Elon Musk nie przestaje szokować. Miliarder, który niedawno przejął Twittera po zwolnieniu dużej części personelu medium zabrał się teraz za cofanie decyzji poprzednich włascicieli. Zaczął od... przywrócenia konta Donalda Trumpa na Twittera. Ale sam nie zdecydował się na podjęcie tej decyzji, tylko zorganizował sondę...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Elon Musk chyba nie pamięta, że istnieje w internecie coś takiego jak fejk konta czy boty. Mimo to postanowił, że decyzję o przywróceniu profilu Donalda Trumpa na Twittera zostawi "użytkownikom" serwisu społecznościowego. Dlatego też zamieścił na Twitterze sondę, w której zapytał o dalszy los byłego prezydenta.
51,8 proc. ankietowanych zagłosowało za przywróceniem konta Trumpa. w Sondzie wzięło udział ponad 15 milionów użytkowników.
Przypomnijmy, że Trump dostał permanentną blokadę konta na Twitterze nie bez powodu. Były prezydent nie tylko stale siał dezinformację i ale także podżegał do agresji podczas wydarzeń ze stycznia 2021 roku, kiedy to doszło do ataku na Kapitol.
"Po dokładnym przeanalizowaniu ostatnich tweetów z prywatnego konta Donalda Trumpa i zawartego w nich kontekstu na stałe zawiesiliśmy jego profil z powodu ryzyka dalszego podżegania do przemocy" – można było przeczytać w komunikacie ówczesnych władz Twittera.
Jak widać Musk nie przejmuje się zachowaniem byłego prezydenta USA. Sam umywa jednak ręce od decyzji: Lud przemówił "vox populi, vox dei" (głos ludu, głosem boga), więc umył ręce – napisał amerykański miliarder, komentując wynik ankiety.
I chociaż Elon Musk przekonuje, że jako właścicielTwitterabędzie walczył o "wolność słowa", to jednak prawdopodobnie kupił Twittera z tego samego powodu, dla którego nieprzyzwoicie bogaci ludzie stawali się baronami prasowymi – aby spróbować kontrolować dyskusję. W szczególności o samym sobie, o swoich interesach ekonomicznych, a także o swoich kontrowersyjnych poglądach politycznych.
Kiedy już wspiął się po drabinie bogactwa, kupując nieruchomości, samochody, łodzie i inne tandetne gadżety, zaczął go irytować fakt, że ludzie piszą o nim bzdury. To zaburzyło poczucie wszechmocy.
Zaczęło się adaptowania świata materialnego do własnych kaprysów, a teraz Musk idzie po więcej – próbuje naginać publiczną dyskusję do własnych przekonań. To gra o wysoką stawkę, ale na razie przegrywa pierwsze rozdanie – sam bowiem stwierdził, że Twitterowi grozi bankructwo.