Warszawska impreza sylwestrowa kosztowała 3,5 mln złotych. Niewiele mniej na miejską zabawę wyłożył Wrocław – ok 2 mln. Czy w czasach kryzysu jednorazowe, drogie imprezy masowe to rzeczywiście najlepszy sposób wydawania pieniędzy podatników?
Nie umilkły jeszcze echa dyskusji o tym, czy lepszą imprezę sylwestrową zorganizował Wrocław i TVP, czy Warszawa we współpracy z Polsatem, a już pojawiają się pytania o przyszły rok. Okazuje się bowiem, że w warszawskim budżecie zabrakło środków na koncert pod gołym niebem na przełomie 2013 i 2014 roku. Grudniową decyzję stołecznych władz skrytykował na swoim blogu w naTemat Wojciech Olejniczak.
Czy w kryzysie stać nas na Sylwestra 2014?
Czy rzeczywiście klamka już zapadła i za rok warszawiacy nie mogą liczyć na wspólną imprezę na ulicach miasta? – Póki co wszystko wskazuje na to, że miejskiego Sylwestra nie będzie, ale mamy nadzieję, że w trakcie roku radni zmienią zdanie i wyasygnują z miejskiej kasy jakąś sumę na ten cel. Ale to tylko spekulacje – ocenia Magdalena Łań z wydziału prasowego stołecznego ratusza. Potwierdza, że podstawowym uzasadnieniem dla rezygnacji z masowej imprezy są kwestie finansowe. – W czasach kryzysu konieczne są oszczędności – tłumaczy.
Zobacz:Bilans sylwestrowej nocy? Ponad tysiąc pożarów, pięć ofiar śmiertelnych. Na drogach więcej wypadków, ale mniej pijanych
Łań przyznaje jednak, że brak imprezy to złe wieści dla miasta: – Korzyści wizerunkowe i promocyjne z nią związane są niemierzalne, ale bardzo duże. Na koncert przybyło w tym roku 100 tysięcy ludzi, wiele osób specjalnie po to przyjechało do Warszawy. Inni oglądali występy w telewizji. To świetny sposób promocji miasta oraz marki, jaką staje się sama impreza – mówi przedstawicielka stołecznego ratusza.
– Zobaczymy, jak to będzie – mówi Paweł Romaszkan, dyrektor biura promocji we wrocławskim Urzędzie Miasta. – W tej chwili imprezy sylwestrowej w budżecie nie mamy, ale jest jeszcze zbyt wcześnie by definitywnie orzekać, czy rzeczywiście się ona nie odbędzie – mówi. Zwraca też uwagę na fakt, że nawet koszt najdroższej w Polsce, warszawskiej imprezy jest jedynie ułamkiem całości budżetu miasta, więc odwołanie koncertu nie przyniesie realnych oszczędności.
Impreza w rytmie “Ona tańczy dla mnie”
Tegoroczne sylwestrowe widowisko "60 przebojów na 60 lat TVP" Romaszkan ocenia bardzo wysoko. – Po raz kolejny udowodniliśmy, że wrocławianie potrafią się bawić, że atmosfera jest świetna. Wysoka oglądalność transmisji z naszej imprezy sprawia zaś, że z pozytywnym wizerunkiem miasta udało się dotrzeć do prawie 3,5 mln osób w całej Polsce. To wynik lepszy, niż to, co moglibyśmy osiągnąć np. za pomocą kampanii billboardowej promującej miasto – ocenia.
Nie wszyscy są jednak równie entuzjastycznie nastawieni do miejskich imprez sylwestrowych. Krytykowany bywa przede wszystkim ich poziom artystyczny. “Polsat z Weekendem to obciach obciachu. Widać nie pomogły sezonowe gwiazdki” – komentował warszawskie występy jeden z użytkowników Wirtualnych Mediów, mając zapewne na myśli wykonawców takich piosenek, jak disco-polowa “Ona tańczy dla mnie”, czy koreański “Gangnam Style” (warto zaznaczyć, że ten drugi utwór był hitem także we Wrocławiu).
W stolicy Dolnego Śląska postawiono jednak generalnie na bardziej tradycyjny repertuar, zapraszając m.in. Marylę Rodowicz, Krzysztofa Krawczyka, Lady Pank, Jerzego Połomskiego i zespół Hey. – Mieliśmy na tę imprezę inny pomysł niż Warszawa i to zapewniło nam sukces – mówi z satysfakcją o wynikach oglądalności wrocławskiej imprezy Paweł Romaszkan.
