Czy faktycznie Polacy jeżdżą w śniegu jak ciamajdy, czemu zimą jeździmy wolniej i co poprawić w polskim systemie szkolenia kierowców? Na te pytania odpowiada nam Janusz Dudek, instruktor doskonalenia techniki jazdy.
We wtorek rano media obiegła informacja: polscy kierowcy nie boją się fotoradarów. Raptem 9 proc. z nas zwalnia przed takim urządzeniem. Jarosław Kuźniar skomentował to w swoim stylu:
Może jest w tym ziarnko prawdy, bo według badań firmy Goodyear, nadesłanych do naszej redakcji, wynika, że młodzi kierowcy nie czują się po kursie dobrze przygotowani do jazdy w trudnych warunkach. Czy faktycznie z polskimi szkoleniami jest tak źle i czy Polacy jeżdżą jak ciamajdy – pytamy Janusza Dudka, instruktora techniki doskonalenia jazdy ze Szkoły Jazdy Subaru, a także jurora w programie "Wydaje Ci się, że umiesz jeździć?" emitowanym na TVN Turbo.
Polacy w śniegu lub deszczu jeżdżą jak ciamajdy?
Faktycznie czasami aż ciśnie się to na usta, jednak to nie do końca prawda. Podczas jazdy samochodem w grę wchodzi fizyka. W warunkach takich jak teraz opona po prostu szybciej traci przyczepność, więc wiele osób jedzie wolniej. Choć czasami moglibyśmy jechać szybciej wystarczy jednak tylko kilka osób wśród tysięcy innych użytkowników dróg, żeby wyraźnie zmniejszyć płynność ruchu.
Jadą wolniej, bo "tak trzeba", boją się rozwijać prędkości czy może są po prostu technicznie nieprzygotowani do zimowej jazdy?
Podstawą jazdy samochodem jest widoczność, a ta niestety nie zawsze jest najlepsza. Często widzę na ulicach osoby, które mają nie odśnieżone samochody, zgarnięty jedynie na bok śnieg, szyby zaparowane od środka tak,
Państwo walczy nie tylko fotoradarami...
.. Ale też coraz wyższymi karami za popełniane wykroczenia. Policja planuje zwiększyć mandaty nawet dwukrotnie na przestrzeni najbliższych miesięcy. Czy to dobry pomysł? CZYTAJ WIĘCEJ
że nie dziwi fakt tak „ostrożnej” jazdy. Jeśli nie widzę dokładnie co dziadzieje się wokoło trudno się dziwić chęci upewnienia się kilka razy przed każdym nawet najdrobniejszym manewrem. Żyjemy w czasach, kiedy większość osób cierpi na chroniczny brak czasu i poświęcenie kilku minut na odśnieżenie samochodu, czy dbałość o maksymalną przejrzystość szyb w każdym kierunku to nieraz spore wyzwanie. Ale nie ma innego wyjścia. Wycieraczki do tego nie wystarczają.
Nie zawsze mamy jednak możliwość przeciwdziałania wszystkim czynnikom. Przykład lusterek. Nie zapominajmy o nich. Podczas deszczu zostają na ich powierzchni zalegają krople wody, znacząco utrudniające widoczność po zmroku. Można temu przeciwdziałać, a raczej minimalizować skutki poprzez włączenie ogrzewania lusterek. Nie bumy się tego używać. W kontekście widoczności na pewno da się poprawić płynność jazdy w Polsce.
A jak sobie radzimy z zimowymi oponami – o których tak dużo się dyskutuje?
Z tym akurat w moim odczuciu nie ma już dzisiaj problemu. Co roku mamy debatę na ten temat, we wszystkich niemal mediach – to działa. Sporadycznie zdarzają się jednak osoby podważające jeszcze niewątpliwe zalety opon zimowych – tego nie unikniemy, ale nie mają one na szczęście siły przebicia aby zniweczyć wielki wkład wielu osób czy mediów w propagowanie bezpieczeństwa. Na etapie jakim jesteśmy większy nacisk powinniśmy kłaść na jakość stosowanego ogumienia, jego stan techniczny.
