O tej tragedii głośno było przez kilka dni. 18-latek, który trzy tygodnie wcześniej odebrał prawo jazdy, zginął w wypadku wraz ze znajomymi: 16-latką i 17-latkiem. Pod każdą wiadomością o tym istna lawina tysięcy komentarzy. O braku wyobraźni, głupocie i brawurze. O beznadziejnych nastolatkach, o tym, że prawo jazdy powinni dostawać powyżej "20-tki". I że w innych krajach lepiej uczą kierowców. Emocje emocjami, ale co o najmłodszych kierowcach mówią statystyki i eksperci?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Za każdym razem wypadek z udziałem 18-letnich, świeżo upieczonych kierowców wywołuje ogromne społeczne emocje. Generuje komentarze w stylu "głupi dorwał się do samochodu" albo "można się tylko domyślać, że 18-latek plus takie auto równać się będzie brawura!" Ale też wysyp propozycji, co zrobić, by do takich tragedii więcej nie dochodziło.
"Coraz częściej uważam, że przez pierwsze 5 lat po otrzymaniu prawka młodzi powinni jeździć z opiekunem" – zasugerował na przykład autor jednego z moto serwisów, gdy w ubiegłym roku w województwie lubelskim 18-letni kierowca passata zjechał z drogi i zatrzymał się na słupie energetycznym.
"Świetny pomysł. Ja przez pierwsze dwa lata tylko z ojcem jeździłem. Nie dawał mi auta. Myślę, że wyszło mi to na dobre" – zareagował jeden z komentujących.
Inni sugerowali: "Trzeba zacząć od podstaw – szkoły jazdy nie uczą jazdy. Człowiek, który dostaje prawko w Polsce, tak naprawdę jest zagrożeniem na drodze", "Trzeba zmienić formułę kursów. Nie powinny uczyć jak zdać egzamin a jeździć".
I tak za każdym razem. Rok w rok to samo. Wszyscy są mądrzy. Wszyscy widzą dziury w systemie. I nic się nie zmienia.
"18-latkowie nie dorośli" do prawa jazdy?
Każda kolejna tragedia z udziałem najmłodszych kierowców wyzwala podobne reakcje. Nie od dziś.
"Młody kierowca powinien przynajmniej rok jeździć z osobą doświadczoną z wieloletnim stażem za kierownicą i mieć zakaz poruszania się samodzielnie" – takie sugestie płyną również teraz, po ostatniej tragedii w Lublinie, która poruszyła Polskę.
Ale też takie, że młodzież powinna uczyć się o ruchu drogowym w szkole, zamiast religii. Że samochód to nie gra na play station i życia nie da się powtórzyć. Że 18-latkowie nie dorośli jeszcze do prowadzenia pojazdów w realnym świecie. Że prawo jazdy powinno być możliwe do uzyskania dopiero po 20. roku życia. A nawet później.
"Prawo jazdy powinno być dozwolone chociaż od 23 roku życia. Wtedy już człowiek zaczyna trochę inaczej myśleć, niż jak ma te naście lat" – komentował jeden z czytelników na profilu FB naTemat.
– To nie jest tak ważne, w jakim wieku ma być wydawane prawo jazdy. Są osoby, które w młodym wieku są odpowiedzialne. Dlaczego, skoro ktoś w wieku 18 lat jest osobą pełnoletnią, ma mieć ograniczony dostęp do możliwości prowadzenia pojazdu? – reaguje na to pytanie Janusz Popiel, prezes Alter Ego, Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych.
Sam robił prawo jazdy w czasie, gdy można je było robić od 16. roku życia. Ale dziś wielu może powiedzieć, że sytuacja jest inna. Inne są też warunki na drogach. Inne samochody. I pewnie inna młodzież. Są też np. smartfony i inne urządzenia, które rozpraszają uwagę.
