
Depardieu zszokował Francję i świat peanami pod adresem Putina i Rosji, którą nazwał "wielką demokracją" po tym, gdy uzyskał rosyjskie obywatelstwo. Czy aktor jest tylko pionkiem w grze Putina z Unią? A może jego słowa to kolejny z żartów, z których słynie we Francji Depardieu?
– Jestem w szoku i zastanawiam się, o co mogło mu chodzić. Momentami nie jestem pewien, czy nazwanie Rosji “wielką demokracją” nie jest po prostu żartem – mówi Stephane Włodarczyk, francuski dziennikarz i menedżer kultury polskiego pochodzenia o sprawie listu Depardieu. Jego zdaniem aktor swoimi słowami podważył własną wiarygodność. Ostrzej o aktorze wypowiedział się francuski filozof Andre Glucksmann, który powiedział po prostu: "Jest mi wstyd za niego".
Francuzi takich ludzi jak Depardieu nazywają bon vivant. Uważają go za człowieka wielkiego formatu, oryginała, miłośnika win, żartownisia i skandalistę.
Włodarczyk twierdzi jednak, że bulwersująca wiele osób sprawa zrzeczenia się francuskiego obywatelstwa przez Depardieu nie będzie w stanie zniszczyć we Francji jego legendy: – Choć najlepsze lata ma już za sobą, w ojczyźnie jest postacią kultową i powszechnie kochaną. Od dawna nie zagrał w żadnej poważnej produkcji, ale jego role sprzed lat uczyniły go klasykiem francuskiego kina. Tego nikt mu już nie odbierze – ocenia Włodarczyk.
Depardieu do statusu supergwiazdy i pozycji jednego z najbogatszych Francuzów dochodził stopniowo. Wychowywał się w biedzie, porzucił szkołę, później wmieszał się w czarnorynkowe machlojki i spędził kilka tygodni w więzieniu. – Po okresie burzliwej młodości w 1965 roku zjawił się w Paryżu, gdzie odkrył w sobie aktorskie zdolności – opowiada krytyk filmowy Wiesław Kot. – W 1967 wystąpił w filmie “Bitnik i koteczek”, w którym wcielił się w zbuntowanego młodego człowieka w stylu Jamesa Deana. Oczywiście ten nieco otyły drągal z kartoflowatym nosem nie przypominał fizycznie amerykańskiego gwiazdora, jednak nadrabiał talentem – mówi Wiesław Kot.
– Francuzi takich ludzi jak Depardieu nazywają bon vivant. Uważają go za człowieka wielkiego formatu, oryginała, miłośnika win, żartownisia i skandalistę – opowiada Stephane Włodarczyk. Poczynania aktora od lat są w centrum zainteresowania plotkarskich mediów. Tak było, gdy pod wpływem alkoholu wysikał się na pokładzie pasażerskiego samolotu, gdy pijany przychodził na plan filmowy, i gdy ścigany przez kilka stacji telewizyjnych miał motocyklowy wypadek. Nie inaczej było, kiedy Depardieu przeszedł zawał serca i operację wszczepienia bypassów, oraz gdy w 2008 zmarł jego syn.
Mniej w nim teraz sztuki aktorskiej, więcej operowania własną biografią, twarzą, odcinania kuponów.
Popularność Depardieu nie malała nawet mimo tego, że ostatnio występował raczej w mniej ambitnych rolach, takich jak rubaszny Obelix w serii filmów o dzielnych Gallach walczących z Rzymianami. – Mniej w nim teraz sztuki aktorskiej, więcej operowania własną biografią, twarzą, odcinania kuponów – ocenia Kot, przypominając chociażby udział Depardieu w polskich i rosyjskich reklamach. Swoją finansową potęgę aktor budował również inwestując w wina, firmy i restauracje, stając się jednym z najbogatszych Francuzów. To właśnie ze względu na swoje zarobki postanowił opuścić Francję. Skąd jednak jego sympatia do Rosji?
Depardieu często bywa w Rosji na festiwalach filmowych, m.in. jako członek jury festiwalu w Moskwie, i na wielu innych imprezach z udziałem celebrytów. Wystąpił też w kilku reklamach - m.in. jednego z banków, keczupu oraz sklepu spożywczego. CZYTAJ WIĘCEJ
Aktor miał również utrzymywać kontakty z autorytarnymi władzami republik postsowieckich. W 2012 roku odbył też wizytę w Czeczenii, gdzie publicznie komplementował prezydenta Ramzana Kadyrowa. Stephane Włodarczyk twierdzi, że wschodnie sympatie Depardieu to wyraz anachronicznej już dzisiaj francuskiej miłości do Rosji. – Jeszcze kilkadziesiąt lat temu była ona nad wyraz żywa. Brała się z fascynacji ogromem rosyjskiego imperium, ale także z szacunku dla rosyjskiej literatury i muzyki poważnej – tłumaczy Włodarczyk.
Na nieoczywiste, ale ciekawe wątki geopolityczne sprawy Depardieu zwraca także uwagę Paweł Kowal, lider PJN i ekspert ds. polityki wschodniej. – Zauważmy, że przyznanie Depardieu obywatelstwa wpisuje się w przemyślaną politykę Kremla, który stara się na każdym kroku kompromitować Unię Europejską – tłumaczy Kowal.

