Korona, samochód i szklanki. Grzegorz Lato zdradził nam, co dostał za medal MŚ
Krzysztof Gaweł
06 grudnia 2022, 17:34·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 grudnia 2022, 17:34
– Nie ma się czym chwalić, powiem tylko tyle. Dla nas ten mundial już się skończył – mówi naTemat.pl Grzegorz Lato, jeden z najlepszych polskich piłkarzy w historii. Jego zdaniem PZPN powinien zmienić trenera Biało-Czerwonych i to jeszcze w tym roku. Premie dla piłkarzy i obiecane 30 mln złotych? Do tych sensacji legenda odnosić się nie chce, ale jak przyznaje, za jego czasów wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Reklama.
Reklama.
Grzegorz Lato, były prezes PZPN i ikona polskiej kadry, podsumował dla nas MŚ
Jego zdaniem piłkarze nie mogą być z siebie dumni, porażka była tuż za rogiem
Czesław Michniewicz? Grzegorz Lato uważa, że powinien zostać zdymisjonowany
Legenda opowiedziała nam też o nagrodach, które Biało-Czerwoni dostali przed laty
Grzegorz Lato, ikona reprezentacji Polski i król strzelców mistrzostw świata w 1974 roku, opowiedział nam jak wyglądały premie dla polskich piłkarzy przed laty, gdy wracali z mundiali z brązowym medalem i w glorii chwały. Wówczas nagród od PZPN czy klubów nie brakowało, ale Biało-Czerwoni byli jedną z czołowych ekip świata. I nikt nie zadowoliłby się wyjściem z grupy w pierwszej fazie turnieju, jak to miało miejsce teraz.
– Nie ma się czym chwalić, powiem panu tylko tyle – mówi nam jeden z najwybitniejszych piłkarzy w naszej historii. Wystąpił na trzech mundialach, przywiózł z nich dwa trzecie miejsca i tytuł króla strzelców. W polskiej kadrze zagrał sto razy i zdobył 45 bramek. Wywalczył też złoty i srebrny medal igrzysk olimpijskich z Biało-Czerwonymi.
– Ostatni mecz przegraliśmy 1:3 z Francją, piłkarze powalczyli. Ale to zostało odtrąbione jako wielki sukces. Tak samo jak przegrana z Argentyną 0:2. A powiem panu, jakby nasz zespół dostał "piątkę" to byłby najniższy wymiar kary. Oni sobie grali na swojej połówce elegancko, klepali piłkę i nie chcieli nas skrzywdzić. Nie byli zainteresowani tym, kto jeszcze wyjdzie z grupy – przypomniał okoliczności naszego awnasu z grupy Grzegorz Lato.
Jak przyznał, niewiele zabrakło, a nasz zespół wracałby do domu już po fazie grupowej.
– Wystarczyło, żeby Lionel Messistrzelił karnego i by była zadyma pełna. Dobrze, że Wojtek Szczęsny to obronił. Jak to się mówi, miał dzień konia i był w bardzo dobrej formie. Przegraliśmy z Argentyną, a media odtrąbiły wielki sukces. Bądźmy uczciwi i patrzmy realnie na ten zespół. Co by było gdyby Leo Messi strzelił karnego? Mogliśmy dostać "piątkę", ale na szczęście Wojtek był w dobrej formie i trochę nam obronił na tym turnieju – chwali legenda.
Zapytaliśmy Grzegorza Latę o to, jak ocenia doniesienia z polskiej kadry po mundialu. Awanturę o podział pieniędzy, obiecane przez premiera 30 milionów złotych dla Biało-Czerwonych – których koniec końców nie będzie – oraz konflikt między Czesławem Michniewiczem a Robertem Lewandowskim.
– Nie bawię się w tego typu sensacje i nie chcę tego komentować. Już jest wszystko prostowane, że to i że tamto. Same sensacje. Dla nas się skończyły już mistrzostwa świata, część piłkarzy pojechała na wczasy, inni wrócili do kraju. Nie interesują mnie te sensacje, nie chcę się wypowiadać. Na pewno polska reprezentacja zarobiła niezłe pieniądze na tych mistrzostwach świata – zauważył Grzegorz Lato.
Jak już pisaliśmy na naszych łamach, PZPN zainkasował od FIFA 13 milionów dolarów (ok. 58 milionów złotych) za awans do 1/8 finału piłkarskiego mundialu w Katarze plus 1,5 miliona na przygotowania do turnieju. Drużyna ma dostać z tej puli nawet 20 milionów złotych do podziału, co wydaje się sowitym wynagrodzeniem. Nasz rozmówca uważa, że takie sprawy powinno się załatwiać przed turniejem, a nie w trakcie czy już po za pośrednictem mediów.
