To był prawdziwy pokaz pięknego, ofensywnego futbolu. Brazylia rozbiła Koreę Południową aż 4:1 (4:0) w meczu 1/8 finału mundialu w Katarze. Canarinhos zagrali to, co potrafią najlepiej, błyszcząc w ofensywie. Trafienie zaliczył m.in. powracający po urazie Neymar. Brazylia w ćwierćfinale zmierzy się z Chorwacją.
Reklama.
Reklama.
Korea Południowa po raz trzeci w swojej historii awansowała do 1/8 finału MŚ
Brazylia na tytuł mistrzowski czeka od mundialu z 2002 roku
Do składu Canarinhos w poniedziałek po kontuzji powrócił Neymar
Drugi mecz poniedziałku na mundialu w Katarze miał jednego, wielkiego faworyta. Na murawie Stadium 974 w Dosze przed kibicami miała się zaprezentować Brazylia. Drużyna, która do fazy pucharowej przystępowała wzmocniona obecnością swojej wielkiej gwiazdy Neymara.
Grający na co dzień w Paris Saint-GermainBrazylijczyk walczył z kontuzją, której nabawił się w pierwszym meczu MŚ 2022, gdzie Canarinhos pewnie ograli Serbów. Brazylijczycy w Katarze zaprezentowali świetną formę w rozgrywkach grupowych. Było na tyle dobrze, że selekcjoner Canarinhos Tite zdecydował się... urlopować niektórych zawodników, dając im wolne w pojedynku z Kamerunem. Brazylia mecz przegrała (0:1), ale gwiazdy mogły odpocząć.
Po drugiej stronie stanął zespół Korei Południowej. Azjaci byli świeżo po informacjach dotyczących ambitnej walki Japonii w starciu z Chorwatami. Wygrać ostatecznie japońskiej drużynie się nie udało, ale dramatyczna seria rzutów karnych dawała nadzieję, że Koreańczycy również mogą pokusić się o postraszenie faworyta.
Koncertowa połowa Canarinhos
Nadzieje koreańskich kibiców można było jednak schować między bajki po 30. minutach. Drużyna trenera Paulo Bento oddawała strzały na bramkę Alissona Beckera, dwa-trzy razy zakotłowało się w polu karnym Canarinhos, ale nic z tego nie wynikało.
Za to z drugiej strony trwał koncert Brazylijczyków. Strzelanie rozpoczął Vinicius Junior, który w 7. minucie wykorzystał przebojowe wejście prawym skrzydłem autorstwa Raphinhi.
Koreańczycy nie zdążyli się otrząsnąć, a w 11. minucie było już 0:2 z ich perspektywy. Tym razem sporą zasługę przy trafieniu miał Richarlison. Nieskuteczny w barwach londyńskiego Tottenhamu, ale rewelacyjny na trwających MŚ napastnik, był faulowany w polu karnym.
Do jedenastki podszedł etatowy wykonawca, czyli Neymar. Bramkarz Seung-Gyu Kim próbował wpłynąć na gwiazdora, ostentacyjnie przesuwając się na linii bramkowej. To jednak na niewiele się zdało, bo Neymar uderzył pewnie i było już 2:0.
Brazylijczykom było ciągle jednak mało. Na nic zdała się bardzo dobra próba z dystansu Hee-Chan Hwanga, którą świetnie sparował Alisson. Brazylijczycy, mając takiego fachowca w bramce, mogli spokojnie spoglądać na kolejne ofensywne próby.
Żeby jednak nie było tak, że tylko napastnicy radzą sobie świetnie w ataku, przy trafieniu na 3:0 genialną asystę zaliczył Thiago Silva. Doświadczony obrońca Canarinhos wykończył koronkowe rozegranie, dogrywając idealnie do nogi Richarlisona. Ręce same składały się do oklasków, Brazylijczycy bawili się grą, tańcząc po golach nawet razem z trenerem Tite.
Na tym się jednak nie skończyło w pierwszych 45. minutach. Dzieła zniszczenia koreańskich chęci do gry dokonał Lucas Paqueta. Tym razem wielką pracę wykonał strzelec gola otwarcia. Gwiazdo Realu Madrytpodbił piłkę w stronę kolegi z kadry prawie tak, jakby był na podwórku. Kibice mogli tylko z podziwem oglądać kolejne popisy Brazylijczyków.
Koreańczycy nie chcieli skapitulować
Gwoli ścisłości po pierwszej połowie powinno być nawet jeszcze pokaźniej po stronie goli dla Brazylii. Świetną okazję zmarnował m.in. Richarlison, który zamiast dogrywać do Neymara, próbował pokonać bramkarza Korei Południowej. To się jednak nie udało, więc przed zejściem do szatni na tablicy wyników było "tylko" 4:0 dla Canarinhos.
Trener Koreańczyków w przerwie dokonał dwóch zmian. Azjaci podeszli ambitnie od samego początku, a swoją bardzo dobrą okazję miał Heung-Min Son. Kolejny z zawodników Tottenhamu zdołał oszukać Marquinhosa, ale będąc sam na sam z bramkarzem, przegrał pojedynek w 46. minucie. Kolejną kapitalną interwencję zaliczył Alisson.
W 53. minucie świetną okazję wypracował sobie Raphinha. Klubowy kolega Roberta Lewandowskiego z Barcelony przełożył kilkukrotnie piłkę z lewej do prawej nogi, wyprowadzając w pole niemal całą defensywę Korei. Ostatecznie chytre uderzenie skrzydłowego końcówkami palców zatrzymał Seung-Gyu Kim.
W 61. minucie w pojedynku Raphinha kontra bramkarz koreański, znowu górą ten drugi. Tym razem piłkarz Dumy Katalonii próbował bardziej na siłę wpakować piłkę do siatki. Ale skończyło się tylko na interwencji golkipera i rzucie rożnym.
Siedem minut później Koreańczycy mieli bardzo dobrą sytuację na honorowego gola. Mocno w polu karnym uderzył Hee-Chan Hwang. Świetnym refleksem popisał się Alisson, kolejny raz zatrzymując napastnika angielskiego Wolverhampton Wanderers.
Trzeba jednak oddać, że Brazylijczycy nieco zwolnili tempo, mając pewne 4:0 po swojej stronie. Na boisku pojawił się m.in. weteran Dani Alves. Z boiska zszedł za to Vinicius Junior, jedno z kół zamachowych ofensywy Brazylii. Swój czas otrzymał Gabriel Martinelli.
Koreańczycy dopięli za to swego w 76. minucie. Jeden z rezerwowych Seung-Ho Paik kapitalnie przymierzył z dystansu, dopadając do tzw. drugiej piłki po rzucie wolnym. Przy takim uderzeniu oraz lekkim rykoszecie szans nie miał nawet rewelacyjny Alisson. Koreańczycy zdobyli ważnego ze swojej perspektywy, pierwszego gola.
Brazylijski bramkarz został zmieniony w 80. minucie. Na boisku pojawił się Weverton, co było ukłonem ze strony selekcjonera Canarinhos. Alisson czy Neymar mogli w końcówce odpocząć, mając już pewny wynik na murawie.
W końcówce swojego gola szukał też Dani Alves. Próbował dwa razy, w tym raz efektownymi nożycami. Ostatecznie była gwiazda m.in. Barcelony nie zdołała dołożyć gola w wieku 39 lat.
W ćwierćfinale Brazylijczycy zagrają z aktualnymi wicemistrzami świata, Chorwatami. Mecz odbędzie się w najbliższy piątek (tj. 9 grudnia) na Education City Stadium w Al-Rayyan. Początek pojedynku o godzinie 16:00.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.