A jak wynika ze statystyk policyjnych kierowcy w wieku 18-24 lat powodują najwięcej wypadków w przeliczeniu na 10 tys. osób w populacji – 13,77 proc. (kolejna grupa to 25-39 lat – 7,85 proc.).
Najwięcej sprawców wypadków – wśród młodych
W raporcie policji stwierdzono, że na grupę tzw. "młodych kierowców" trzeba zwrócić szczególną uwagę. "W 2021 roku byli oni sprawcami 3 653 wypadków (17,7 proc. wypadków powstałych z winy kierujących), zginęły w nich 382 osoby, a 4 630 zostało rannych. Liczby są niższe od danych ubiegłorocznych: wypadki mniej o 121 (-3,2 proc.), zabici mniej o 49 (-11,4 proc.) i rannych mniej o 84 (-1,8 proc.)" – napisano.
Ile wśród nich jest 18-latków? Tego nie wiadomo.
"Przyczyną 38,2 proc. wypadków, które spowodowali młodzi kierowcy, było 'niedostosowanie prędkości do warunków ruchu', a o ich ciężkości świadczy 55,5 proc. zabitych w wypadkach przez nich spowodowanych. Jest to grupa osób, którą cechuje brak doświadczenia i umiejętności w kierowaniu pojazdami i jednocześnie duża skłonność do brawury i ryzyka" – czytamy.
Janusz Popiel wskazuje na jeszcze jedną rzecz, która wynika z jego doświadczenia. – Najwięcej wypadków z udziałem młodych ludzi, które do nas docierały, to były wypadki w małych miejscowościach. Gdy młodzie ludzie kupowali sobie samochody typu bmw, audi, które mają trochę koni pod maską, natomiast ich stan techniczny jest opłakany. Czasami zdarza się, że są to samochody, które są składakami – mówi.
Kolejnego dnia wypadek zdarzył się w gminie Chełm.
"Kierujący Citroenem 18-latek z gminy Wojsławice rozpoczął manewr wyprzedzania jadącego przed nim Seata w momencie, gdy był już wyprzedzany przez Hondę. W wyniku bocznego zderzenia pojazdów, kierujący Citroenem zjechał z drogi i uderzył w drzewo" – informowała lubelska policja. Czwórka młodych osób trafiła do szpitala.
I znów to samo. Pierwszy komentarz pod postem policji na Facebooku: "Kolejny argument, żeby prawo jazdy było od 21. roku życia".
– Możemy przesunąć granicę wieku w jedną lub drugą stronę, ale czy to nas zabezpieczy przed wypadkami? Jeśli zdarzy się wypadek z udziałem 21-latka, to ktoś powie: Podnieśmy wiek do 23-25 lat? – reaguje na to poseł PiS Andrzej Kosztowniak.
W styczniu ubiegłego roku postulował coś zupełnie odwrotnego – obniżenie wieku, w którym można uzyskać prawo jazdy od 17. roku życia.
– To kwestia indywidualnej dojrzałości ludzkiej, a nie wieku. Jestem osobą, która nie do końca uważa, że bariera 18 lat jako bariera administracyjna jest elementem dojrzałości człowieka. Są ludzie, którzy w młodym wieku jeżdżą bardzo uważnie, powoli, rozważnie, powiedziałbym, że nawet nazbyt bojaźliwie. Ale są też ludzie, którzy mają 50-70 lat i jeżdżą szybko. Nie przekładam tego na element dojrzałości – podkreśla w rozmowie z naTemat.
Zauważa też, że wszyscy kiedyś uczyliśmy się jeździć i popełnialiśmy błędy. – Jeździmy od 20-30 lat i dziś jeździmy świetnie, bo jeździmy długo – mówi.
Dodaje: – Być może ludzie, którzy robią prawo jazdy, powinni jeździć kilka godzin dłużej. Być może powinni mieć zajęcia na torach poślizgowych, żeby widzieli, czym się kończy np. niekontrolowane zachowanie w samochodzie. Być może bardziej do ludzi przemówi element edukacyjny, zabranie ich na tor samochodowy, pokazanie filmów instruktażowych.
