– Każda partia miewa lepsze i gorsze sondaże, to oczywiste. Jednak odrzucam te, których wyniki drastycznie odbiegają od średniej – mówi #TYLKONATEMAT Krzysztof Gawkowski. Przewodniczący klubu poselskiego Lewicy z oburzeniem odnosi się do najnowszego sondażu IBSP, według którego jego ugrupowanie notuje poparcie... poniżej progu wyborczego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Bo to nie jest wiarygodny wynik. Aktualna średnia sondażowa Lewicy utrzymuje się na poziomie 10 proc. Uważam więc, że IBSP nie podaje aktualnych wyników w swoim sondażu.
To poważne zarzuty. Może je pan dokładniej uzasadnić?
Wszystko, co miałem do powiedzenia na temat IBSP, już powiedziałem. Nie mam ochoty dalej rozmawiać o pracowni, która podaje wyniki zdecydowanie inne niż średnia.
Może jest po prostu tak, że średnia oddaje dotychczasowe wyniki, a wasz trend nagle się załamał?
Naprawdę nie jestem w stanie w to uwierzyć.
Sporo polityków przejechało się na tym, że nie wierzyło złym sondażom. IBSP to pracownia, której zdarza się trafnie przewidzieć wyniki wyborów...
Każda partia miewa lepsze i gorsze sondaże, to oczywiste. Jednak odrzucam te, których wyniki drastycznie odbiegają od średniej za dany okres. Wierzę w wyniki podawane przez IBRiS, Estymatora, Ipsos, czy United Surveys. Czyli te, które powszechnie są brane pod uwagę przy wyliczaniu średniej sondażowej.
Taki "podprogowy" sondaż nie jest jednak pewnym ostrzeżeniem, że lepiej dogadać się z Tuskiem w sprawie wspólnej listy?
Mija już ponad rok, od kiedy Lewica głośno zadeklarowała, że jeśli będzie szansa na stworzenie jednej wielkiej listy, to my na pewno dołączymy. Jednak nasi partnerzy z demokratycznej opozycji mówią dziś, iż na taki projekt nie ma szans i trzeba iść blokami albo startować samodzielnie.
Szkoda, bo Lewica rozumie szerszą perspektywę, w której warto walczyć o 307 mandatów, czyli większość konstytucyjną. Jeśli jednak u innych nie ma woli do budowy wspólnej listy, to my jesteśmy gotowi na samodzielny start.
Jedna lista opozycji to chyba projekt wyrzucony do kosza, ale na blok KO-Lewica też nie ma szans?
Nie, bo to wykluczył Donald Tusk. On twierdzi, że jest zainteresowany tylko opcją, gdy wszyscy idą razem.
A co jeśli Tusk na czas kampanii przebierze się za socjaldemokratę i zacznie podkradać wasz elektorat? Może tak uparcie, aż ta prognoza IBSP się ziści...
Po stronie opozycyjnej jest dziś taki klimat, że chyba nikt nie chce podkradać cudzego elektoratu. Przecież gdyby coś takiego miało miejsce, byłaby to prosta droga do przegranej całej opozycji.
Poza tym formuła "socjaldemokraty Donalda" nie jest do przyjęcia dla lewicowego wyborcy. Ludzie nie uwierzą, że socjaldemokratą jest polityk, który podnosił wiek emerytalny, zwiększał podatek VAT i wzmacniał elastyczność na rynku pracy.
Lewica ma również swoją unikatową agendę prawno-człowieczą, chcemy legalnego dostępu do aborcji, rozdziału państwa od Kościoła i opodatkowania kleru. To jest jedyny lewicowy oryginał, Polacy nie nabiorą się na żadne podróbki.
Wie pan, o co tak naprawdę pytam. Niby darzycie się wzajemnym zaufaniem, ale nie takie rzeczy widzieliśmy w polskiej polityce... Nie ma obaw, że walka będzie brutalna także pomiędzy opozycją i Lewica naprawdę skończy za burtą?
