Na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi wydaje się, że nie ma szans, by cała opozycja się zjednoczyła. Czołowi politycy PO, Lewicy i PSL nie zostawiają suchej nitki na Szymonie Hołowni i jednogłośnie nazywają go "grabarzem wspólnej listy".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sondaże polityczne dają opozycji zwycięstwo nad PiS pod warunkiem, że się zjednoczy
Wydaje się jednak, że to definitywny koniec wielkiego planu Donalda Tuska na tegoroczne wybory parlamentarne
Liderzy największych opozycyjnych ugrupowań twierdzą, że oszukał ich Szymon Hołownia, lider Polski 2050
Już w maju ubiegłego roku Donald Tusk zaapelował o zjednoczenie opozycji przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Zaproponował wspólną listę, która – jego zdaniem – zagwarantuje odsunięcie PiSod władzy.
Jednak dzisiaj, na dziewięć miesięcy przed wyborami (zakładając, że odbędą się one w październiku) niewiele wskazuje na to, by cała opozycja się zjednoczyła. Czołowi politycy Platformy Obywatelskiej, Lewicy i Polskiego Stronnictwa Ludowego już mają winnego – Szymona Hołownię, którego nazywają"grabarzem wspólnej listy".
Tusk podczas czwartkowego posiedzenia władz PO miał wprost zasugerować, że Hołownia oszukał nie tylko jego, ale też całą opozycję. – Mimo bezpośrednich kontaktów szefa z Szymonem, dobrej atmosfery w rozmowach z innymi liderami, projekt "wspólna lista" upada. Jeśli brakuje konsekwencji i gry zespołowej, nie ma zaufania, to nie ma podstaw do budowy wielkiego projektu na wybory – powiedział czołowy polityk PO w rozmowie z Wirtualną Polską.
Punktem zwrotnym było ubiegłotygodniowe głosowanie w Sejmie nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym autorstwa posłów PiS, która ma odblokować fundusze unijne z KPO. W rozmowie z WP politycy PO i Lewicy opowiedzieli, jak wyglądała ta sprawa.
To byłoby na tyle, jeśli chodzi o wspólny start opozycji w wyborach?
"W środę ustalenia były jasne dla wszystkich: wstrzymujemy się od głosu. W nocy ze środy na czwartek zaczęły do nas docierać informacje, że Hołownia zmienia zdanie, rzekomo pod wpływem jakichś 'konsultacji', nie wiadomo z kim. W czwartek rano Hanka Gill-Piątek (szefowa koła Polska 2050 – przyp. red.) zapewniała jeszcze, że wszystko jest w porządku i głosujemy razem. W ten sam dzień po południu Hołownia wezwał swoich posłów na spotkanie, a ci następnie przestali odbierać od nas telefony i odpisywać na wiadomości. Jak się skończyła cała historia, każdy wie" – czytamy.
Przypomnijmy, że większość polityków PO, PSL i Lewicy wstrzymało się od głosu, a siedmioro posłów PL 2050 zagłosowało przeciwko ustawie. Rozmówcy WP twierdzą, że wciąż możliwy jest wspólny start PO z PSL (ale Waldemar Pawlak ma mieć wobec Tuska "jakąś dziwną zadrę"), a nawet PSL z PL 2050. Kierownictwo Lewicy ma rozważać samodzielny start (choć Włodzimierz Czarzasty ma "wciąż wierzyć w sojusz z Tuskiem").
O "zaufaniu na opozycji" mówił w czwartek w naTemat Krzysztof Gawkowski, przewodniczący klubu poselskiego Lewicy. "A co jeśli Tusk na czas kampanii przebierze się za socjaldemokratę i zacznie podkradać wasz elektorat?" – zapytał posła Jakub Noch.
– Mamy zaufanie do partnerów z opozycji, które umocniliśmy przez ostatnie miesiące. Nie obawiamy się takich zagrań ze strony Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 czy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Po stronie opozycyjnej jest dziś taki klimat, że chyba nikt nie chce podkradać cudzego elektoratu. Przecież gdyby coś takiego miało miejsce, byłaby to prosta droga do przegranej całej opozycji – odparł Gawkowski.