Ambasador Niemiec Thomas Bagger zabrał głos w sprawie decyzji, którą podjął ostatnio szef MON Mariusz Błaszczak. Dyplomata, który co do zasady nie zajmuje stanowiska, ocenił ruch ze strony polskiego rządu. Jak powiedział, "to decyzja trudna do zrozumienia".
Reklama.
Reklama.
Niemcy zaproponowali Polsce przekazanie systemu obrony antyrakietowej Patriot, a także zabezpieczenie polskiego nieba
Polska początkowo zaakceptowała, ale później odrzuciła propozycję
Ambasador Niemiec w Polsce powiedział, że ze strony Warszawy potrzebne jest "podejście konstruktywne"
Decyzja, którą przedstawił szef MON Mariusz Błaszczak, że Polska nie przyjmie od Niemiec oferowanej przez nich pomocy, jest szeroko krytykowana. Głos w sprawie zabrali nie tylko opozycyjni politycy i eksperci z Polski, ale też strona niemiecka.
Bezprecedensowego komentarza udzielił w tej sprawie ambasador Niemiec Thomas Bagger. Jak powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Polska propozycja jest "trudna do zrozumienia".
– Polski rząd doskonale zna różnicę między terytorium należącym do NATO i takim, które do sojuszu nie należy. A te Patrioty wchodzą w skład potencjału obronnego NATO. Wykorzystanie ich poza tym obszarem zwyczajnie nie jest teraz realistyczne – wyjaśnił.
Przeszkodą byłoby także to, że sprzęt muszą obsługiwać niemieccy żołnierze, co byłoby jednoznacznym dowodem na ingerencję Sojuszu Północnoatlantyckiego w wojnę. Dlatego, jak powiedział ambasador "tak istotna jest różnica między obszarem NATO a wszystkim, co leży poza jego granicami".
Ambasador nie odpowiedział na pytanie, czy decyzja polskiego rządu była dla Niemców zaskoczeniem.
MON jednak przyjmie Patrioty?
Oferta przekazania pomocy spłynęła po tym, jak na Polskę spadła rakieta. W Przewodowie doszło do incydentu, w którym zginęły dwie osoby, a to wytężyło uwagę NATO. Niemcy wyszli wówczas z propozycją, by przekazać nam swoje systemy obronne, które wojsko mogłoby wykorzystać jako zabezpieczenie przed skutkami działań wojennych w Ukrainie lub bezpośrednią agresją Rosji na Polskę.
Polski rząd podjął jednak działanie zgodne z antyniemiecką narracją, którą od miesięcy prowadzi szef PiS Jarosław Kaczyński. Mariusz Błaszczak, który początkowo mówił, że "przyjął propozycję z satysfakcją" ostatecznie odrzucił pomoc Niemiec. Zgodnie z przekazaną do mediów informacją, zachęcił natomiast Niemców do tego, by dozbroił w ten sposób Ukrainę.
Decyzję ostro skrytykowano na różnych szczeblach, ale wiele wskazuje, że MON jednak posypie głowę popiołem. Wiceszef MON Marcin Ociepa pytany w piątek w TVP Info dał do zrozumienia, że informacja przekazana przez Błaszczaka nie jest ostateczna.
– Na razie mówimy tylko o komunikatach werbalnych. Jest propozycja, my oczywiście jesteśmy o tym gotowi rozmawiać – powiedział i zwrócił uwagę, że wschodnią flankę NATO trzeba wzmacniać. – Jeśli my ochronimy przynajmniej zachodnią Ukrainę, to tym bardziej Polskę; nie będzie takich przypadków, jak mieliśmy na trenie powiatu hrubieszowskiego – wyjaśnił.
Ociepa odpowiedział też na pytanie, dlaczego Mariusz Błaszczak zaproponował, by rakiety Patriot znalazły się na Ukrainie. Jak wyjaśnił, chodzi o to, że to właśnie Ukraina jest przedmiotem ataków Rosji.
– Dzisiaj podstawowym celem powinno być zwrócenie naszej uwagi na źródło ataków, tragedii, zagrożenia także dla polskich obywateli. Jednym słowem, warto podejmować takie działania jako społeczność międzynarodowa, aby chronić Ukrainę przed atakami rakietowymi. Jeśli obronimy Ukrainę, to tym bardziej obronimy Polskę" – wyjaśnił działanie resortu Ociepa.