Oglądając niektóre starsze produkcje, można dostać ciarek na plecach – wszystko przez to, z jaką dokładnością przepowiedziały dzisiejsze technologie oraz współczesne problemy. Oto dziesięć filmów, które przewidziały przyszłość.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niektóre filmy wyglądają jak nakręcone przez futurologów.
W tej kategorii dominuje kino science fiction, chociaż w produkcjach innych gatunków również pojawiały się technologie, które do powszechnego użytku weszły dopiero jakiś czas temu lub problemy, z którymi mierzymy się dopiero teraz.
Oto dziesięć filmów, które przewidziały przyszłość.
Telemaniak, reż. Ben Stiller (1996)
"Telemaniak" to czarna komedia z Jimem Careyem, która udowadnia, że Ben Stiller to nie tylko ten śmieszny aktor z "Zoolandera" i "Nocy w muzeum", ale także inteligentny i sprawny reżyser.
Na końcu filmu główny bohater wygłasza przemówienie, które brzmi dosłownie jak przepowiednia dzisiejszego świata: "Wkrótce w każdym amerykańskim domu będą zintegrowane telewizory, telefony i komputery. Na jednym kanale będzie można odwiedzić Luwr, a na innym obejrzeć zapasy. Możliwościom nie będzie końca!" – wykrzyczał Chip Douglas, nie wiedząc, że przepowiada sposób, w jaki ludzie będą korzystać z technologii w XXI wieku.
2001: Odyseja kosmiczna, reż. Stanley Kubrick (1968)
Klasyczny film science fiction Stanleya Kubricka przygotował nas na nadejście wielu rzeczy. W "2001: Odysei kosmicznej" pojawiają się między innymi urządzenia przypominające dzisiejsze tablety, a także przedstawiona zostaje koncepcja turystyki kosmicznej (czyżby była to inspiracja dla SpaceX Elona Muska?).
To jednak nie koniec. Diaboliczna sztuczna inteligencja z filmu, czyli HAL 9000 wywołuje niepokojące skojarzenia z dzisiejszą Siri albo Alexą. Pytaniem jak zwykle pozostaje – czy one też kiedyś zwrócą się przeciwko nam?
Pamięć absolutna, reż. Paul Verhoeven (1990)
"Pamięć absolutna" to (celowo) kiczowata perełka od skandalisty Paula Verhoevena z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Co w filmie holenderskiego reżysera było jedynie wymysłem, a dziś stało się rzeczywistością?
Taksówki firmy Johnny Cab przypominają samojezdne samochody Google'a, które być może jeszcze nie są w codziennym użytku, ale może za jakiś czas już będą. Skanery bezpieczeństwa z filmu są już natomiast z powodzeniem stosowane na lotniskach (choć trzeba przyznać, że w "Pamięci absolutnej" maszyny prezentują się bardziej cool).
Masz wiadomość, reż. Nora Ephron (1998)
"Masz wiadomość" to klasyka komedii romantycznej z Tomem Hanksem oraz Meg Ryan. Film stał się kultowy jednak nie tylko za sprawą ekranowego romansu pomiędzy głównymi bohaterami.
Pod koniec lat 90. nawiązywanie znajomości i flirt przez internet dopiero raczkowały, a dziś są jednym z najpopularniejszych sposób na poznanie drugiej połówki. Coś, co w filmie zostało pokazane jako niecodzienne, współcześnie jest normą.
Mad Max 2 – Wojownik szos, reż. George Miller (1981)
Szalonych maszyn oraz przywodzącej na myśl praktyki sado-maso ubrań z post-apokaliptycznego świata filmu "Mad Max 2 – Wojownik szos" póki co jeszcze nie uświadczyliśmy na ulicach.
Sama fabuła filmu wydaje się niestety jednak prorocza. W świecie filmu wyreżyserowanego przez George'a Millera najcenniejszym surowcem jest benzyna, a wojny toczone są właśnie o nią. Brzmi niezwykle znajomo, prawda?
Videodrom, reż. David Cronenberg (1983)
David Cronenberg to reżyser, który sztukę technofobicznych horrorów opanował do prawdziwej perfekcji. W "Wideodromie" roztacza wizję wyjątkowo uzależniającego kanału telewizyjnego prezentującego akty przemocy, który tworzony jest przez jego użytkowników.
Ten model dystrybucji do złudzenia przypomina to, w jaki sposób funkcjonuje YouTube. Przekaz filmu grozy Kanadyjczyka można jednak interpretować jeszcze bardziej mrocznie, jako zapowiedź plagi uzależnień od brutalnego internetowego porno.
Powrót do przyszłości II, reż. Robert Zemeckis (1989)
W filmie "Powrót do przyszłości II" Marty przenosi się w czasie do 2015 roku, co sprawia, że możemy zweryfikować, które założenia twórców kultowej produkcji w reżyserii Roberta Zemeckisa faktycznie się sprawdziły.
Być może nie doczekaliśmy się jeszcze latających deskorolek ani butów, które same się zawiązują, ale osiem lat temu takie urządzenia, jak płaskie telewizory czy komunikacja przez Skype'a, były nam doskonale znane.
Truman Show, reż. Peter Weir (1998)
Seans "Truman Show" nie ominął chyba nikogo, kto kiedykolwiek miał telewizję (puszczano go kiedyś namiętnie w telewizji). Komediodramat science fiction z Jimem Careyem słusznie przewidział, jak będzie wyglądała rozrywka w XXI wieku.
Mowa oczywiście o popularności wszelakich reality show oraz skłonności influencerów do relacjonowania każdej minuty ze swojego życia. Co zabawne, chociaż dla tytułowego Trumana odkrycie, że jest obserwowanym przez 24 godziny na dobę było horrorem, dziś wiele osób robi to z uśmiechem na twarzy i na własne życzenie.
Dick Tracy, reż. Warren Beatty (1990)
"Dick Tracy" to nagrodzona Oscarem komedia kryminalna, w której nie uświadczymy za wiele futurystycznych wynalazków. Jeden z nich jednak przykuwa uwagę, gdyż to urządzenie, które obecnie używa wiele osób.
Chociaż trzydzieści lat temu należący do głównego bohatera zegarek, przez który można było rozmawiać, wydawał się gadżetem dla detektywa, dzisiaj ze smartwatchy z powodzeniem korzystają nawet babcie.
Łowca androidów, reż. Ridley Scott (1982)
W "Łowcy androidów" akcja dzieje się w 2019 roku i (jak można było skonfrontować cztery lata temu) prawdziwemu Los Angeles jeszcze daleko było do futurystycznej wizji z filmu Ridleya Scotta.
Nie oznacza to jednak, że nic z wizji inspirowanej powieścią Philipa K. Dicka ostatecznie się nie ziściło. Najbardziej oczywistym elementem dzisiejszej rzeczywistości, który w filmie był przedstawiony jako kosmiczny, są dzisiejsze trójwymiarowe billboardy.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.