Okrzyknięto ją polską Janis Joplin, a utwór "Żałuję" nuciła kiedyś cała Polska. Jednak u szczytu wielkiej kariery wycofała się z życia publicznego. Dziś angażuje się społecznie. Dlaczego Ewelina Flinta porzuciła show-biznes i jakie doświadczenia sprawiły, że postanowiła wspierać kobiety dotknięte przemocą seksualną?
Reklama.
Reklama.
Klaudia Szarowska: Wiesz, jakiej informacji w Google często szukają o tobie ludzie?
Ewelina Flinta: Czy "żałuję, że go znałam"? (śmiech)
Też! A co? Nadal żałujesz?
Hah! Nie, nie warto żałować.
Jednak twoich fanów interesuje jeszcze inna rzecz i nigdzie w sieci nie ma odpowiedzi na to pytanie. Więc chcąc zaspokoić ciekawość internautów, muszę zapytać - ile masz wzrostu?
Serio? W ogóle bym się nie spodziewała takiego pytania! (śmiech) Mam 163 cm wzrostu.
Zaczęłaś swoją karierę z "wysokiego C", twoje piosenki, a w szczególności utwór "Żałuję", nuciła cała Polska, okrzyknięto cię polską Janis Joplin i u szczytu wielkiej kariery... zniknęłaś. Co się wydarzyło? Gdzie byłaś, jak cię nie było?
Faktycznie, nie było mnie na rynku wydawniczym. Ostatni album powstał w 2005 roku, następnie był duet z Łukaszem Zagrobelnym - piosenka do filmu "Nie kłam, Kochanie"- która okazała się większym hitem, niż nawet sam film, a potem faktycznie nastąpiła długa przerwa. W międzyczasie było jednak jeszcze kilka projektów. Jeżeli chodzi o koncertowanie - ciągle występowałam, przez te lata nie było nawet jednego roku bez koncertów.
Ale co skłoniło cię do wycofania się z życia publicznego?
Zaczęłam jako bardzo młoda osoba i to z niezłym przytupem. W wieku 17 lat dołączyłam do zespołu Surprise i pierwszy koncert, jaki kiedykolwiek zagraliśmy, miał miejsce na Przystanku Woodstock, przed 30-tysięczną publicznością. W kolejnym roku na widowni było już 100 tysięcy ludzi. Po tym pierwszym Przystanku graliśmy support przed Mickiem Tylorem, byłym gitarzystą Rolling Stones, w Sali Kongresowej. Trochę grałam na małych scenach i w klubach, ale bardzo szybko zaczęłam występować przed wielotysięczną publicznością, potem był udział w Idolu i zaczęła się ogromna popularność. W bardzo krótkim czasie moje życie gwałtownie się zmieniło.
Czy dobrze rozumiem, że to wszystko cię przytłoczyło?
Tak. Byłam psychicznie przeciążona. Dobrze, że mam rodzinę, która mnie "hamowała" – w tym sensie, że mi nie odbiło. To był czas, w którym w ogóle nie miałam szansy się zastanowić, co tak naprawdę chcę robić w życiu, w jaką stronę muzycznie pójść. Zaczęłam się wycofywać, bo miałam dosyć. Dopiero później, po czasie, zaczęłam podejmować jakieś próby powrotu na scenę.
Czy dzisiaj nie żałujesz, że zrezygnowałaś?
Wiesz, żal jest bardzo obciążającym uczuciem, więc lepiej nie żałować - każdy popełnia jakieś błędy w swoim życiu, ale trzeba to sobie w głowie poukładać i iść do przodu. Bez sensu jest rozmyślać: "co by było, gdyby…" - to strata czasu. W tej chwili jestem dużo bardziej interesującą osobą i o wiele więcej mam do zaoferowania.
A gdy obserwujesz artystki najmłodszego pokolenia, które stawiają pierwsze kroki w branży, uważasz, że to za wcześnie na karierę?
To jest bardzo trudny i niebezpieczny wiek, żeby zaczynać karierę, dlatego że można sobie psychicznie wyrządzić ogromną krzywdę. Myślę, że można wygrać wiele dobrego dla siebie, pod warunkiem, że ma się bardzo mądrych rodziców, którzy nie zechcą zrobić z dziecka dojnej krowy, którzy dobrze wiedzą, jak pomóc - gdzie pokierować, kiedy odpuścić, w jaki sposób wspierać.
