W Dzień Kobiet rząd w Londynie zrobi Brytyjkom miły prezent – podpisze europejską konwencję przeciwko przemocy wobec kobiet. Nowe przepisy wprowadzą surowsze kary dla gwałcicieli i „damskich bokserów” oraz szerszą pomoc dla ich ofiar. Ale to nie wszystko. Penalizacji mogą ulec nawet lubieżne gwizdy i seksistowskie komentarze.
David Cameron podpisze dziś konwencję Rady Europy na specjalnym posiedzeniu. Chce w ten sposób dodatkowo podkreślić znaczenie tego święta.
Co dokument daje Brytyjkom?
Przede wszystkim – lepszą ochronę. I to nie tylko ich ciał, ale i umysłów. Rząd w Londynie musi teraz zaostrzyć kary m.in. za stosowanie wobec nich przemocy psychologicznej, w tym gróźb i zmuszania do czynności, na które nie mają ochoty. Ma to być batem na rozmaitych domowych tyranów.
Rada Europy - organizacja złożona z niemal wszystkich państw Europy oraz kilku spoza niej, m.in. Armenii i Azerbejdżanu. RE zajmuje się głównie ustanawianiem standardów ochrony praw człowieka
Konwencja wspomina także o obowiązku penalizacji „przemocy niewerbalnej o podtekście seksualnym”. Jest jeszcze za wcześnie, by przewidzieć, jak będzie to zrozumiane w nowym prawie, ale organizacje kobiece zapowiadają, że powalczą o bardzo szeroką interpretację tego zapisu. - Jeśli chce się z z tym wygrać, to trzeba powiedzieć „nie” wszystkim formom seksualnego nękania, w tym gwizdaniu za kobietami na ulicy czy sprośnym komentarzom – powiedziała „Guardianowi” Julia Gray z Hollaback, ruchu walczącego z ulicznym molestowaniem.
Ucieczka za granicę nie pomoże
Co jeszcze? Wkrótce Brytyjkom łatwiej będzie uzyskać unieważnienie małżeństw, do których zostały zmuszone i finansową rekompensatę, jeśli padły ofiarą przemocy w domu. Konwencja przewiduje także zwiększenie kar za przymuszanie kobiet do przeprowadzenia aborcji, sterylizacji lub poddania się obrzezaniu. Umowa nie przewiduje wprowadzania żadnych wyjątków z powodów kulturowych czy „honorowych”, dzięki czemu może lepiej chronić kobiety pochodzące z pozaeuropejskich kultur.
Dodatkowo, traktat nakazuje państwom członkowskim ściganie przestępców seksualnych nawet wtedy, gdy zbrodni dopuścili się w innym kraju. - Ta umowa nie jest zwykłym świstkiem papieru. Nie tylko podwyższy standardy ochrony kobiet w Europie i zagwarantuje lepszą pomoc pokrzywdzonym, ale też możemy postawić przed sądem znacznie więcej sprawców – stwierdzili we wspólnym oświadczeniu David Cameron i wicepremier Nick Clegg.
Osaczanie
Dzisiaj szef brytyjskiego rządu podpisze także ustawę, która uczyni z tzw. stalkingu
Stalking - z ang. skradanie się, podchody. Uporczywe narzucanie się, śledzenie, nagabywanie lub prześladowanie innej ofiary. W Polsce karane na podstawie art. 190a
osobne przestępstwo. Do tej pory prawo w Anglii i Walii nie znało takiego terminu, co znacznie utrudniało walkę z tym zjawiskiem. Problem był bardzo poważny – parlamentarne śledztwo wykazało, że ponad 120 tysięcy obywateli rocznie, głównie kobiet, ma swoich prześladowców. Za kratki trafiał jednak jedynie co pięćdziesiąty sprawca – na innych brakowało paragrafów. Teraz ma się to zmienić. - Stalking to odrażająca zbrodnia, która zamienia życie ofiary w istne piekło. Kryminalizujemy ją, żeby chronić ofiary – przekonywał brytyjski premier.
Podobną reformę prawa wprowadzono pod koniec 2010 roku w Szkocji. Od tego czasu przed sądem stanęło już 400 stalkerów. Wcześniej szkoccy sędziowie zajmowali się tylko siedmioma takimi sprawami rocznie.
Trzeba działać
Idea stworzenia ogólnoeuropejskich zasad karania narodziła się podczas
warszawskiego spotkania Rady Europy w 2005 roku. Stała za nią bardzo niepokojąca obserwacja – około 15 proc. Europejek doświadcza przemocy domowej.
Konwencję w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet, bo tak oficjalnie nazywa się ten dokument, zaprezentowano ostatecznie w maju zeszłego roku w Stambule. Do tej pory podpisało ją 18 państw, m.in. Francja, Niemcy, Grecja, Ukraina i Słowacja. Nie wszystkie wprowadziły jednak jeszcze odpowiednie zmiany w swoich kodeksach.