Gigantyczna sensacja na mundialu! Hiszpanie we łzach, wróciła klątwa rzutów karnych
Krzysztof Gaweł
06 grudnia 2022, 18:48·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 grudnia 2022, 18:48
Dwie godziny walczyli i cierpieli dzielni Marokańczycy w meczu z Hiszpanią, aż wyszarpali potędze remis 0:0 i doprowadzili do serii rzutów karnych. A w nich wróciły koszmary La Furia Roja, piłkarze Luisa Enrique nie strzelili celnie ani razu i przegrali wojnę nerwów 0:3. Maroko sensacyjnie awansowało do ćwierćfinału mistrzostw świata w Katarze. Hiszpania znów tonie we łzach.
Reklama.
Reklama.
Gigantyczna sensacja na mundialu w Katarze, z rywalizacji odpadła Hiszpania
Potęga nie potrafiła pokonać Maroka, które ma awans po rzutach karnych
Piłkarze Luisa Enrique ani razu nie potrafili strzelić celnie do bramki rywali
Maroko to czwarta ekipa z Afryki, która jest w najlepszej ósemce MŚ
Reprezentacja Hiszpanii marzy o powrocie na szczyt światowego futbolu, na którym zasiadała niepodzielnie w latach 2008-2012, gdy wygrywała Euro, mundial i kolejne Euro. La Furia Roja od tego czasu zdążyła opuścić tron, pożegnać weteranów i przejść głębokie przemiany pod wodzą Luisa Enrique. Zeszłoroczne Euro 2020 nie udało się jego podopiecznym, ale to miała być dla młodej drużyny inwestycja przed mundialem.
Żeby ta inwestycja się opłaciła, trzeba było we wtorek pokonać reprezentację Maroka i zameldować się w ćwierćfinale MŚ, co dla giganta było celem minimum. Ale Lwy Atlasu przed Hiszpanami cofać się nie zamierzały, a większość piłkarzy kadry Maroka doskonale zna przecież specyfikę LaLiga i klasę rywali. Udało się sprawić niespodziankę w grupie z Belgami i Chorwatami, teraz celem była sensacja w starciu z Hiszpanami i awans do najlepszej ósemki.
Przewagę od początku spotkania mieli na Education City Stadium, ale w ich sposobie gry to nic dziwnego. Gavi i Pedri rządzili w środku pola, szukali kolegów w ofensywie, ale brakowało im precyzji i pod bramką Yassine Bounou był przez pierwszy kwadrans względny spokój. Z kolei Maroko odpowiedziało wypadem Hakima Ziyecha, ale as Chelsea Londyn wypuścił sobie za daleko piłkę i kontratak spalił na panewce.
Hiszpanie ze spokojem szli po swoje. Piłka krążyła, szukali luki w defensywie Marokańczyków, przesuwali grę pod ich bramkę, czekali. I w 25. minucie meczu się doczekali, bo fatalnie wyprowadził piłkę Yassine Bounou, ta trafiła z boku boiska do Jordiego Alby, który zaraz podał przed bramkę. Uderzał od razu Gavi, który ostemplował poprzeczkę, a dobitka Ferrana Torresa została zablokowana. Na domiar złego sędzia wskazał pozycję spaloną.
Ale La Furia Roja ruszyła odważnie przed siebie, po chwili uderzał Marco Asensio, ale trafił tylko w boczną siatkę. I znów sunął atak na bramkę Lwów Atlasu, ale piłkarze Walida Regraguiego byli znakomicie przygotowani do rozbijania ataków i z biegiem czasu sami zaczęli odpowiadać rywalom. W 33. minucie uderzał znakomicie Noussair Mazraoui, ale na posterunku był Unai Simon, który poradził sobie z potężną bombą.
Jeszcze przed przerwą kolejną świetną okazję mieli piłkarze z Afryki, świetnie wrzucił piłkę w pole karne Sofiane Boufal, ale Nayef Aguerd uderzył głową minimalnie niecelnie. To powinien być gol i do szatni z lekką przewagą schodzili piłkarze z Maroka. Hiszpanie rozgrywali piłkę, ale niewiele z ich ataków wynikało dobrego i z pewnością potrzebowali chwili oddechu i rozmowy z Luisem Enrique na temat dalszego przebiegu meczu.
W drugiej połowie spotkania Hiszpanie nadal nie zachwycali. W 55. minucie groźnie strzelał Dani Olmo, ale popularny Bono nie dał się zaskoczyć i bardzo spokojnie interweniował. Jego koledzy harowali na całym boisku jak woły, a rywale wymieniali dziesiątki podań i nic z nich nie wynikało. Luis Enrique posłał do boju Alvaro Moratę i Carlosa Solera, niewiele to jednak zmieniło w obrazie gry. I mina szkoleniowca nie była zbyt wesoła.
