"Jeśli nie wzbogacą oferty programowej, ich telewizja będzie niszówką gorszą od TV Trwam", "Mogłoby się udać, gdyby zaczęli od nadawania w Internecie", "Sami są dla siebie największym zagrożeniem" – takie głosy ekspertów o powstającej prawicowej Telewizji Republika, której redaktorem naczelnym ma być Bronisław Wildstein, przedstawia najnowsza "Polityka".
Jak czytamy w najnowszym numerze "Polityki", w środowiskach prawicowych zapanowała euforia. A to za sprawą Telewizji Republika, zwaną potocznie telewizją Wildsteina, która ma wystartować już 10 kwietnia, w trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej.
Próbkę tego, co będzie prezentowała Telewizja Republika, możemy zobaczyć już dziś za sprawą internetowej telewizji "Gazety Polskiej". Służy ona jako pole doświadczalne przed uruchomieniem stacji z prawdziwego zdarzenia. "Polityka pisze", że sądząc z tej internetowej ramówki, stacja Wildsteina i spółki postawi na publicystykę i "klasyki" prawicowej oferty filmowej. Możemy się więc spodziewać wielu rozmów przy stole, gdzie po jednej stronie zasiadać będą Sakiewicz, Hejke, Gargas, Lichocka czy Kania, a po drugiej głównie politycy PiS.
"Polityka" cytuje także opinie ekspertów, którzy nie dają dużych szans prawicowej telewizji informacyjnej. Powody? W skrócie: koszty, oferta programowa i konflikt w środowisku.
Jak pisaliśmy w naTemat, ostatnio twórcy TVR napisali do widzów z prośbą o pieniądze. Zaapelowali, by sympatycy nabywali akcje telewizji. Jedna w cenie 500 złotych.
"'Będzie telewizja!' - zakrzyknęła Ewa Stankiewicz, czołowa reżyserka tzw. filmów smoleńskich, ogłaszając w Internecie powstanie kanału (jest jego dyrektorką artystyczną). "To jest koniec pewnego świata" - to już wypowiedź Piotra Barełkowskiego, prezesa spółlki Telewizja Niezależna, organizatora nowej stacji.
"Polityka"
Komu mało gadających głów, może poszperać w dziale Film z ofertą klasyków w rodzaju "Mgły" Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej, "Krzyża" Ewy Stankiewicz czy filmu Grzegorza Brauna o Lechu Wałęsie.
"Polityka"
– Oni sami dla siebie są największym zagrożeniem - tłumaczy inny dziennikarz telewizyjny związany z prawicą. – Stankiewicz uważa, że inni reżyserzy i producenci poza nią to głównie zdrajcy. Dla Wildsteina nie ma lepszych niż on sam publicystów i znawców telewizji. Do tego dochodzi konflikt, który tli się między grupa Sakiewicza i Lisickiego. Zawarli sojusz taktyczny, bo obawiają się Karnowskich. Ale gdy przyjdą pierwsze niepowodzenia, zaczną się napięcia.