Fot. Wojciech Strozyk/REPORTER

Odkąd niemal dwie dekady temu (liczę od wyborów parlamentarnych 2005 roku) formacje Tuska i Kaczyńskiego przejęły w Polsce rząd dusz, było wielu śmiałków, którzy rzucili im rękawicę, będąc święcie przekonanymi, że obywatele mają już serdecznie dość tej sytuacji. Szymon Hołownia też pojawił się na politycznym firmamencie takim myśleniem powodowany. I zapewne nadejdzie taki czas, w którym PO i PiS, jak kiedyś dwie trumny, Piłsudskiego i Dmowskiego, przestaną rządzić Polską. Ale to nie stanie się tej jesieni.

REKLAMA

Zacznijmy od krótkiego cytatu: Od kilkunastu lat dwie partie polityczne próbują podzielić nas na dwa wrogie obozy. I mówią nam, że – jak na wojnie – musimy wybrać front, że trzeba walczyć o Polskę bez PO lub o Polskę bez PiS. A my chcemy wspólnoty.

I teraz pytanie: kto jest autorem tych słów? Szymon Hołownia? Nie, choć na zjeździe swoich działaczy i sympatyków w Łodzi mówił niemal dokładnie to samo. Ale powyższy cytat jest z Roberta Biedronia, z lutego 2019 roku, kiedy ruszał na podbój świata ze swoim nowym ugrupowaniem, "Wiosną".

No to inna wypowiedź: PiS chce nam obalić przyszłość (…) z kolei Platforma buksuje w teraźniejszości.

Szymon Hołownia? Nie, to Ryszard Petru sprzed ośmiu lat.

I może jeszcze taki fragment: To nie jest walka o kilkanaście stołków, tylko o alternatywę dla PO-PiS-u!

Także nie są to słowa (choć równie dobrze mogłyby być) Szymona Hołowni. Tak zachwalał koalicję swojej partii i SLD w kampanii 2015 roku Janusz Palikot.

Odkąd niemal dwie dekady temu (liczę od wyborów parlamentarnych 2005 roku) formacje Tuska i Kaczyńskiego przejęły w Polsce rząd dusz, było wielu śmiałków, którzy rzucili im rękawicę, będąc święcie przekonanymi, że obywatele mają już serdecznie dość tej sytuacji.

Czytaj także:

Szymon Hołownia też pojawił się na politycznym firmamencie takim myśleniem powodowany. W swojej książce "Fabryka jutra" wydanej w 2020 roku tłumaczył, dlaczego zdecydował się na start w wyborach prezydenckich: "bo wojna domowa dwóch frakcji zmieniła się w wojnę plemienną".

Dwa dni temu znów o tym mówił. I zapewne nadejdzie taki czas, w którym PO i PiS, jak kiedyś dwie trumny, Piłsudskiego i Dmowskiego, przestaną rządzić Polską. Ale to nie stanie się tej jesieni.

Bo jesienią Polacy dokonywać będą wyboru cywilizacyjnego – w sondażu dla tygodnika "Polityka" aż 75 proc. ankietowanych uznało, że ta elekcja będzie albo ważniejsza od wyborów w roku 1989 (33 proc.), albo równie ważna (42 proc.), jak tamten czerwcowy dzień, w którym przy urnach pogoniliśmy komunistów i obraliśmy kurs na demokrację i kapitalizm, UE oraz NATO.

Co ciekawe, tak o tych wyborach myślą wyborcy obu stron politycznego sporu. Prezes PiS-u w trakcie swych podróży po kraju wielokrotnie przekonywał, że – tu akurat fraza z Ełku – "te wybory są na miarę tych z 1989 roku. My jesteśmy Solidarnością, oni komunistami".

Trąbią o tym stale "Wiadomości" i TVP Info. Dla szeroko rozumianej Polski demokratycznej wybory będą z kolei bitwą o to, by kraj nie podążał dalej ścieżką węgierską, ku autorytaryzmowi. Tak czy owak, czeka nas fundamentalne rozstrzygnięcie.

I teraz nadszedł czas na realną ocenę sytuacji

Według portalu ewybory.eu obliczającego średnią poparcia dla partii politycznych, PiS i PO zasysają obecnie ponad 62 proc. wszystkich wyborców. Pozostałe formacje notują jednocyfrowe poparcie.

