Powstające w Trzebini zapadliska są efektem podnoszenia się zwierciadła wód gruntowych, które zostało wywołane zakończeniem eksploatacji w pobliskiej kopalni Siersza. Największe z nich powstało we wrześniu ubiegłego roku na trzebińskim cmentarzu. O sprawie zaczęło być głośno w całej Polsce, bo ziemia pochłonęła wtedy 40 grobów, co w naTemat.pl szeroko opisała Katarzyna Zuchowicz.
I chociaż zapadanie się ziemi zdarzało się na tamtych terenach już wcześniej, to tym razem dzieje się to coraz bliżej terenów zamieszkałych. Jak wylicza burmistrz Trzebini Jarosław Okoczuk, na terenie miasta powstało już 25 zapadlisk. Pierwsze zgłoszenie jest z sierpnia 2021 r. Procesy zapadliskowe intensyfikują się, a mieszkańcy mogą nawet odczuwać drżenie ziemi. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia jeden z mieszkańców odkrył zapadlisko na ogródkach działkowych. Wcześniej w wigilijny poranek mieszkańców zbudziło odczucie małego trzęsienia ziemi. Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego w Chrzanowie poinformowało, że jego magnituda wyniosła 3,3 w skali Richtera.
Ostatnie zapadlisko, o którym poinformowano media, miało miejsce we wtorek 10 stycznia. W środę na antenie radia RMF FM podano, że "część naukowców Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie twierdzi, że mieszkańcy najbardziej zagrożonych obszarów w Trzebini powinni zostać ewakuowani". Wywołało to panikę wśród mieszkańców, a wojewoda zwołał sztab kryzysowy.
Profesor, który wypowiadał się dla radia, czyli Marek Cała w rozmowie z Onetem wyjaśnił później, że użył trybu przypuszczającego, podkreślając, że "w razie niebezpieczeństwa" ewakuacja "byłaby potrzebna", nie zalecił jej natomiast.
W rozmowie z tym samym portalem Jarosław Okoczuk, burmistrz Trzebini podkreślił, że po usłyszeniu tego komunikatu zadzwonił do prezesa Spółki Restrukturyzacji Kopalń, żądając od SRK przedstawienia oficjalnego stanowiska, a wojewoda małopolski w trybie doraźnym zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego.
Spotkanie rozpoczęło się od wyjaśnień prof. Marka Cały, który na początku zaznaczył, że nie dysponuje wynikami badań terenu, ale jako osoba od ponad 30 lat związana naukowo z górnictwem czuje się osobą kompetentną, by mówić o możliwych zagrożeniach związanych z procesami zapadliskowymi. O swojej wypowiedzi dla radia RMF mówił, że została przeinaczona.
SRK i burmistrz twierdzą, że mieszkańcy są bezpieczni. – Wiemy, gdzie była prowadzona eksploatacja, ale dopiero wyniki badań prowadzonych georadarem pokażą nam, co właściwie się pod ziemią znajduje – mówił podczas sztabu kryzysowego Janusz Smoliło, prezes SRK. Jednak na pełen raport szykowany przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń musimy poczekać jeszcze miesiąc.
Burmistrz podkreśla, że nikomu nie służy dobrze to, że SRK dotychczas "nabierało wody w usta". – Mam nadzieję, że teraz to się zmieni i mieszkańcy oraz media będą częściej informowani o podejmowanych działaniach. W gminie będziemy chcieli co tydzień spotykać się z przedstawicielami SRK, by mieć możliwie najbardziej aktualne informacje – mówił w rozmowie z portalem.