Starsza córka Marii Winiarskiej i Wiktora Zborowskiego, choć w ostatnich latach częściej odwiedza Polskę, na stałe mieszka w Brazylii, gdzie wychowuje dwie córki - Milę i Ninę. Hanna Zborowska-Neves zgromadziła pokaźne grono fanek w Polsce, które przepadają za jej poczuciem humoru, momentami ciętym językiem i tym, że nie boi się mówić wprost, co czuje i myśli.
Starsza siostra Zofii Zborowskiej-Wrony chętnie pokazuje dzieci na Instagramie. Celebrytka słynie ze szczerości i otwartości. Nie ma problemu, aby chociażby opowiadać o metodach wychowawczych, jaki stosuje w domu. Często wspominała także o ratowaniu swojego małżeństwa.
Przypomnijmy, że poznała ojca swoich dzieci podczas wyjazdu na wymianę studencką do Hiszpanii. Później studentka prawa na Uniwersytecie Warszawskim przeprowadziła się dla miłości do Fortalezy w Brazylii.
Pracowała w rodzinnej firmie męża, która pośredniczyła w sprzedaży nieruchomości, po czym rzuciła to, aby realizować programy podróżnicze. Po 15 latach związku para nie potrafiła znaleźć wspólnego języka. Polka i Brazylijczyk nie zdołali uratować małżeństwa.
Influencerka mówiła o kulisach związku z Danielem Nevesem nie tylko na Instagramie, ale także jednym z wydań programu "Dzień Dobry TVN" w 2021 roku.
– Z kochanków staliśmy się przyjaciółmi. Kiedy kończy się miłość, to tak naprawdę nie ma sensu się męczyć. To jest bardzo przykre i cały czas mnie to boli. Kiedy nie ma wyjścia, trzeba podjąć męską decyzję – zaznaczyła wówczas, opowiadając o trzech latach prób ratowania małżeństwa i terapii.
Ostatnio Hanna Zborowska była gościnią Kamila Balei w najnowszym odcinku podcastu "Tato, no weź!" dla Radia Złote Przeboje. Influencerka szczerze opowiedziała o tym, jak rozpadł się jej związek z mężem i jak zniosły to jej córki.
"U nas słabo się układało od jakiegoś czasu, zanim mój mąż się od nas wyprowadził. A wyprowadził się na tydzień przed rozpoczęciem pandemii. Fortunnie się złożyło, bo jakbyśmy mieszkali razem w czasie pandemii, to skończyłoby się na rękoczynach. Mieliśmy powolny rozpad, w miarę naturalny" – oznajmiła.
Najstraszniejsze jest to w rozwodzie, kiedy są dzieci. Dzieci bardzo cierpią, obwiniają się. To była jedna z pierwszych rzeczy, jakie powiedzieliśmy, że to nie jest ich wina. Do tej pory cierpię bardzo, że byliśmy na tyle głupi, że przysporzyliśmy tyle cierpienia głównie najstarszej córce.
Było to trudne, ale Nina w końcu zaakceptowała to, że mama i tata do siebie nie wrócą. "Wtedy się szczęśliwie złożyło, że mamy jej najbliższej przyjaciółki też się rozstały, więc dla niej to było takie normalne: 'Aha, teraz się rozstajemy'" – podkreśliła.
"Staraliśmy się nie kłócić przy dzieciach. Kłóciliśmy się, jak one już spały, nie było nigdy jakiegoś mordobicia, afer i tak dalej. Ale była gęsta atmosfera. Największe mieszkanie stawało się malutkie" – przyznała.