
Podczas jednego z pogrzebów w Bydgoszczy, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, miała miejsce przykra sytuacja. Podczas drogi na cmentarz trumna wypadła z karawanu. Zgromadzeni na ceremonii byli oburzeni. Co ciekawe jednak zakład pogrzebowy zaprzeczył, by taki incydent miał miejsce.
Incydent miał miejsce na bydgoskim cmentarzu przy ul. Wiślanej. Pogrzeb odbył się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Jak donosi jeden z czytelników "Gazety Pomorskiej", po nabożeństwie w kaplicy, trumna została schowana do karawanu. W drodze na miejsce pochówku wypadła na chodnik. Rodzina i znajomi byli zszokowani zaistniałą sytuacją. Ciało zmarłego pozostało wewnątrz trumny.
– Pracownicy zakładu pogrzebowego potrzebowali kilku minut, żeby z powrotem włożyć trumnę do samochodu. Skandal, żeby takie rzeczy się działy. Wstyd dla zakładu pogrzebowego – mówi czytelnik.
Zakład pogrzebowy zaprzeczył
Gazeta postanowiła zadzwonić we wtorek 27 grudnia do zakładu pogrzebowego odpowiedzialnego za tę sytuację. Przedstawicielka firmy nie chciała jednak połączyć dziennikarza z właścicielem. Stwierdziła, że go "nie ma i nie będzie" i dodała, że opisywana sytuacja z pogrzebu "nie miała miejsca". Gdy usłyszała jednak, że istnieją zdjęcia jako dowód w tej sprawie, zamilkła.
Inny rozmówca portalu, który zna szefa wspomnianego zakładu pogrzebowego, stwierdził, że w branży zasłynął m.in. z tego, że na ceremonie wysyła stare pojazdy, które potrafią się zepsuć podczas pogrzebu.
– Pewnie, że wszyscy przedsiębiorcy próbują ciąć koszty, ale nie na wszystkim da się to zrobić. Na załodze także nie wolno oszczędzać. Trzeba najpierw przeszkolić kadrę – dodał.
Szef innego zakładu w Bydgoszczy wyjaśnił, że ewentualną przyczyną incydentu mogło być nieunieruchomienie podłogi w karawanie. Tłumaczył, że w pojazdach są ruchome podłoża, które ułatwiają wstawianie i wyjęcie trumny z samochodu. Wystarczy nacisnąć odpowiedni przycisk, by to zrobić.
Zobacz także
Ksiądz przewrócił się na grób w trakcie pogrzebu
Niedawno pisaliśmy o innej przykrej sytuacji podczas ceremonii pogrzebowej, tym razem z udziałem księdza. Pan Robert 1 grudnia pochował swojego ojca na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku. Postanowił zaalarmować portal tvn24.pl, w związku zachowaniem księdza, który ją prowadził. Jak opisał, duchowny z parafii rzymskokatolickiej św. Maksymiliana Kolbego "chwiał się na nogach, jąkał i mylił kropidło z mikrofonem".
– W końcu przewrócił się na grób podczas ceremonii pogrzebowej – opisał pan Robert. – Do głowy by mi nie przyszło, że ktokolwiek mógłby przyjść poprowadzić tak ważną, podniosłą i przykrą uroczystość w takim stanie, w jakim był on – powiedział, dodając, że ksiądz zdołał rozpocząć ceremonię, ale nie był w stanie jej dokończyć.
– Osoby, które stały z przodu wyraźnie wyczuwały od niego woń alkoholu, a on się jąkał, chwiał i mylił kropidło z mikrofonem – dodał.
