Jak wynika z ustaleń Onetu, Prawo i Sprawiedliwość ma na swoim koncie prawie 1,3 miliona złotych. Wpłat na konto partii dokonali przedstawiciele największych państwowych spółek. Ci powiązani są bezpośrednio z PiS lub objęli stanowiska w momencie, w którym partia doszła do władzy.
Jak podaje redakcja wśród osób, które dokonały maksymalnych dopuszczalnych wpłat na partyjne konto PiS dokonali Daniel Obajtek z Orlenu, Beata Kozłowska-Chyła, Małgorzata Sadurska i Piotr Nowak z PZU, Andrzej Jaworski z PZU Zdrowie, Paweł Szczeszek z Tauronu, Wojciech Dąbrowski z PGE, Filip Grzegorczyk z Zakładów Azotowych Kędzierzyn, Marek Wadowski z Azotów Energia i Leszek Skiba z banku PEKAO. Zapłacili oni po 45 tys. 150 zł, czyli 15-krotnoć minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Ernest Bejda z zarządu PZU zapłacił 45 tys. zł., prezes KGHM Polska Miedź Paweł Zdzikot 44 tys. zł, prezes należących do Azotów Zakładów Chemicznych Police Mariusz Grab 41,5 tys. zł., a Artur Warzocha i Tomasz Szczegielniak z Tauronu zapłacili po 40 tysięcy złotych.
Były poseł PiS Jan Szewczak z PKN Orlen wpłacił 35 tys. zł, a prezes TFI PZU Robert Zima 30 tys. zł. 16 tysięcy wpłynęło na konto PiS od Danuty Penger z PZU Operacje.
Jak ustalił Onet, w nieco mniejszym stopniu lub w formie ratalnej budżet PiS-u zasilają także inni. Wśród nich są wiceprezes PGE Ryszard Wasiłek, który do PiS-u przelewał od lipca 2022 r. co miesiąc po 2 tys. (łącznie 12 tys. zł), a także wiceprezes partii Joachim Brudziński, który co miesiąc przekazuje na konto partii kwotą 2 tys. 750 zł (łącznie 28,5 tys. zł.)
Redakcja wskazuje, że darczyńcy, którzy wspomagają finansowo Prawo i Sprawiedliwość to przeważnie osoby, które na swoje stanowiska zostały obsadzone już za rządów PiS-u. Wśród takich osób są menedżerowie Grupy Azoty oraz Enei.
Dobrowolne przekazywanie kwot na konto partii jest zgodne z prawem. Łącznie PiS dzięki wpłatom zgromadził na koncie partii prawie 1,3 mln zł.
Prawu i Sprawiedliwości pieniądze z pewnością będą potrzebne na organizację kampanii wyborczej. Jak wynika z sondaży, PiS musi zewrzeć szyki, bo popularność ugrupowania leci na łeb.
Co więcej, Polacy nie ufają PiS-owi, czego dowodem jest sondaż dotyczący fałszerstwa wyborów. Jak pisaliśmy w naTemat, tylko 16,9 proc. Polaków jest przekonanych, że nadchodzące wybory parlamentarne będą uczciwe.
Po zsumowaniu odpowiedzi cząstkowych z sondażu wynika więc, że 47,3 proc. Polaków ma większe lub mniejsze obawy ws. możliwych fałszerstw, a 48,3 proc. nie ma takich obaw.