I myślę, że w takim przypadku warto jak najszybciej zacząć współpracę z terapeutą, bo sława w tak dużym wymiarze jest trudna do dźwignięcia dla osoby dorosłej, a co dopiero dla 14-latki... To nie jest normalna sytuacja, że z dnia na dzień jest się bardzo znanym i rozpoznawalnym.
Podobno rodzice Sary James są świetnymi ludźmi, bardzo świadomymi, wiedzą, jak o nią zadbać. Ona ze swoim talentem i takim wsparciem z domu, może zawojować świat. I tego jej życzę.
Niestety też często na te młode dziewczyny wylewa się fala hejtu i negatywnych komentarzy, dotyczących ich wyglądu, tego, że się malują czy odkrywają brzuch...
A która z nas się nie malowała w wieku 14 lat?! Ludzie! Ja w tym wieku też zaczęłam malować rzęsy. Wyzywający strój? W latach 90. modne były krótkie bluzki, siatki, dzwony, teraz ta moda wraca. Z kolei w 60. większość dziewczyn nosiła bardzo krótkie mini, które ledwo co zasłaniały pupę - nie popadajmy w paranoję. Dajmy im wolność wyboru I wyrażania siebie.
Jesteś czynnie zaangażowana w pomoc i wsparcie dla kobiet dotkniętych przemocą domową i seksualną, prawda?
Tak, trzy lata temu dołączyłam do międzynarodowego projektu społeczno-muzycznego "Sounds like Women", stworzonego przez moją koleżankę Luizę Staniec, która notabene sama doświadczyła przemocy. Wypuściłyśmy singiel "Tell me why", który znalazł się nawet w kilku regionalnych stacjach BBC, ale co ważniejsze była to dla mnie okazja do poznania wielu fantastycznych kobiet - bardzo silnych, niestety doświadczonych przez życie.
Ten projekt pokazał mi, że możesz spotkać najpiękniejszą, najcudowniejszą i najszerzej uśmiechającą się kobietę, a nawet nie pomyślałabyś, że mogła ona przejść przez piekło. Jestem ambasadorką tego projektu w Polsce. Trzy lata temu, przed pandemią zrobiłyśmy piękną i ważną trasę z Wysokimi Obcasami.
To cię zainspirowało do stworzenia akcji "Możesz mi powiedzieć", która ma wspierać osoby dotknięte przemocą seksualną?
Któregoś razu w moje głowie zaczęły się kotłować słowa, których kobiety i dziewczyny wysłuchują na co dzień: "nie ubieraj się zbyt seksownie", "nie prowokuj", "nie zakładaj takiej krótkiej spódniczki", "nie chodź sama w nocy", "a z tym dekoltem to dokąd", "żebyś potem nie płakała" - to zainspirowało mnie do napisania piosenki "Panno Chłód", która jest na mojej nowej płycie.
Wszystkie te pouczające zdania, które wymieniłam i "dobre rady" na temat tego, jak mamy się zachowywać, postępować, wyglądać - od najmłodszych lat ładuje się dziewczynkom do głowy. Często z troski, ale zupełnie bez świadomości, co mogą spowodować. A powodują to, że jeżeli dojdzie już do doświadczenia przemocy seksualnej, to bardzo często taka kobieta słyszy: "sama jesteś sobie winna" i faktycznie też tak się czuje, i jest to jeden z powodów, dla którego nikomu o tym nie mówi.
Napisałam więc do Renaty Durdy, kierowniczki Niebieskiej Linii IPZ, że mam taką piosenkę i zapytałam, czy może byłaby zainteresowana kampanią społeczną. Bardzo się ucieszyła. Później dołączyli: Amnesty International Polska, Fundacja Feminoteka, Avon oraz Avon Kontra Przemoc. Wspólnie stworzyliśmy kampanię "Możesz Mi Powiedzieć", mającą nieść pomoc kobietom, które doświadczyły przemocy seksualnej.
