jakaś wyrwa po tych dwóch odejściach, tragicznych śmierciach – skwitowała gorzko.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Ta ukraińska pomyłka też nie przysporzy sympatii Ukraińcom i to jest straszne. Bardzo się o to martwię. To jest tragiczna pomyłka. Ja też jestem myślami z rodzinami, które straciły swoich bliskich, bo to jest coś potwornego.