Śmiem zaryzykować tezę, że im bliżej będzie wyborów, tym jeszcze więcej wyborców przyciągnie do siebie największy gracz po opozycyjnej stronie. Nie dlatego, że Platforma Obywatelska jest tak wyśmienita, a dlatego, że jest największa, tzn. dysponująca najwyższym sondażowym słupkiem i dająca nadzieję na pokonanie PiS.

Niechęć do PiS-u może się dla wielu wyborców Polski 2050, PSL-u czy lewicy okazać istotniejszą niż sympatia do ich partii pierwszego wyboru. Niechęć do PiS-u będzie silniejsza niż zdegustowanie tym, jaka jest Platforma, i jakie grzechy ma na swym sumieniu. Oczywiście, nie dla wszystkich, ale dla jeszcze pewnej części elektoratu np. Szymona Hołowni.

Polska 2050 miała swoje chwile chwały, tuż przed powrotem Donalda Tuska do Polski. Wtedy wysunęła się na prowadzenie w rankingu partii opozycyjnych. Ale to już przeszłość. W 2022 roku Szymon Hołownia nie radził sobie nadzwyczaj spektakularnie.

Według przywołanego już portalu ewybory.eu, w styczeń zeszłego roku Polska 2050 weszła z poparciem rzędu niemalże 13 proc., a rok kończyła z 10 proc. W połowie roku spadła na czwartą pozycję w sondażach – została wyprzedzona przez lewicę, potem odzyskała miejsce na pudle, ale różnica między nią a blokiem pod wodzą Włodzimierza Czarzastego to punkt, góra dwa punkty procentowe, czyli przewaga niekoniecznie do utrzymania.

Sny o potędze i pozamiataniu politycznego duopolu mogą się skończyć tak, jak u przywołanych na początku Biedronia, Palikota i Petru.

Tym bardziej że Polska 2050 wciąż egzystuje tylko dzięki wpłatom swoich sympatyków, bo nie ma pieniędzy budżetowych. Po kolejnej wpadce ze sprawozdaniem finansowym (PKW odrzuciła sprawozdanie partii za 2021 rok, wcześniej zaś zakwestionowała sprawozdanie finansowe Szymona Hołowni z wyborów prezydenckich – tę decyzję Polska 2050 zaskarżyła, ale SN skargę odrzucił), ugrupowaniu może być trudniej uzyskać kredyt na kampanię (banki mogą uznać, że Polska 2050 nie radzi sobie z finansami).

Problemem są także kadry

Hołownia deklaruje, że trzeba "puścić młodszych przodem (…) wprowadzić do Sejmu tych, którzy do tej pory jeszcze w polityce nie byli", ale lokalni aktywiści, na których Polska 2050 stawia, mają małą rozpoznawalność w swoich potencjalnych okręgach. Struktury partii też są wciąż in statu nascendi. To wszystko są obiektywne trudności każdego młodego ugrupowania.

Domyślam się, jak kalkulują czołowi politycy Polski 2050, i jest w tym sporo racji. Hołownia musi zakładać, że przy nawet 10 proc. poparcia wprowadzi samodzielnie do Sejmu nawet około czterdziestu posłów. Do tego od siedmiu do dziewięciu senatorów (tyle na razie przypada jego formacji w ramach tzw. paktu senackiego) i będzie miał średniej wielkości, liczący się klub parlamentarny.

Koalicja z PO może tymczasem pozbawić go części wyborców, a przecież Tusk nie da jego ludziom czterdziestu jedynek na listach, skoro okręgów jest raptem 41. A tylko pierwsze miejsce na liście daje niedoświadczonym kandydatom szansę na mandat. Będąc na drugim lub trzecim miejscu, mogą zostać łatwo przeskoczeni przez bardziej zaprawionych w bojach i z większymi pieniędzmi kolegów i koleżanki z PO.

Zysk z samodzielnego startu jest jednak tylko wtedy, jeśli partia faktycznie utrzyma dwucyfrowe poparcie. Jednak wystarczy, że straci dwa lub trzy punkty procentowe, a metoda przeliczania głosów na mandaty będzie działała przeciwko nim, i to drastycznie. Bo na tym poziomie mała strata poparcia równa się duża strata w mandatach.

