Yanek Świtała: Na SOR-ze nie jest jak w serialu. Nikt nie krzyczy: Tracimy go!
Wezwanie o 2 w nocy do pani nadużywającej alkoholu. Pani często wzywa zespół ratownictwa medycznego. W wejściu do mieszkania nie ma drzwi. Zamiast nich wisi dywan. – Pukaliśmy przed wejściem we framugę. Otworzył nam pan ubrany jedynie w przykrótką koszulkę, nie miał na sobie bielizny. Zapytał: A co "siem" stało? Weszliśmy i zbadaliśmy pacjentkę. Przy wyjściu koleżanka pyta pana, którego poznaliśmy na początku wizyty: Kim pan jest w ogóle? Na co pan odpowiada (nadal stojąc bez bielizny): Ja? Ja jestem "konkubinem” – opowiada w podcaście Zdrowie bez Cenzury Yanek Świtała, ratownik medyczny, autor książki "Polski SOR. Uwaga będzie bolało”.
To jedna z zabawnych historii, które zdarzyły się w pracy ratownika. Jednak nie zawsze jest zabawnie. Praca w ratownictwie medycznym jest bardzo obciążająca fizycznie i psychicznie. Ratownicy medyczni wielokrotnie narażeni są na ataki słowne i fizyczne szczególnie ze strony pacjentów pod wpływem alkoholu.
Bywa, że na SOR-ze trzeźwy jest tylko personel. Problem nadużywania alkoholu chyba nigdzie nie jest tak widoczny, jak na tym oddziale. Tym osobom ratownicy pomagają tak samo, jak innym. Niestety często są to trudni pacjenci, awanturujący się, a nawet agresywni w stosunku do personelu medycznego. Nasz rozmówca przekonuje, że problem uzależnienia od alkoholu jest w Polsce ogromny.
Yanek tłumaczy, że nie cierpi zapachu przetrawionego alkoholu, ale przecież musi zbadać też tego pacjenta, od którego czuć alkohol. Gdyby nie był w stanie tego zrobić, nie mógłby być ratownikiem medycznym.
Przekonuje, że tematyka ochrony zdrowia powinna być w Polsce traktowana przez media z większą atencją. Denerwuje się, że czasami nawet tematy dotyczące piłki nożnej przesłaniają te, które są bardzo ważne, a dotyczą ochrony zdrowia, która w Polsce wymaga gruntownej reformy.
– Nie jestem zazdrosny o Roberta Lewandowskiego, nie kopię tak dobrze piłki, jak on, ale przecież to dzięki medykom, a nie piłkarzom, udaje się co jakiś czas uratować życie. W skali kraju to naprawdę wiele osób – podkreśla nasz rozmówca.
Pewnie wiele osób nie ma o tym pojęcia, ale ratownicy leczą też… samotność. Ratownicy różnie do tego podchodzą. Często nazywają to wyjazdami do "Pani Leokadii”. Czasami starsze osoby wzywają pogotowie, mimo że nie potrzebują natychmiastowej profesjonalnej pomocy medycznej. Wynika to z samotności, wykluczenia społecznego.
– Samotność osób starszych jest ogromnym problemem w Polsce. To są ludzie schorowani, w trudnej sytuacji finansowej i cierpiący z powodu samotności. Czasami ich stan zdrowia jest taki, że powinni znaleźć się w szpitalu, ale nie wyrażają na to zgody. No więc dzwonią i wzywają zespół ratownictwa medycznego. Ja, zamiast się wkurzać, biorę głęboki oddech i tyle. To tylko 10 minut. Zdarzyło mi się zrobić herbatę i kanapki starszej pani. Nie mam z tym problemu. Jednak czy to są zadania dla ratownictwa medycznego – pyta Yanek.