Strona ukraińska potwierdziła w komunikacie z 25 stycznia, że straciła Sołedar - niewielkie miasteczko 18 kilometrów na wschód od nieustannie atakowanego przez Rosjan Bachmutu. Kreml ogłosił zajęcie regionu już dwa tygodnie wcześniej, dotychczas nie było jednak potwierdzenia ze strony Kijowa.
Brytyjski wywiad oceniał wcześniej, że do odwetu doszło najprawdopodobniej 16 stycznia, a wśród osób walczących z siłami ukraińskimi w tym regionie byli m.in. najemnicy z Grupy Wagnera.
W środę sprawie głos zabrał rzecznik Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Ukrainy Serhij Czerewaty, którego cytują Agencja Reutera i portal Suspilne. – Potwierdzam, że aby ocalić życie personelu wojskowego, ukraińskie siły obronne musiały podjąć decyzję o wycofaniu się z Sołedaru – poinformował Czerewatyj.
Nie powiedział, kiedy konkretnie doszło do odwrotu. Zaznaczył jednak, że stało się to "po miesiącach trudnych walk". – [Nasze siły – red.] spełniły swoje główne zadanie: nie pozwoliły wrogowi na systematyczne przebijanie się w kierunku Doniecka – wskazał Czerewatyj. – Żaden ukraiński jeniec nie został wzięty do niewoli – zaznaczył.
Z wcześniejszych doniesień Instytutu Studiów nad Wojną wynika, że Rosjanie, informując wcześniej o przejęciu miasta, znacznie wyolbrzymili swoje dokonania. W rzeczywistości opanowanie Sołedaru ma nie mieć dla armii rosyjskiej wielkiego znaczenia, bo nie pozwoli jej na kontrolę nad naziemnymi liniami komunikacyjnymi, które znajdują się w stronie Bachmutu.
Niezależny białoruski portal Nexta opublikował nagranie, na którym widać całkowicie zrujnowany Sołedar.
Czytaj też: Groźny myśliwiec wystartował z Białorusi. Może przenosić broń jądrową
Od lutowej inwazji Rosji na Ukrainę minęło już 336. dni, a w wielu regionach jest niespokojnie. Walki toczą się głównie na wschodzie kraju, ale w środę rano alarmy przeciwlotnicze wyły niemal w całej Ukrainie. Z białoruskich lotnisk poderwane zostały myśliwce, które – jak zauważają ukraińskie media – mogą przenosić rakiety o dalekim zasięgu. Do podobnego zdarzenia doszło we wtorek, o czym informowaliśmy w naTemat.pl.
Choć sytuacja jest niespokojna, z najnowszego raportu Instytutu Studiów nad Wojną wynika, że jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę z terytorium Białorusi, to nie stanie się to najprawdopodobniej w najbliższych tygodniach, a na jesieni 2023.
Analitycy think tanku wskazują, że do tego czasu Władimir Putin może m.in. zakończyć kolejny cykl poboru i przeprowadzić z Białorusią wspólne ćwiczenia (w tle jest też m.in. podpisane przez Rosję i Białoruś memorandum). Jednocześnie wciąż nie jest przesądzone, czy do ataku Ukrainy z terenu Białorusi w ogóle dojdzie, ale zdaniem analityków należy brać go pod uwagę.
Czytaj też: Rosja zaatakuje Ukrainę z Białorusi? Nowe memorandum, ISW podaje możliwy termin Jak informowaliśmy, w środę pojawiło się oficjalne potwierdzenie, że Niemcy wyrażają zgodę na przekazanie Ukrainie czołgów Leopard 2. Kwestię tę skomentował już m.in. sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg, który wskazywał niedawno, że pomoc Kijowowi obecnie jest szczególnie ważna, bo wojna wchodzi na ważny etap.
– W krytycznym momencie czołgi Leopard 2 mogą pomóc Ukrainie obronić się i wygrać – powiedział w środę Stoltenberg. Zareagował w ten sposób na decyzję niemieckiego rządu, by wesprzeć Ukrainę czołgami. Czytaj też: Jest oficjalna decyzja ws. czołgów Leopard 2 dla Ukrainy