
Do tragicznej sytuacji doszło w Jaworznie. Jak wynika z relacji mamy dziewczynki, ta wracała z kościoła i jechała autobusem z centrum Jaworzna do domu. W pewnym momencie zorientowała się, że pojechała o jeden przystanek za daleko i zadzwoniła do mamy, żeby ktoś po nią wyszedł. Chwilę później zginęła pod kołami auta. Miała wejść na pasy w czasie, gdy światło było czerwone.
12-latka śmiertelnie potrącona na pasach
Wszystko wydarzyło się we wtorek 24 stycznia wieczorem. 12-latka miała wybrać się do kościoła wraz z koleżanką, a potem wracać autobusem z centrum Jaworzna do domu. Jak informuje w swoim komunikacie policja, dziewczynka zagapiła się i przeoczyła swój przystanek. Z racji tego, że było już po zmroku, zadzwoniła do mamy, by ktoś wyszedł po nią i zaprowadził do domu. Telefon wykonała w autobusie.
Następnie wysiadła na przystanku Geosfera, który znajdował się na obrzeżach miasta. Jak w rozmowie z TVN 24 mówiła sierżant sztabowa Justyna Wiszowaty z jaworznickiej policji, to obrzeża miasta, bez zabudowań. - Natężony ruch samochodowy jest latem, gdy otwarty jest znajdujący się tam ośrodek rekreacyjny - centrum edukacji geologiczno-ekologicznej w dawnym kamieniołomie. O tej porze - pustki. A droga, na której znajduje się przystanek autobusowy i przejście dla pieszych - prosta, oświetlona - mówiła.
Mimo tego 12-latka weszła na przejście dla pieszych, chociaż sygnalizacja świetlna nie dawała jej do tego prawa. Została potrącona przez auto około godziny 19.25 na ulicy Świętego Wojciecha.
Policjantka podkreślała, że zgodnie ze wstępnymi ustaleniami dziewczynka została potrącona przez 34-letniego kierującego na przejściu dla pieszych. - Najprawdopodobniej weszła na pasy na czerwonym świetle, nie zastosowała się do sygnalizacji. Tak wynika z zeznań świadków - innych kierujących - opisuje funkcjonariuszka.
Jak podkreśla: "w wyniku licznych obrażeń, mimo wysiłku służb medycznych, dziewczynka poniosła śmierć na miejscu, nie udało jej się uratować". Kierowca był trzeźwy, poruszał się fiatem punto, a na przejście wjechał na zielonym świetle.
Justyna Wiszowaty w rozmowie z portalem podkreślała, że wciąż ustalane są okoliczności tego, jak dziewczynka znalazła się na pasach, "czy się zagapiła, zamyśliła", czy może spoglądała w telefon komórkowy. Zakładane są różne hipotezy.
Sprawca wjechał na czerwonym
W naTemat.pl informowaliśmy także o innym wypadku, w wyniku którego nastoletnia dziewczynka zginęła na pasach. Do tragedii doszło w Warszawie na ulicy Cybernetyki. Stało się to w rejonie skrzyżowania z Komputerową, kierowca Opla śmiertelnie potrącił nastolatkę. Kluczowe jest, że dziewczynka przechodziła na przejściu dla pieszych. Prokuratura postawiła zarzuty kierowcy, a po przesłuchaniu świadków okazało się, że sprawca przejechał na czerwonym świetle.
Prawo o ruchu drogowym do Kodeksu Karnego, a dokładniej art. 177 wyjaśnia, jakie konsekwencje mogą czekać winnego kierowcę. Gdy następstwem wypadku jest śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu innej osoby kierowcy może grozić kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat, a także dożywotni zakaz prowadzenia pojazdu.
Zobacz także