Szef promocji Wrocławia przyznaje jednak, że Sylwester ma swoje prawa i zbyt ambitny profil artystyczny imprezy nie daje szans na frekwencyjny sukces. – Odczuliśmy to niestety na własnej skórze rok temu – mówi Romaszkan. Najwidoczniej tacy wykonawcy, jak T-Love, Vavamuffin, Dub Pistols i Lech Janerka, nie przypadli wrocławianom do gustu.
"Podnieść poprzeczkę", czy zrezygnować z imprez?
W to, że sylwestrowe imprezy nie muszą być “tandetą”, wierzy jednak aktywista miejski Artur Celiński z czasopisma “Res Publica Nova”, szef zespołu „DNA Miasta”. – Wiadomo, że chodzi o zabawę, ale imprezę możnaby delikatnie zmodyfikować. Chodzi o to, by stopniowo, z roku na rok, “podnosić poprzeczkę”, a tym samym kształtować odbiorców ambitniejszej kultury – ocenia. Jego zdaniem alternatywa typu “disco polo albo filharmonia” jest fałszywa. – W czasie miejskiej sylwestrowej imprezy można znaleźć miejsce na jedno i drugie – twierdzi.
Bardziej radykalnie na sprawę patrzy Beata Nowak, redaktorka "Zielonych Wiadomości", aktywistka Kongresu Ruchów Miejskich. Uważa, że w sytuacji poważnych cięć budżetowych w Warszawie, organizowanie masowej imprezy na Sylwestra to zbytek: – Kiedy tnie się wydatki na żłobki, przedszkola i kulturę, zamyka szkolne stołówki, a jednocześnie podnosi ceny biletów w komunikacji miejskiej, uzasadniając to wszystko brakiem pieniędzy w kasie miasta, nie powinno się finansować niepotrzebnych widowisk, takich jak impreza na pl. Konstytucji – ocenia Beata Nowak.
Nowak zauważa też, że choć w sylwestrowej imprezie biorą udział tylko niektórzy mieszkańcy, płacą za nią wszyscy. – Noc sylwestrowa kosztowała budżet miasta jedynie 3,5 mln – to tyle, co roczne obiady dla 4000 dzieci. Ktoś powie, że to niewiele, ale takie wydatki składają się na znaczące sumy. Zwłaszcza, że podobnych, niepotrzebnych w gruncie rzeczy wydatków jest więcej: weźmy chociażby fontanny na Podzamczu lub koszty związane z Euro 2012. To kompletnie nieracjonalna alokacja środków. Aż się płakać chce – mówi Beata Nowak.
Przeciwny całkowitej rezygnacji z sylwestrowej fety w Warszawie jest jednak Artur Celiński : – Fakt, że na imprezę z roku na rok przychodzi coraz więcej osób to dowód, że jest na nią zapotrzebowanie, że warszawiakom na niej zależy – mówi. Dodaje też, że 3,5 mln, które miasto wydaje na koncert, rzeczywiście nie jest dużą sumą w całości budżetu.
– Ale z całą pewnością pieniądze te możnaby wykorzystać nieco lepiej, chociażby poprzez udział w koncercie miejscowych muzyków. Warto bowiem zapytać, co konkretnie zyskujemy za te pieniądze. Promocja lokalnych twórców byłaby krokiem w dobrą stronę, choć to tylko przykładowy kierunek zmian, nad którymi warto się zastanowić – podsumowuje.
Scena-monstrum nie jest potrzebna. Można wybrać artystów o mniej wygórowanych oczekiwaniach finansowych. Ale miasto powinno zorganizować przywitanie roku 2014 na ulicach Warszawy. Polacy mają niezwykle mało okazji, aby wspólnie bawić się na ulicach. Wiele naszych świąt służy bardziej zadumie, niż dobrej zabawie. A nic tak dobrze nie buduje poczucia wspólnoty, jak wspólne radosne świętowanie. Także w kryzysie. Pani Prezydent, proszę nie zabierać warszawiakom ulicznego sylwestra! CZYTAJ WIĘCEJ
wirtualmedia.pl
Transmitowanego z wrocławskiego rynku „Sylwestra z Dwójką” śledziło w TVP2 3,5 mln widzów, co przełożyło się na 25,82 proc. udziału w rynku - wynika z danych Nielsen Audience Measurement. Z kolei „Sylwestrową Moc Przebojów” zorganizowaną razem z miastem Warszawa na placu Konstytucji oglądało w Polsacie 3,11 mln osób przy udziale wynoszącym 24,21 proc. CZYTAJ WIĘCEJ
Artur Celiński
aktywista miejski
Fakt, że na imprezę z roku na rok przychodzi coraz więcej osób to dowód, że jest na nią zapotrzebowanie, że warszawiakom na niej zależy.