Ratownicy zakończyli poszukiwania kobiety, która pod koniec grudnia zaginęła w górach ze swoim trzyletnim dzieckiem. Od 27 grudnia poszukiwało jej 150 ratowników i policjantów z Polski i Czech. Przeszukanie terenu na polsko-czeskiej granicy zakończyło się znalezieniem ciał kobiety i dziecka.
Reklama.
Reklama.
25 grudnia 2022 roku czeska turystka z trzyletnim dzieckiem zameldowała się w Pecu pod Śnieżką
Kobieta wraz z synkiem wyszła z miejsca noclegu, po czym ślad po nich zaginął
Ciała Jany i Adama znaleziono 2 stycznia 2023 roku
Czeska turystka Jana K. zameldowała się z maleńkim Adamem Cz. w jednym z pensjonatów w Pecu pod Śnieżką, na terenie Czech. To miasto bardzo blisko polskiej granicy. Według relacji czeskiej policji 40-letnia kobieta planowała zostać w pensjonacie do 30 grudnia. Gdy nie odzywała się do swojego partnera, zawiadomił on służby. Te nie odnalazły kobiety i dziecka na terenie pensjonatu.
Z założeń śledczych wynika, że turystka wzięła dziecko na wyprawę na Śnieżkę. Na górę działała jednak tylko pierwsza część kolei do Ruzowej hory. To właśnie tę okolicę przeszukiwali ratownicy i policjanci z Polski i Czech.
Jak podaje portal, w dniu znalezienia ciał planowano skorzystać z pomocy śmigłowca. Poszukiwania jednak zakończono, o czym poinformował Piotr Zamorski, naczelnik Karkonoskiej Grupy GOPR. Policja będzie sprawdzać teraz, jakie są przyczyny śmierci kobiety i jej dziecka. Zakładać można każdy scenariusz.
W góry z rozwagą
Warto zaznaczyć, że ratownicy górskiego i tatrzańskiego pogotowia ratunkowego co roku informują o wypadkach, do których dochodzi z udziałem turystów. Jak wynika z danych, które opisywaliśmy w naTemat tutaj, bez względu na porę roku, ratownicy są ciągle w akcji. Tylko w 2021 roku musieli interweniować blisko 1000 razy, w tym prawie 300 razy z użyciem śmigłowca. Przeważająca liczba interwencji dotyczyła wypraw turystycznych.
Wśród najczęstszych przyczyn interwencji ratowniczych są upadki, zachorowania podczas wypraw, a także... brak umiejętności. Oznacza to, że turyści często nie mierzą sił na zamiary, a szczyty, które próbują zdobyć, okazują się dla nich zbyt trudne. Łącznie, tylko w ubiegłym roku, ratownicy na swojej pracy spędzili prawie 7800 godzin. Zeszły rok nie zakończył się również bez ofiar śmiertelnych. Dla 13 osób wyprawa w góry okazała się być ostatnią.
Liczba ofiar śmiertelnych jednak w ubiegłym roku spadła. W 2020 na szlaku zginęło 25 osób. To jednak znacznie więcej niż w poprzednich latach (2019 - 18 ofiar, w 2018 - 16 ofiar).