
Reklama.
Prezydent Rosji podpisał decyzje o przyznaniu obywatelstwa francuskiemu gwiazdorowi Gerardowi Depardieu. Aktor kilka tygodni temu uciekł z Francji przed 75-procentowym podatkiem do Belgii. Groził też, że zrzeknie się francuskiego obywatelstwa. I choć Trybunał Konstytucyjny zdecydował, że przepisy o kuriozalnie wysokim opodatkowaniu najlepiej zarabiających są niezgodne z ustawą zasadniczą, widać, że Depardieu dał się skusić Putinowi.
Postępowanie aktora wzbudziło we Francji sporą burzę i ściągnęło krytykę samego premiera Jean-Marca Ayrault. Wcześniej krytykowano też Bernarda Arnault, miliardera, który także postanowił przenieść się do Belgii.
Przyznanie Depardieu rosyjskiego obywatelstwa wywołało wiele komentarzy. Internauci prześcigają się w rusycyzowaniu nazwiska aktora. Dziennikarka Barbara Włodarczyk cytuje na Twitterze wypowiedź rosyjskiego reżysera Stanisława Goworuchina: "Jeszcze jeden pijak. Z czego się tu cieszyć?" – miał stwierdzić. Adam Eberhardt, wiceszef Ośrodka Studiów Wschodnich, wyjaśnia, że na takim rozwiązaniu zyskają zarówno Depardieu i Rosja.
Depardieu dla Kremla ilustracją atrakcyjności Rosji i zmierzchu Zachodu. Rosja będzie dla Depardieu maszynką do robienia pieniędzy. Win-win. CZYTAJ WIĘCEJ
Manifestacja Depardieu jest skutkiem działań prezydenta Hollande’a. Kandydat socjalistów zapowiedział przed wyborami, że wprowadzi 75-procentowy podatek od dochodów powyżej miliona euro. Propozycja spodobała się Francuzom, uważającym, że w czasie kryzysu niezbędna jest solidarność. Hollande wygrał wybory i – w przeciwieństwie do wielu innych polityków – postanowił swoją obietnicę wyborczą zrealizować – przypominał na swoim blogu Wojciech Olejniczak, zastanawiając się, czy możliwe jest, by aktor wybrał Polskę, a nie Rosję.