
„Pani terapeutka to nieszczęśliwa 30-letnia dziewica, która ględzi małżonkom z 20-letnim stażem o istocie związku – żenada”, „Psychologia powstała na użytek wojska, ale spostrzegła się, że na matołach można zrobić zajebisty szmal”, „Terapie małżeńskie są dla sfrustrowanych kobiet, które nie potrafią pogodzić się z tym, że są tak grube i brzydkie, że mąż nie chce już ich bzykać”. Fora internetowe kipią od komentarzy. Przejściowa moda czy skuteczna metoda? Zastanawiamy się, czy terapia dla par ma sens.
Terapia dla dużej ilości osób jest ostatnim ratunkiem, godzą się na nią dopiero wtedy kiedy skończą im się własne pomysły na ratowanie związku
Cechą, która zdecydowanie utrudnia prowadzenie terapii par, jest gotowość terapeuty do ratowania małżeństw przed rozpadem