Zapewne dlatego wypowiedź Szymona Hołowni w Łodzi nie była jednoznaczna. Bo niby z jego słów wynikało, że nie chce żadnej wspólnej listy i idzie do wyborów samodzielnie, a z drugiej strony nie powiedział tego dosadnie i wprost.

Dlatego też wcześniej, podczas grudniowych rozmów z Tuskiem, upierał się, że potrzebuje więcej czasu na podjęcie decyzji, mówił wręcz o wiośnie – bo wiedział, że wówczas będzie miał lepszą orientację, na co go stać, i co jest korzystne dla jego formacji: osobna lista czy wspólny start. Tusk czekał i może udałoby się Hołowni Tuska przetrzymać i do wiosny, ale nastąpił nagły zwrot akcji: głosowanie nad ustawą o SN.

Osobiście uważam, i pisałam Państwu o tym, że wstrzymanie się od głosu lwiej części opozycji było politycznym błędem, daniem Kaczyńskiemu większości, której nie ma, a Ziobrze szansy na dalsze budowanie się na antyeuropejskiej nucie.

Jak to było z tym głosowaniem...?

Ale drugim elementem tych wydarzeń była kwestia zaufania między ugrupowaniami opozycyjnymi. Wszystkie zobowiązały się do pójścia w tej sprawie jednym frontem. Hołownia się wyłamał, w dodatku w brzydkim stylu.

Dziś i sam lider Polski 2050, i jego prawa ręka Michał Kobosko przekonują, że już w środę wieczorem (głosowanie było w piątek) poinformowali partnerów, że zagłosują przeciw. Moje rozmowy z przedstawicielami pozostałych ugrupowań przeczą tej wersji.

Chronologia wydarzeń miała według moich rozmówców wyglądać tak: oto w środę Donald Tusk usiłował się dodzwonić do Szymona Hołowni w zupełnie innej sprawie, ale ów przez cały dzień nie odbierał od niego telefonu.

Wieczorem, o 18:00 ruszyło posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości, podczas którego opozycja zgłosiła swoje poprawki do ustawy. Zostały one odrzucone dopiero w nocy ze środy na czwartek, głosowanie było około wpół do pierwszej.

Skoro, jak twierdzi Kobosko, Polska 2050 rzekomo uzależniała swoje stanowisko od losu tych poprawek, to dlaczego podejmowano decyzję, zanim ich los się rozstrzygnął? W dodatku podczas głosowania na komisji przeciwko ustawie głosuje poseł Polski 2050 Tomasz Zimoch.

Jedna z posłanek Lewicy dzwoni do Włodzimierza Czarzastego w nocy i informuje, że poseł Zimoch wyłamał się ze wspólnych ustaleń. Lewica jest zdziwiona, Polska 2050 uspokaja, że to pomyłka. Do lewicy i ludowców Hołownia telefonuje (tak mówią mi politycy tych formacji) w czwartek po południu. Dopiero wtedy informuje o zmianie zdania.

Następnie Hołownia wykonuje telefon do Tuska. Ten oddzwania wieczorem, umawiają się na piątek rano. PO dowiaduje się, że Polska 2050 zagłosuje przeciwko. Hołownia wysadził w powietrze wspólną listę – słyszę potem od polityka Nowej Lewicy.

Oficjalnie żółci jest mało, nieoficjalnie relacje między Polską 2050 a resztą opozycji pozostają od tamtego głosowania bardzo napięte. Jeśli Hołownia nie zdoła zapewnić sobie trwałego dwucyfrowego poparcia, może zostać do sojuszu zmuszony. Wtedy jednak będzie występował wobec Tuska nie w roli partnera, lecz petenta, co daje mu słabszą pozycję negocjacyjną.

Niekoniecznie też w odwodzie pozostanie mu PSL, bo ludowcy w ostatnich dniach ocieplili swoje stosunki z PO, ruszyły rozmowy o ewentualnym wspólnym starcie (ludowcy muszą być w jakimś sojuszu, bo balansują na wyborczym progu). I jeszcze jedno: Hołownia może zostać oskarżonym o bycie hamulcowym, czy wręcz rozbijaczem wspólnej listy opozycji. Tego niektórzy wyborcy mogą mu nie wybaczyć.