Sprawa fotoradarów rozgrzewa Polaków do czerwoności. Niektórzy fotoradarów bronią, ale na rząd głównie spada fala krytyki. Platformie w tej sprawie wyzwanie rzucili już między innymi, Tomasz Lis, Łukasz Warzecha i europoseł Marek Migalski. Czy fotoradary pogrzebią popularność PO i Donalda Tuska?
Tomasz Lis wprost wezwał do narodowej walki z fotoradarami. W swoim wpisie na blogu ostro skrytykował ministra transportu Sławomira Nowaka.
Tomasz Lis nie jest jedyną osobą, która wyraziła swój sprzeciw wobec "inwazji fotoradarów". W wielu komentarzach internauci zapowiadają, że ta sprawa to gwóźdź do trumny dla PO i jeśli rząd nie ustąpi, to oni już na Platformę nie zagłosują.
Powtórki z ACTA nie będzie...
Sprawę fotoradarów często porównuje się z protestami w sprawie ACTA. Wśród komentujących padały głosy sugerujące, że teraz może być podobnie, a na ulice wyjdą tysiące wkurzonych kierowców. Do tego jednak, prawdopodobnie, nie dojdzie – a na pewno nie na taką skalę jak w przypadku ACTA.
– Wtedy mieliśmy do czynienia z grupą mocno skonsolidowaną, protestujący byli tym samym pokoleniem. A kierowcy są różni – stwierdza dr. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Nasz rozmówca podkreśla też, że ludzie korzystający z samochodów robią to często ze względu na pracę, wielu z nich ma mało wolnego czasu. Z tego względu trudno oczekiwać, by kierowcy byli tak aktywni społecznie, jak młodzież protestująca przeciwko ACTA.
… Ale PO dostanie lanie
Taki stan rzeczy nie oznacza jednak, że Platformie walka z fotoradarami ujdzie na sucho. – Wśród kierowców jest dużo elektoratu PO i sprawa fotoradarów może być jednym z czynników
demobilizujących do głosowania na partię – stwierdza dr. Chwedoruk. Taka demobilizacja efekt może mieć tylko jeden: spadek popularności Platformy.
Słowa dr. Chwedoruka potwierdza dr Norbert Maliszewski, politolog i specjalista ds. wizerunku politycznego. – Jeśli PO rozpęta wojnę, tak jak to zrobiła w przypadku kiboli lub lekarzy, to będzie to wojna przegrana. Wśród kiboli mało było elektoratu Platformy, ale teraz, wśród osób sprzeciwiających się fotoradarom jest jednak sporo zwolenników PO. I jeżeli rząd będzie starał się walczyć z "mordercami na drogach", jak określił przeciwników fotoradarów minister Nowak, to nie przekona w ten sposób Polaków – ocenia dr Maliszewski.
Nasz rozmówca podkreśla, że postawienie tej sprawy przez PO "na ostrzu noża" zaszkodzi politycznie partii. – Kierowcy są przeświadczeni, że fotoradary służą do nabijania kasy państwu. Tłumaczenie, że to ma zwiększać bezpieczeństwo na drogach, nie trafi do kierowców – stwierdza politolog.
Tusk uratuje sytuację?
Dr Norbert Maliszewski wątpi jednak, by Platforma naprawdę miała wojować o fotoradary i tak ostro stawiać sprawę. Zdaniem politologa, nastroje społeczne uspokoi premier, gdy tylko wróci do Polski. – Donald Tusk ma lepsze ucho do głosu społeczeństwa i jak tylko wróci z nart, to dojdzie do kompromisu – przewiduje specjalista ds. wizerunku.
Jego zdaniem szef rządu postawi na konsultacje społeczne, tak jak to było w przypadku ACTA. – Donald Tusk to polityk, który zrozumiał, że polityka to sztuka kompromisów, a nie prowadzenia ciągłej wojny – zaznacza dr Maliszewski. Pytanie tylko – czy kiedy premier wróci, to nie będzie już za późno na uspokajanie wściekłych na rząd kierowców?
Bardzo przepraszam, ale minister Nowak mówiący, że za pomocą fotoradarów zwiększy moje bezpieczeństwo, przypomina mi facetów na parkingach, którzy mówią, żeby im dać "piątkę", to oni mi popilnują samochodu. Oczywiście płacę "piątkę", ze strachu, że mi go porysują. Czy panowie na parkingu chcą zadbać o bezpieczeństwo samochodu? Mam wrażenie, że w tym samym stopniu, co minister Nowak o moje. CZYTAJ WIĘCEJ
Nowe drogi a nie fotoradary ograniczą śmierć na drogach. Natomiast pomysł odbierania prawa jazdy za podwójne przekroczenie prędkości może przynieść o wiele więcej szkód niż pożytku. CZYTAJ WIĘCEJ