Pokonując pustynie mamy wielu nieprzyjaciół. Upał (dziś na starcie 37 st.!), przeciążenia, brak punktów odniesienia to tylko niektóre, te dające się wytrenować. Ja szczególnie nie przepadam za wydmami. Stawiają bowiem dylemat, którego stawką może być kilkadziesiąt sekund przewagi lub kilkadziesiąt minut straty. Jak na nie wjeżdżać, aby się nie zakopać? A może nie wjeżdżać tylko omijać? A jeśli już wjeżdżać, to co kryje się z nimi? Słynny dylemat ze świata rajdowego – ogniem przez szczyt czy odpuścić. Zyskać można trochę a stracić wszystko. Nawet życie…
Tegoroczny Dakar jest jak wydma. Poziom trudności wczorajszego prologu był lekkim wspinaniem się pod górę, dzisiaj trafiliśmy na prawdziwą stromiznę, a najtrudniejszy szczyt dopiero przed nami. Łatwy początek nie oznacza przecież, że dalej też będzie z też górki - dzisiejszy 250 km odcinek dobitnie nam to uświadomił. Ten etap naszpikowany był pułapkami nawigacyjnymi. Przez przednią szybę wielokrotnie widziałem ślady kół samochodów i motocykli, krążących w poszukiwaniu zakodowanych w naszych GPS-ach way pointów, które trzeba obowiązkowo zaliczyć. Do tego wysokie, bardzo strome wydmy, których pokonanie kilka razy przysporzyło nam sporych trudności i zabrało trochę czasu. Większość odcinka przejechaliśmy jednak bardzo dobrym tempem i finalnie, przekraczając linię mety, zadowolony byłem z naszej jazdy i spodziewałem się wysokiego miejsca po tym dniu. Ale o ile wczoraj zaskoczenie na mecie było na korzyść, to dzisiaj na odwrót. Aż 14 minut straty do najszybszego Stephane’a Peterhansela (w efekcie 8. miejsce w generalce) było jednak sporym rozczarowaniem, ale też uświadomiło, w jak niebywałej dyspozycji jest mój utytułowany kolega z zespołu. Podobnie Giniel de Villiers (TOYOTA). Za to Sainz dzisiaj poza dziesiątką, zaskakująco dobry czas Novistkiy’ego (też MINI) i dobre 25. miejsce Adama Małysza, któremu zaledwie 2 lata wystarczyły, żeby ze skoczka stać się zawodowym rajdowcem.
To będzie trudny rajd i mówię to bez grama rozgoryczenia. Konkurencja jest w najwyższej formie, więc każde zwycięstwo etapowe smakować będzie jeszcze bardziej. A mam zamiar odnieść też to ostateczne w Santiago.