Rozmawiałam z wieloma kobietami i wiem, że prawie każda słyszała słowa, o których piszę w utworze. Czerpałam z doświadczeń nas wszystkich. Niestety nadal nie uczy się młodych, że są granice, których przekraczać nie wolno.
Samo pojęcie "granica" w ogóle wydaje mi się obecnie dosyć abstrakcyjne.
Prawda. Żyjemy w wiecznym przekraczaniu naszych granic - wszyscy. Dzieje się to już w dzieciństwie, np. gdy zmusza się dziecko do jedzenia, kiedy ono ewidentnie nie jest już głodne.
Nawet moja ukochana babcia to robiła, wpychała mi zupę na siłę. Pamiętam, że byłam tym umęczona - "za mamusię, za tatusia...". Rozumiem, czemu to robiła. To pokolenie, które przeżyło wojnę, głód i chciała o mnie jak najlepiej zadbać.
Również to, co dzieje się między dziećmi: szarpanie za włosy, szturchnięcia, skradzione całusy, tłumaczone nam jako: "podobasz mu się". Potem przeradza się to w komentowanie wyglądu, ubioru, cmokanie, gwizdanie - to wcale nie jest przyjemne dla kobiet. A od dziecka wmawia się nam, że jest to forma "adoracji".
"Końskie zaloty".
No właśnie... Pamiętam, że kiedy jeszcze byłam w szkole i kolega mnie tak zaczepiał. Niby się z tego śmiałam, ale gdy dłużej o tym myślałam, dochodziłam do wniosku, że to wcale nie było miłe czy fajne, źle się z tym czułam.
Przestajemy rozróżniać, co jest okej, a co nie jest?
Według badań, niestety kobiety często mają problem z oceną tego, co jest np. flirtem, a co molestowaniem. Biorąc pod uwagę w czym wzrastamy, w ogóle mnie to nie dziwi.
Rocznie 100 tysięcy kobiet w Polsce, a wiadomym jest, że te statystyki są zaniżone, jest dotkniętych przemocą seksualną, a 30 tysięcy kobiet zostaje zgwałconych. W skali całego społeczeństwa 11,5 proc. kobiet doświadczyło gwałtu lub próby gwałtu.
Zatrważające dane.
Niestety aż 53 proc. kobiet nie mówi nikomu, nawet bliskim, o takich doświadczeniach.
Może po prostu boją się mówić o swoich doświadczeniach, boją się oceny? Popatrzmy, chociażby na głośną sprawę Billa Cosby'ego i kobiet, które latami milczały. Dopiero niedawno sprawa ujrzała światło dzienne.
To na pewno są bardzo delikatne tematy. Wiesz, jeśli taki mężczyzna jest u władzy, ma koneksje, jest bardzo znaną osobą, a jeszcze do tego lubianą, tak jak był Bill Cosby, to niezwykle trudno jest mierzyć się z taką sytuacją albo coś "udowodnić". Ja sama go uwielbiałam, wszystkie dzieciaki kiedyś oglądały Cosby'ego i gdy dowiedziałam się, czego przez lata się dopuszczał, to aż zrobiło mi się niedobrze.
Sądzę, że w Polsce w dużej mierze problem wynika z tego, jak jesteśmy edukowani i wychowywani. Nawet jeden z polityków powiedział kiedyś publicznie, że: "prostytutki nie można zgwałcić". Wielu uważa, że nie ma czegoś takiego jak gwałt w małżeństwie, bo w końcu przysięgała, to ma obowiązek – to przerażające.
Według polskiego prawa, gwałtu nie było, jeśli nie ma śladów przemocy. Nic więc dziwnego, że rocznie z 30 tysięcy aktów gwałtu zgłaszanych jest tylko 2300. Między innymi Feminoteka i Niebieska Linia walczą o zmianę prawa w tym zakresie. Ale przyczyn niezgłaszania jest wiele: wstyd, lęk przed konfrontacją ze sprawcą czy jego chęcią zemsty, a także strach przed ostracyzmem społecznym.
A jak w tym wszystkim oceniasz rolę państwa i kwestię braku edukacji seksualnej w polskich szkołach?
