Więcej lokali wyborczych miało dać PiS-owi wygraną w zbliżających się wyborach. W końcu zapowiadano, że lokale będą w pobliżu kościołów, a to właśnie wśród praktykujących katolików skupia się elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem zdaniem eksperta, zmiana niekoniecznie musi przysłużyć się PiS-owi. Politolog prof. Jarosław Flis wskazuje na jej wady.
Reklama.
Reklama.
Zdaniem eksperta, zmiany liczby lokali wyborczych mogą doprowadzić do chaosu, bo Polacy nie będą wiedzieli, gdzie mają iść głosować
Jeśli lokale powstawać będą faktycznie w okolicy kościołów, najwięcej z nich może powstać w Zachodniopomorskiem, gdzie poparcie dla PiS jest bardzo niskie
Największy problem może dotyczyć miejscowości, które podzielone są wyłącznie formalnie
"Diabelski plan Kaczyńskiego", którym Donald Tusk nazwał pomysł zwiększenia liczby lokali wyborczych w małych miejscowościach i to blisko kościołów, niekoniecznie pozytywnie może skończyć się dla PiS-u. Tak wskazuje politolog prof. Jarosław Flis, który wypowiedział się w sprawie dla Radia Zet.
W rozmowie z rozgłośnią Jarosław Flis wskazał, że najwięcej świątyń jest w miejscowościach w województwie zachodniopomorskim. Tam jednak PiS nie cieszy się zbytnią popularnością, a to oznacza jedno – bliżej będą mieć na wybory zwolennicy partii opozycyjnych.
– Na ziemiach odzyskanych, szczególnie w woj. zachodniopomorskim, w małych wsiach, gdzie dotychczas nie było lokali wyborczych, jest sporo kościołów – i to gotyckich. Podstawowym więc miejscem, gdzie wyobrażenie Jarosława Kaczyńskiego ziści się i przy kościołach powstaną nowe komisje wyborcze, jest Zachodniopomorskie. Województwo, w którym jednak wyniki PiS należą do najniższych w kraju – powiedział prof. Jarosław Flis.
Politolog skomentował, że to zmiana, która nie tylko nie pomoże Prawu i Sprawiedliwości, bo nie jest też profrekwencyjna, za to "przysporzy wielu problemów".
Chaos podczas wyborów w 2023 roku?
Zdaniem politologa zwiększenie liczby lokali może pewnej grupie osób utrudnić wybory. Jak wskazuje, w gronie takich osób są, chociażby mieszkańcy małych miejscowości, którzy od lat są przyzwyczajeni do tego, gdzie chodzą głosować. Tymczasem jeśli zmieni im się położenie lokalu, nawet na bliższe ich miejscu zamieszkania, może się skończyć to tym, że przyjdą głosować, ale w złe miejsce.
Zdaniem politologa taka sytuacja może się zdarzyć na przykład we wsiach rozdzielonych, Przykładem jest Krzemień Pierwszy i Krzemień Drugi. – Formalnie to dwie wsie, ale faktycznie to jedna wieś z jedną szkołą i jednym kościołem w Krzemieniu Pierwszym – wyjaśnił ekspert. Jak dodał, utworzenie dwóch komisji w takim miejscu może zdezorientować część wyborców. – Jak ktoś może wierzyć, że to powiększy frekwencję? – pyta retorycznie prof. Jarosław Flis.