Rysuje pan nierealny scenariusz.
Jesteśmy na początku roku wyborczego, wszystkie scenariusze są możliwe.
Czyli jakie? Chce mi pan wmówić, że powinniśmy bać się wypadnięcia z parlamentu, bo jedna sondażownia – której wiarygodność pan najwidoczniej uparcie autoryzuje –
tak pokazała i nic nie znaczy, że średnia z innych badań to 10 proc.?!
Równie realny jest scenariusz, że cała opozycja zdobędzie ledwo 20 mandatów i PiS będzie rządziło po wsze czasy!
Panie przewodniczący... przecież ja nie mam żadnego interesu w bronieniu jakiejkolwiek sondażowni. Tylko potrafię sobie wyobrazić, że w kampanii wyborczej dojdzie do złamania opozycyjnego zawieszenia broni, a to może zmienić aktualny układ sił.
Ja tymczasem wolę patrzeć na scenariusze realne, a nie nierealne. Realne scenariusze wyborcze są takie, że mamy wyraźnie określone średnie sondażowe dla każdej partii. Realne jest też to, że najlepiej byłoby, gdybyśmy wystartowali we czwórkę – Lewica, KO, PL2050 i
ludowcy.
Nierealne jest natomiast doszukiwanie się opcji, że posłów Lewicy zabraknie w parlamencie lub nie będą współtworzyli oni nowego rządu po pokonaniu PiS.
Czy Lewica nie zanotowałaby wzrostu poparcia, gdyby trochę odpuściła z progresywnym – dla wielu Polaków wręcz rewolucyjnym – światopoglądem i wróciła do wzorców tradycyjnej polskiej socjaldemokracji, czyli skupienia na pracy, płacy i polityce społecznej?
A ja właśnie jestem przekonany, że poparcie dla Lewicy ustabilizowało się na 10 proc. za sprawą aktualnego programu – zarówno światopoglądowego, jak i społeczno-gospodarczego.
Bo przecież nie trzeba głęboko szukać, żeby dowiedzieć się, że jesteśmy za wyższymi płacami i emeryturami. Mamy projekty ustaw reformujące system ochrony zdrowia czy stabilizujące finanse samorządów. Walczymy o sprawiedliwe podatki i państwo
opiekuńcze.
To są fundamentalne postulaty Lewicy, obok dążenia do silnej pozycji Polski w UE, naprawienia praworządności, prawdziwego rozdziału państwa od kościoła, walki o prawa kobiet i mniejszości. Progresywność nasz wynik poprawia, a nie ogranicza.
Gdybyśmy mieli z niej teraz zrezygnować na rzecz "tradycyjnej" socjaldemokracji, to oznaczałby odpuszczenie znacznej części aktualnego elektoratu i poszukiwanie zupełnie nowego. Pomijając już wszystkie inne argumenty, to nie jest dobry pomysł w roku wyborczym.
Przeciętny Polak zapytany o Lewicę powie jednak, że "to ci antyklerykałowie od seksu i gender", o waszych gospodarczych postulatach tyle się nie mówi.
Niekoniecznie, przecież niedawno opublikowano sondaż, według którego Lewica kojarzy się właśnie z walką o prawa pracownicze, przeciwdziałaniem inflacji, nowoczesną edukacją czy zieloną energią.
Wygląda więc na to, że odpowiadamy dziś potrzebom tej dużej grupy wyborców, którzy chcą balansu – zainteresowania gospodarką, polityką społeczną, walką o praworządność, ale i postulatów dotyczących nowoczesnego, progresywnego państwa.
No dobra, to na jakim poziomie zawieszacie ambicje na wybory?
W jesiennych wyborach będziemy mieli wynik dwucyfrowy. Chciałbym, żeby to wynik był lepszy niż 2019 roku i zapewniający nam mocny wpływ na pracę nowego rządu oraz realne wprowadzanie lewicowej agendy w życie.