Ogromne emocje do samego końca zafundowali kibicom piłkarze reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni nie zdołali ograć Argentyny, przegrywając z zespołem Lionela Messiego 0:2 (0:0). Najważniejsze było jednak to, że Polacy do ostatniej minuty byli w grze o awans. I ten awans do 1/8 finału wywalczyli, dzięki bilansowi goli.
Reklama.
Reklama.
Polacy w grupie C grali z Meksykiem, Arabią Saudyjską i Argentyną
Biało-Czerwoni na awans do fazy pucharowej MŚ czekali od 1986 roku
Środowy mecz był też starciem Roberta Lewandowskiego i Lionela Messiego
Trzecia kolejka miała rozstrzygnąć, która z czterech drużyn z grupy C będzie cieszyć się z awansu do 1/8 finału mundialu w Katarze. Na swoich przeciwników czekali już mistrzowie świata, czyli Francuzi oraz niespodziewany wicelider grupy D, reprezentacja Australii.
Żeby jednak trafić na niżej notowane "Kangury" Biało-Czerwoni musieli zapewnić sobie pozycję lidera na koniec zmagań grupowych. Drużyna trenera Czesława Michniewiczaprzystępowała do meczu z Argentyną jako zespół numer jeden w tabeli, będąc drużyną niepokonaną oraz bez straconego gola. To musiało budzić szacunek, bo na MŚ 2022 czyste konto po stronie straconych bramek miały poza Polakami jeszcze tylko Brazylia oraz Maroko.
Michniewicz nieco zaskoczył wystawieniem w wyjściowym składzie Karola Świderskiego. Na ławce pozostał Arkadiusz Milik oraz Jakub Kamiński, co mogło sugerować, że Biało-Czerwoni zagrają w systemie hybrydowym. Wyjściowo w układzie 1-4-5-1, z najwyżej ustawionym Robertem Lewandowskim. Przy układzie ofensywnym "Lewego" miał wspierać wspomniany Świderski. Współpraca obu panów bardzo dobrze układała się m.in. w Lidze Narodów UEFA.
Co do Argentyńczyków, w ofensywie trener Lionel Scaloni postawił na Juliana Alvareza. Na ławce pozostał za to Lautaro Martinez, co najbardziej mogło martwić polską defensywę. Alvarez w barwach Albicelestes prezentował się bowiem bardzo solidnie, podobnie jak Enzo Fernandez. Pomocnik również wskoczył do wyjściowego ustawienia, dostając nagrodę m.in. za efektowne trafienie w wygranym meczu z Meksykiem (2:0).
Kwadrans mądrej gry Biało-Czerwonych
Od samego początku meczu na Stadium 974 w Dosze słychać było, jak dużą przewagę na trybunach mieli kibice Albicelestes. Biało-Czerwoni mogli poczuć się jak na turnieju w Ameryce Południowej. Już przy pierwszej okazji zagotowało się na linii Kamil Glik i Nicolas Otamendi. Stoper Polaków skoczył do gardła swojego vis a vis, sugerując zagranie łokciem prosto na głowę Bartosza Bereszyńskiego. Obyło się jednak bez kartek.
W odpowiedzi w 4. minucie z linii pola karnego piłka trafiła do Krystiana Bielika. Defensywy pomocnik uderzył po dobrym dograniu od Lewandowskiego, ale strzał został zablokowany.
Messi swój pierwszy strzał oddał w 7. minucie spotkania. Błąd popełnili Biało-Czerwoni, próbując wyprowadzić piłkę, ale nadrobili to dobrym zblokowaniem futbolówki. Ta po uderzeniu kapitana Argentyny niemal wtoczyła się do rękawic Wojciecha Szczęsnego.
Następca Diego Armando Maradony nie zamierzał odpuszczać. W 10. minucie wjechał lewą stroną pola karnego i strzelił w stronę bliższego słupka, ale piłkę dobrze sparował Szczęsny.
W 16. minucie uderzył Marcos Acuna. Boczny obrońca, który w filozofii Scaloniego ma podłączać się do akcji ofensywnych, niczym skrzydłowy, wykorzystał wykreowaną szansę przez Messiego. Uderzenie gracza Sevilli było jednak chybione, za wysoko i za mocno.
Próby argentyńskiej ofensywy, można było odnieść takie wrażenie, były pod kontrolą Polaków.
Szczęsny – specjalista od rzutów karnych
Po 20. minutach Biało-Czerwoni zaczęli przesuwać się w stronę bramki Albicelestes. Polacy mieli rzut wolny oraz rzut rożny. Oba stałe fragmenty gry były dobrze uderzone, ale drużyna Michniewicza nie wykorzystała swoich skromnych okazji.
Zagotowało się w polu karnym Polaków w 28. minucie. Ponownie próbował Acuna, tym razem już dużo bardziej groźnie. Szczęsny wyciągnął się jak struna, ale na szczęście dla Polaków, lewy obrońca Argentyny pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów.
