Konrad Piasecki bezpardonowo przepytał Sławomira Cenckiewicza na temat obecności rosyjskiego szpiega w instytucji zajmującej się likwidacją Wojskowych Służb Informacyjnych. Jak się okazało, Tomasz L., którego w marcu zatrzymano za szpiegostwo na rzecz putinowskiego reżimu, był podwładnym Cenckiewicza.
Reklama.
Reklama.
Dziennikarze stacji TVN24 ustalili, że zatrzymany w marcu Tomasz L., pracował przy likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych
Przełożonym Tomasza L. był Sławomir Cenckiewicz, który teraz nie jest w stanie wyjaśnić, kto zdecydował o składzie członków komisji likwidacyjnej WSI
Tomaszowi L. przedstawiono zarzut szpiegostwa na rzecz Rosji
W TVN24 wyemitowano reportaż pt. "Historia agenta", w którym przedstawiono historię zatrzymanego przez ABW Tomasza L. W marcu zarzucono mu szpiegostwo na rzecz Rosji. Jak później ustaliła telewizja, Tomasz L. był współpracownikiem zespołu zajmującego się likwidacją Wojskowych Służb Informacyjnych.
Sławomir Cenckiewicz gubi się w informacjach nt. Tomasza L.
O sprawę szczegółowo został zapytany Sławomir Cenckiewicz, który był gościem wtorkowego programu Konrada Piaseckiego na antenie TVN24. Dziennikarz szczegółowo pytał go między innymi o to, kto do WSI wprowadził Tomasza L.
Odpowiedź historyka na pytanie nie była jednak tak jednoznaczna, jak miał to powiedzieć prawicowemu portalowi "Do Rzeczy". Tam czytamy, że to "Radosław Sikorskiwprowadził do komisji konia trojańskiego". W telewizji TVN24 bliski współpracownik Antoniego Macierewicza nie był już tak bezpośredni w osądach.
Skąd wziął się szpieg w komisji ds. likwidacji WSI?
Sławomir Cenckiewicz wyjaśnił, że sam został zwerbowany przez Pałac Prezydencki, za pośrednictwem Antoniego Macierewicza. To jednak nie tak, że mógł stworzyć sobie do tego zespół. Otrzymał on listę osób, które miały z nim rozpracować WSI. Ta została mu przedstawiona w dniu jego przyjazdu do Warszawy. Wśród współpracowników było zaledwie kilku cywili.
Na pytanie dziennikarza, czy Cenckiewicz nie próbował weryfikować pochodzenia osób, które zostały mu przydzielone do pracy przy poufnych dokumentach, współpracownik Antoniego Macierewicza odpowiedział, że próbował, ale było to skomplikowane.
– Ja się jego nie pytałem o to "skąd pan się tu wziął". Pojawił się problem, skąd się wzięła ta lista i w zależności od tego z kim się rozmawiało, to Radosław Sikorski mówił, że z małego albo dużego pałacu (urzędu miasta lub Pałacu Prezydenckiego - red.), a Macierewicz mówił "no na pewno piętnastu żołnierzy to nie jest z pałacu" (...) Każdy mówił, co chciał, ale ja się nigdy nie dowiedziałem, kto od kogo jest, chyba że sam powiedział – wskazał Sławomir Cenckiewicz.
Po czym przyznał on, że układ wskazywał, że był to człowiek ze środowiska Lecha Kaczyńskiego lub Kazimierza Marcinkiewicza.
W rozmowie z Konradem Piaseckim były szef Komisji ds. Likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych powiedział, że Tomasz L. miał dostępy, ale wyłącznie do niektórych dokumentów. Jak wyjaśnił, jak każdy dopuszczony miał poświadczenie wydane przez ABW, bo był pracownikiem archiwum.
Dodał jednak, że tylko niektóre osoby z zespołu miały dojście do centrali, w której spoczywały najważniejsze tajemnice, tymczasem L. miał zostać "wysłany w teren". Cenckiewicz przyznał, że to nie oznacza, że nie miał absolutnie żadnych możliwości, by wynieść cenne dla Rosjan informację, ale jego zdaniem były one ograniczone.
Były szef komisji likwidacyjnej WSI powiedział również, że najważniejsze informacje dotyczące działań WSI zostały opublikowane przez Antoniego Macierewicza w raporcie. Nie był jednak w stanie odpowiedzieć, dlaczego Macierewicz zlecił przetłumaczenie dokumentu na język rosyjski. Jedyne co powiedział, to planowano go przetłumaczyć również na inne języki.
Sławomir Cenckiewicz przyznał, że do dziś nie został przesłuchany w sprawie przez ABW. Jak powiedział, czeka na tę rozmowę od marca, czyli od momentu zatrzymania Tomasza L. Obecność szpiega w strukturach WSI nazwał "błędem systemu", ale jak dodał "żadne państwo nie jest w stanie takiego błędu uniknąć".