System szkolenia kierowców
Sieć kipi od pomysłów. I tu znów wracamy do szkolenia kierowców. Bo ciągle się o tym mówi i nic z tego nie wynika.
"Tak to jest, gdy nauka jazdy w 95 proc. przebiega w korkach, a nie na doskonaleniu umiejętności choćby na śliskiej nawierzchni" – wytykają Polacy.
Janusz Popiel podkreśla: – Jeśli chodzi o młodych kierujących, to należałoby zwrócić uwagę na, moim zdaniem, zły system szkolenia dla kandydatów na kierowców. Nie uczy się sytuacji, w której może nastąpić stan zagrożenia, czego uczy w wielu krajach, w tym skandynawskich, czy w Szwajcarii.
Co robią za granicą? – Gdy kandydat na kierującego zda egzamin praktyczny, to dostaje nie tyle prawo jazdy, co tymczasowy dokument i w ciągu roku w Szwajcarii musi przejść przez kurs, na którym uczy się jak się zachować w różnych sytuacjach, jak uniknąć zagrożenia. Np. że jeżeli przed tobą jezdnia się świeci, to może jest ślisko, więc może należy zwolnić – opowiada.
Jakie pomysły ściągnąłby do Polski? Mówi, że przede wszystkim umożliwiłby doszkalanie się nawet przed egzaminem pod opieką osoby, która posiada prawo jazdy i nie była karana grzywnami za wykroczenia drogowe.
– Większą uwagę przywiązywałbym nie do rozmiarów tablicy rejestracyjnej, a do tego, żeby uczyć ludzi, jak reagować, kiedy stwierdzamy, że może powstać zagrożenie. To może być i infrastruktura, np. stan nawierzchni, ale również inny kierujący, po którym widzimy, że nie wiemy czego się spodziewać. Jest szereg rzeczy, które można by zrobić, ale trzeba by oprzeć to o konkretne analizy. Wiele projektów jest trzymanych w zamrażarce. Bo my nie mamy wizji stworzenia kompleksowego programu poprawy bezpieczeństwa – zauważa.
W ramach rozrywki grupa kolegów, czy kolegów i koleżanek, wsiada do samochodu. I nagle, z nieznanych bliżej powodów, na prostym odcinku drogi kierujący traci kontrolę nad pojazdem. Gdyby zrobić dokładne badania, to mogłoby się okazać, że samochód, który był składakiem, był przekoszony. Czyli nie miał właściwej geometrii.
Janusz Popiel
Alter Ego
Podtrzymuję swoje zdanie, idąc trochę pod prąd. Najbardziej bolą takie przypadki, kiedy słyszymy o wypadku, który spowodowali bardzo młodzi ludzie albo są ofiarami tych wypadków. To bardziej nas rusza, próbujemy na 18-latkach wieszać psy. Ale dorosłe osoby też powodują wypadki, też często nieszczęścia są naszym udziałem.
Andrzej Kosztowniak
Poseł PiS
Są państwa, w których 17-latkowie normalnie jeżdżą samochodami. I są państwa, gdzie granica wieku jest przesunięta do 21 lat. Pytanie, czym różni się człowiek 17,5-letni od 19-latka, jeśli on będzie człowiekiem nieodpowiedzialnym i niepoważnym? Oczywiście możemy przyjmować, że im człowiek starszy, tym bardziej poważny, ale wiemy, że bardzo różnie to wygląda.
Andrzej Kosztowniak
Poseł PiS
Są kraje, gdzie świeży kierowca nie może prowadzić w nocy, są ograniczenia dla niego co do prędkości. System szkolenia w Wielkiej Brytanii obejmuje i jazdę po mieście, i jazdę na autorstradzie. U nas rzadko uczy się jeździć po drogach szybkiego ruchu. U nas są stałe trasy, po których egzaminatorzy jeżdżą.