W 33. minucie Szczęsny miał okazję do szczerego uśmiechu. Powód? Bramkarz wygrał pojedynek z kolegą z Juventusu Angelem Di Marią. Napastnik próbował pokonać "Szczenę"... bezpośrednio z rzutu rożnego. Polak jednak dobrze interweniował, a po chwili dorzucił jeszcze udaną "kiwkę" minutę później, ogrywając – a jakże – Di Marię właśnie.
Prawdziwy popis Szczęsny dał jednak pięć minut później. Rzut karny z gatunku "śmiechu warte" podyktował Danny Makkelie. Holender znalazł przewinienie w sytuacji, w której polski bramkarz dotknął końcówką rękawicy twarz Messiego.
Kuriozalna decyzja została jeszcze dodatkowo oceniona przez kamery VAR. Sprawiedliwości stało się jednak zadość, a Szczęsny w kapitalnym stylu wygrał pojedynek z Messim.
Fatalne otwarcie drugiej połowy
Najgorszy z możliwych scenariuszów zastosowali Argentyńczycy tuż po przerwie. Prawą stroną urwał się Nahuel Molina, który wykorzystał złamanąlinię spalonego przez Bereszyńskiego. Prawy obrońca dośrodkował w szesnastkę, gdzie nieczysto stracił w piłkę Alexis Mac Allister. To jednak było w tej sytuacji najgorsze dla Szczęsnego.
To nakręciło grę Argentyńczyków. Warto też odnotować dwie zmiany Michniewicza, w 46. minucie na boisku pojawiły się dwa "młode wilki", skrzydłowi Jakub Kamiński oraz Michał Skóraś. Zadanie było proste – rozkręcenie gry w ofensywie Biało-Czerwonych.
Jakby mało było problemów z 0:1 w meczu, Meksyk wyszedł po godzinie gry na prowadzenie 2:0, stawiając Polaków w bardzo trudnym położeniu. Biało-Czerwoni nie mogli pozwolić sobie na więcej błędów i strat z rozpędzonym przeciwnikiem.
W 61. minucie ponownie dobrze interweniował Szczęsny. Dośrodkowanie, tym razem z lewej strony, strzelał Mac Allister, ale w środek polskiej bramki.
Michniewicz próbował reagować zmianami
Selekcjoner Biało-Czerwonych, widząc coraz więcej problemów Polaków, starał się zmienić oblicze spotkania. Z boiska został ściągnięty Bielik, a do gry wprowadzony Damian Szymański. Kto by pomyślał jeszcze kilka miesięcy temu, że w najważniejszym grupowym meczu na MŚ 2022 na boisku w jednym momencie będzie piłkarz AEK-u Ateny czy wspomniany Skóraś, występujący na co dzień w Lechu Poznań.
Niestety w 68. minucie Polacy stracili drugiego gola. Tym razem trafił Alvarez, czyli ten, któremu Scaloni zaufał właśnie w meczu z Biało-Czerwonymi.
W tym momencie stało się jasne, że przy równym bilansie o awansie do 1/8 finału decydowała bowiem liczba żółtych kartek. Tę korzystną mieli Polacy, z przewagą trzech "żółtek".
Atmosferę podgrzał jeszcze Grzegorz Krychowiak, który otrzymał kartkę numer pięć w turnieju dla Biało-Czerwonych w 78. minucie meczu.
W końcówce Argentyna spuściła z tonu, ale mogła jeszcze zdobyć gola na 3:0. Świetną interwencją do spółki popisali się jednak Jakub Kiwior oraz Szczęsny. A co więcej, gola na wagę awansu do 1/8 MŚ dla Biało-Czerwonych zdobyła... Arabia Saudyjska. W doliczonym czasie gry trafienie na 1:2 zaliczył Salem Al Dawsari.
W meczu 1/8 Biało-Czerwoni zagrają z mistrzami świata, Francuzami. Mecz odbędzie się w najbliższą niedzielę, tj. 4 grudnia o godzinie 16:00 polskiego czasu.
Polska – Argentyna 0:2 (0:0)
Bramki: Alexis Mac Allister (46), Julian Alvarez (68)
W 38. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Lionel Messi (obronił Wojciech Szczęsny).
Żółte kartki: Grzegorz Krychowiak (Polska) oraz Rodrigo de Paul, Marcos Acuna (Argentyna)
Sędziował: Danny Makkelie (Holandia)
Widzów: ok. 44 000
Polska: Wojciech Szczęsny – Bartosz Bereszyński (72. Artur Jędrzejczyk), Jakub Kiwior, Kamil Glik, Matty Cash – Grzegorz Krychowiak (83. Krzysztof Piątek), Krystian Bielik (62. Damian Szymański) – Przemysław Frankowski (46. Jakub Kamiński), Piotr Zieliński, Karol Świderski (46. Michał Skóraś) – Robert Lewandowski.
Argentyna: Emiliano Martinez – Marcos Acuna (59. Nicolas Tagliafico), Nicolas Otamendi, Cristian Romero, Nahuel Molina – Enzo Fernandez (79. German Pezzella), Rodrigo de Paul, Alexis Mac Allister (83. Thiago Almada – Julian Alvarez (79. Lautaro Martinez), Lionel Messi, Angel Di Maria (59. Leandro Paredes).
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.