– Jaka była umowa między drużyną, a zarządem PZPN? Proszę pytać prezesa i władz związku. Na pewno od nich jakieś pieniądze zawodnicy dostaną. To musiało być ustalone przed mistrzostwami świata, jak te pieniądze podzielić. I teraz trzeba ich o to zapytać – powiedział nam Grzegorz Lato.
A jak związek i władze nagradzały piłkarzy w latach 70. oraz 80., gdy nasza reprezentacja była w czołówce na świecie i mundiale – 1974 oraz 1982 roku – kończyła dwa razy na podium?
– Na pewno to nie były takie kwoty, bo wszystko polegało na tym, że zarabialiśmy dolary, ale PZPN dostawał te pieniądze w złotówkach po państwowym kursie. Na tamte czasy to była przyzwoita suma, bo dostawaliśmy chyba po 190 tysięcy złotych. Za takie pieniądze można było kupić super samochód, albo wybudować dom w stanie surowym – opowiedział nam legendarny snajper, król strzelców mistrzostw świata w 1974 roku.
Biało-Czerwoni po powrocie do kraju byli witani przez najwyższe władze, z Edwardem Gierkiem i Piotrem Jaroszewiczem na czele. Były prezenty, kwiaty, podziękowania i obiecane premie. A potem wizyty w zakładach pracy, gdzie piłkarzy też nagradzono, ale część prezentów... zabierali im działacze. A te były rozmaite: wagi, kufle, sztućce, ubrania czy maskotki. kto mógł, ten nagradzał piłkarzy tak, jak tylko potrafił.
– Prezenty to były już sprawy w gestii klubów. Ja za tytuł króla strzelców dostałem najnowszego mercedesa, ale jak to mówię: do umycia (śmiech). Ale dostałem też wspaniałą koronę z huty z Krosna, gdzie jest wygrawerowany napis: "Dla króla strzelców mundialu w 1974 roku" i gdzie jest siedem piłek na szczycie. Piękna rzecz, naprawdę – wspomina Grzegorz Lato. Gdy wracał z MŚ w Niemczech, był piłkarzem Stali Mielec, dumy Podkarpacia.
Niektóre podarki mogły zaskakiwać, ale okazały się przydatne w życiu codziennym. – Dostałem też komplet szklanek w kolorze ciemnozłotym i kryształ z moją podobizną. A z klubu dostaliśmy nagrody i upominki. Do dnia dzisiejszego jestem z tych rzeczy dumny, piękna jest szczególnie ta korona z kryształu. Grawerowana i pięknie zrobiona, jestem za nią bardzo wdzięczny – dodał nasz rozmówca.
Cztery lata później Biało–Czerwoni pojechali na mundial do Argentyny, gdzie celowali w tytuł mistrzów świata. Nie udalo się, a kadra Jacka Gmocha nie zdołała wskoczyć do czołowej czwórki, była piąta. Piłkarze do dziś uważają, że duża w tym "zasługa" selekcjonera, który zastąpił na stanowisku Kazimierza Górskiego. I nie poradził sobie z prowadzeniem drużyny.
– Piąte miejsce? Gdyby w tym roku udało się nam je zdobyć, to by tych chłopaków na rękach teraz nosili. Ale my jechaliśmy do Argentyny po medal, to była dekada naszej piłki, byliśmy w czołówce na świecie, bardzo długo na trzecim miejscu. Ale tamten mundial przegraliśmy. Pora, żeby nasza kadra teraz zaczęła sama pisać swoją historię, a nie wciąż wracamy do lat 70. i 80. – zauważył Grzegorz Lato, który później pojechał jeszcze na mundial w 1982 roku, gdzie kadra znów była trzecia.
Co nasz znakomity przed laty napastnik uważa na temat posady Czesława Michniewicza?
– Uważam, że powinna być zmiana. Nie chcę doradzać nic, mamy zarząd PZPN i prezesa. Nie wiem, jaką podejmą decyzję. Oni powinni zadecydować, co zrobić z trenerem. Dla mnie jest ważne, żeby następca był Polakiem, bo mamy smutne doświadczenia z tymi obcokrajowcami. Czasu nie ma wiele, w marcu zaczynamy eliminacje. Nowy trener musi być na już, liga wraca pod koniec stycznia, czas nas goni – zakończył Grzegorz Lato.