Niewiele wynikało z przewagi faworytów, niewiele z ich rozgrywania piłki i nielicznych okazji do strzelenia gola. Okazję miał Alvaro Morata, który w 82. minucie uderzał z ostrego kąta, ale znów bez skutku. Marokańczycy nadrabiali braki techniczne i taktyczne wobec rywali swoją ofiarną i pełną zaangażowania grą. Walczyli na całej długości boiska, a w 86. minucie po raz kolejny chciał zaskoczyć Unaia Simona Attiyat Allah, ale mu się nie udało. W odpowiedzi Bono ledwo zbił piłkę po zagraniu Daniego Olmo i gol znów nie padł.
I tak było już do końca meczu, który sędzia Fernando Rapallini z Argentyny zamknął po 90 minutach walki przy bezbramkowym remisie. Czekała nas zatem druga dogrywka w fazie pucharowejmundialu i dodatkowe pół godziny emocji w walce o miejsce w ćwierćfinale. Marokańczycy byli potwornie zmęczeni, cierpieli i nie pękali. Dla nich to była walka o miejsce w historii i walka dla swojego narodu. A to przecież potężna motywacja.
Doliczony czas gry to był pokaz coraz większej dominacji Hiszpanów, a także niezwykłej ofiarności Lwów Atlasu. Walczyli faktycznie jak lwy piłkarze z Maroka, ale w 104. minucie los uśmiechnął się do nich i mogli ten mecz wygrać. Znakomitą okazję miał WalidCheddira, który znalazł się oko w oko z Unaiem Simonem. I trafił prosto w golkipera rywali, a mógł dać drużynie bezcennego gola i szansę na awans do ćwierćfinału. Nie udało się.
A faworyci nadal męczyli się w ofensywie, choć szarpał jak mógł Nico Williams, a Alvaro Morata starał się dogadać w ofensywie z Ansu Fatim, który póki co swojego pierwszego mundialu w karierze do udanych nie zaliczy. Minuty mijały, a La Furia Roja wciąż nie potrafiła sforsować defensywnego muru Marokańczyków. W ostatniej akcji Pablo Sarabia trafił w słupek i gole jednak nie padły. I tak jak przed czterema laty, gdy faworytów z Półwyspu Iberyjskiego zatrzymali niespodziewanie gospodarze, teraz dokonało tego Maroko.
Hiszpanie znów musieli strzelać rzuty karne, których nie lubią. Ale może jednak nareszcie polubią. Po pierwszej serii było 1:0 dla Maroka, trafił Abdelhamid Sabiri, a Pablo Sarabia ustrzelił słupek. Hakim Ziyech powyższył na 2:0, a Carlos Soler posłał piłkę prosto w ręce Yassine Bounou. Sensacja była blisko, lecz Badr Benoun zmarnował jedenastkę. Tak samo, jak po chwili Sergio Busquets. Koszmar karnych stał się jawą, hiszpańska klątwa wróciła.
Po strzale Achrafa Hakimiego Maroko wygrało konkurs jedenastek 3:0 i awansowało do ćwierćfinału MŚ. W najlepszej ósemce MŚ Lwy Atlasu zagrają jako czwarta drużyna z Afryki w historii, wcześniej dokonały tego Nigeria, Senegal oraz Ghana. A Hiszpanie, tak samo jak w 2002 czy 2018 roku pożegnali się z MŚ po serii jedenastek. I trzeba powiedzieć, że strzelali je we wtorek w Ar Rajjan po prostu fatalnie.
Maroko – Hiszpania 0:0, karne: 3:0
Żółte kartki: Romain Saïss – Aymeric Laporte
Sędziował: Fernando Rapallini (Argentyna)
Widzów: ok. 45 000
Maroko: Yassine Bounou – Noussair Mazraoui (82. Yahya Attiat-Allal), Nayef Aguerd (84. Jawad El Yamiq), Romain Saïss, Achraf Hakimi – Sofyan Amrabat, Selim Amallah (82. Walid Cheddira), Azzedine Ounahi (120. Badr Benoun) – Sofiane Boufal (66. Ez Abde), Youssef En-Nesyri (82. Abdelhamid Sabiri), Hakim Ziyech
Hiszpania: Unai Simón – Marcos Llorente, Rodri, Aymeric Laporte, Jordi Alba (98. Alejandro Balde) – Gavi (63. Carlos Soler), Sergio Busquets, Pedri – Ferran Torres (75. Nico Williams, 118. Pablo Sarabia), Marco Asensio (63. Alvaro Morata), Dani Olmo (98. Ansu Fati).