Tragedia. Duża jest tu wina państwa i systemu. Gdybyśmy mieli dobrze przeprowadzoną edukację seksualną, ale taką, którą stworzyłyby organizacje pozarządowe, mające w tym wieloletnie doświadczenie - mielibyśmy szansę coś realnie zmienić.
Nie ma co liczyć, że ona się pojawi, bo nic na to nie wskazuje. Jedyna edukacja seksualna w Polsce, jaka może się wydarzyć, to taka, której będą poszukiwać świadomi rodzice. Żyjemy w dziwnym kraju, w którym udaje się, że seksu nie ma! A przecież to nie bocian nas przyniósł.
Dzieci dojrzewają coraz szybciej, dziewczynki zaczynają miesiączkować już nawet jako 9 -latki i to nie jest tak, że jak się nie będzie edukowało dzieci, to one nie będą się tym interesowały.
Oczywiście, że się interesują i trafiają na możliwie najgorsze wzorce.
Oglądają pornografię, a potem mają spaczony obraz tego, czym seks jest. Pamiętam moje pierwsze doświadczenie z pornografią i nie wspominam tego dobrze.
Ile miałaś wtedy lat?
Miałam 10 lat i byłam tym przerażona! Z koleżanką obejrzałyśmy 5 minut filmu i naprawdę nie wiedziałam, jak mam się zachować. I to jest właśnie to, że nie mówi się dzieciom, jak działa ciało - więc zaczynają interesować się samodzielnie. Rozumiem, że rodzice mogą się bać rozmowy z pociechami. Nie mam swoich dzieci, ale wierzę, że jest to trudne. Jednak niezwykle ważne jest, aby przeprowadzić taką rozmowę - z miłością i czułością.
A czy będąc kobietą i słuchając historii tych wszystkich kobiet - nie boisz się np. iść samotnie wieczorem pustą ulicą czy jechać taksówką?
Boję się i miałam złe doświadczenia. Jako 16-latka postanowiłam wrócić z koleżankami autostopem, bo autobus nie przyjechał. Była to godzina 14:00, a odległość z jednej miejscowości do drugiej to zaledwie 5 km. Byłyśmy we trzy, więc teoretycznie nic złego nie mogło nam się przydarzyć.
W samochodzie było dwóch mężczyzn, po chwili wyczułyśmy od nich alkohol. Gdy dojechałyśmy do naszego miasta, poprosiłyśmy, żeby się zatrzymali, a oni powiedzieli, że tego nie zrobią i zaczęli się śmiać. Moja koleżanka otworzyła drzwi i zaczęłyśmy wyskakiwać z jadącego samochodu. Krzyczeli za nami: "Wracać ku*wy!". Od tego momentu nigdy nie jechałam stopem, z Blablacara też bym nie skorzystała. Przez całe życie, jak wiele kobiet, miałam niejedną taką historię.
Jak można pomóc kobietom dotkniętym przemocą seksualną lub co taka osoba może zrobić?
Najważniejsze jest mówienie. To, aby taka osoba porozmawiała z ludźmi wykwalifikowanymi, albo zaufanymi bliskimi, którzy otoczą ją opieką. Duszenie w sobie trudnych doświadczeń jest jak siedzenie na bombie z opóźnionym zapłonem. To zawsze odbije się na psychice i zdrowiu. Mówiąc, mamy szansę coś zmienić, być może też ochronić kolejne osoby.
Pod numerem Niebieskiej Linii: 116 123 można porozmawiać z psychologiem, prawnikami, psychoterapeutami, którzy pokierują i doradzą, jakie kroki podjąć. Numer jest dostępny 24/7. Można również skontaktować się z Feminoteką pod numerem: 888 88 33 88. Dla kobiet z Ukrainy: 888 88 79 8.
Jaki apel wystosowałabyś do kobiet i mężczyzn?
Odetnijmy się od tego, co było kiedyś. Edukacja seksualna to przyszłość. Ważna jest rola rodziców i to, jak wychowują swoje dzieci - nie tylko dziewczynki, ale również to, jaki przykład dostają chłopcy od swoich ojców. Szanujmy swoje granice i nie bójmy się mówić, gdy dzieje nam się krzywda.