Wydawało się, że jeśli polscy kibice mają liczyć na duży sukces podczas Australian Open, to oczy powinny być skierowane w głównej mierze na występy Huberta Hurkacza oraz Igi Świątek. Okazało się jednak, że prawdziwą bohaterką teamu Biało-Czerwonych jest Magda Linette. Poznanianka właśnie przedarła się do półfinału Australian Open.
Sukces mającej 30 lat Linette jest niespodziewany, choć Polka dawała pozytywne sygnały, podczas reprezentacyjnego United Cup. Linette – właśnie obok Hurkacza i Świątek – dawała naszej kadrze bezcenne punkty, konsekwentnie ogrywając przeciwniczki.
W przypadku turniejów wielkoszlemowych Polka najdalej w karierze była w III rundzie. Taki rekord obowiązywał w przypadku Linette zarówno w Australii, jak i na kortach Rolanda Garrosa, Wimbledonu oraz US Open. To tylko pokazuje, jak duży wynik osiąga właśnie w Melbourne poznanianka, meldując się już w najlepszej czwórce turnieju.
W mediach społecznościowych zachwytom nad grą Polki nie ma końca. Wystarczy przeanalizować zwycięski ćwierćfinał, w którym Linette uporała się z Karoliną Pliskovą w dwóch setach 6:3, 7:5.
Czeszka, która była liderką rankingu WTA, nie miała wystarczająco dużo argumentów, żeby postawić się polskiej rewelacji. Linette ucieszyła polskich kibiców, którzy od początku Australian Open na trybunach w Melbourne głośno dopingują poczynania naszych reprezentantów i reprezentantek. W internecie można znaleźć skrót całego meczu.
Linette dotychczas najwyżej w karierze sklasyfikowana była na 33. miejscu w rankingu WTA. Tak było na początku 2020 roku. Polka dzięki sukcesowi w Melbourne na pewno wdrapie się do czołowej trzydziestki świata.
Podczas wielkoszlemowego turnieju w Australii nie brakuje wielu polskich wątków. Organizatorzy podkreślają, że polskie reprezentantki mają w Melbourne piękne tradycje. Poznanianka dołączyła do Świątek oraz Agnieszki Radwańskiej, spoglądając na udział w półfinale imprezy.
Liderka rankingu WTA z Raszyna w najlepszej czwórce zameldowała się w poprzednim roku. W przypadku Radwańskiej "Isia" w półfinale była w 2014 i 2016 roku.
W mediach społecznościowych można zresztą zobaczyć moment, kiedy krakowianka gratuluje swojej młodszej koleżance. Radwańska rozgrywa w Australii mecze w ramach turnieju legend.
Linette może jeszcze poprawić rekord swoich rodaczek, jeśli zdoła awansować do finału imprezy. Takiego wyniku nie udało się osiągnąć jeszcze żadnej z Polek w ponad stuletniej historii. Co ciekawe, w imprezie nie bierze udziału ubiegłoroczna triumfatorka Ashleigh Barty. Była najlepsza tenisowa rakieta świata, zakończyła karierę po sukcesie w swojej ojczyźnie.
Czy Linette stać na miejsce w finale? Wydaje się, że poznanianka gra aktualnie swój najlepszy tenis i droga do walki o ostateczny triumf stoi otworem.
Przeciwniczka Polki jest jednak z najwyższej półki. Aryna Sabalenka to reprezentantka, która na światowych kortach nie może się legitymować swoją narodowością. Białoruś oraz Rosja nie mają prawa – ze względu na wojnę w Ukrainie – pojawiać się w jakichkolwiek przekazach związanych z zawodowym tenisem.
Białorusinka preferuje wyjątkowo fizyczny tenis, z którym w przeszłości problemy miała m.in. Świątek. Linette stawia na techniczne zagrania, więc w czwartek będzie okazja do zderzenia dwóch zupełnie różnych tenisowych światów.
Początek starcia Linette z Sabalenką o godznie 11:00 polskiego czasu. Transmisja zostanie przeprowadzona na antenie Eurosportu, podobnie jak wszystkie inne mecze turnieju. W drugim półfinale Jelena Rybakina, pogromczyni Świątek, zmierzy się z Wiktorią Azarenką.
Co ciekawe, Rybakina reprezentuje barwy Kazachstanu, ale dopiero od 2018 roku. Tenisistka urodziła się w Moskwie. Azarenka to druga obok Sabalenki reprezentantka Białorusi. Ona również nie może występować pod flagą swojego kraju.