Z tym niestety nie jest najlepiej. Problem widoczny jest raczej w okresie wymiany opon zimowych na letnie. Niepokojąco wysoka liczba osób pozostaje na oponach zimowych jeżdżąc nimi przez cały rok! Jednak to co sprawia, że opona zimowa lepiej sprawdza się w przy niskich temperaturach, w lecie powoduje jej nadmierne zużycie, o rażąco gorszym bezpieczeństwie już nawet nie wspominam (znacząco dłuższa droga hamowania)! Opona zimowa po jednym czy dwóch sezonach letniej eksploatacji praktycznie traci swoje właściwości. Lamele zaokrąglają się i nie są już w stanie „wgryzać się” w śnieg, dramatycznie zmniejsza się głębokość rzeźby bieżnika co skutkuje gorszym odprowadzaniem wody i błota pośniegowego.
Co, w takim razie, ze strachem – czy on przypadkiem nie paraliżuje polskich dróg?
Strach za kierownicą zawsze jest złym doradcą. Lepiej jednak abyśmy się bali, jechali wolniej niż powodowali wypadki. Pamiętajmy, że w kwestii bezpieczeństwa na drogach jesteśmy na niechlubnym szarym końcu Europy!
Ale nadal ci bardziej doświadczeni piętnują powolnych na drodze…
Piętnują i piętnować powinni. Ważne aby odbyło się to bez jakiejkolwiek, a niestety powszechnej agresji. Od „piętnowania” niewłaściwych zachowań tak naprawdę są odpowiednie służby. Policja winna większą uwagę zwracać na tych którzy blokują ruch powodując przy tym zagrożenie. Gdy ktoś jedzie lewym pasem 30km/h zrozumiała jest reakcja, ale nie możemy mieć pretensji, jeśli ktoś po prostu jedzie wolniej od nas prawym pasem. Nie powinniśmy mieć pretensji. Zanim zaczniemy jednak piętnować innych popatrzmy najpierw na samych siebie. Jeśli ktoś natomiast za bardzo się boi, nie czuje się na siłach jeździć w taką pogodę, to może powinien wybrać transport publiczny. Samochód to nie narzędzie do udowadniania odwagi czy wręcz brawury.
Nie lepiej, jeśli taki kierowca po prostu doszkoli się w kwestii jazdy na śniegu? Wiadomo przecież, że praktyka czyni mistrza.
Powinien się doszkolić, ale nie na drodze. Ćwiczmy. Trenujmy! Róbmy to jednak na zamkniętych, bezpiecznych placach, obiektach, pod okiem kogoś bardziej doświadczonego. Najlepiej instruktora doskonalenia techniki
Uwaga! Tajniaki!
Inspekcja Transportu Drogowego wysyła na drogi kilkadziesiąt nieoznakowanych radiowozów z fotoradarami. Nie będą one jednak łapać kierowców na żywo, a jedynie rejestrować wykroczenia prędkości, a potem wysyłać zdjęcia – wraz z mandatem. CZYTAJ WIĘCEJ
jazdy. Nawet rozsądne i jeszcze raz podkreślę bezpieczne ćwiczenie samemu przynieść może wiele dobrego. Poznamy swój samochód, jego reakcję, zyskamy więcej pewności radzenia sobie w sytuacji trudnej gdy samochód nieco wymyka się nam spod kontroli.
Według badań Goodyear, nadesłanych naszej redakcji, młodzi kierowcy nie czują się przygotowani do trudnych warunków na drogach. Nauka, jaką przechodzimy w trakcie kursu na prawo jazdy, jest niewystarczająca?
Ze smutkiem muszę przyznać, że system szkoleń w Polsce ma istotne braki. Uczy bardziej jak zdać egzamin. Jest bardziej teoretyczny, mechaniczny, a nie praktyczny. Ich celem zdaje się być wyłączni nauka obsługi samochody, poruszania się po drogach oraz przepisów. To zrozumiałe. Praktycznie nie porusza się jednak kwestii samej techniki jazdy, a jeśli tak to wyłącznie teoretycznie. O praktycznym treningu manewru hamowania awaryjnego, omijaniu przeszkód, zrozumienia podstaw opanowania samochodu w sytuacji kryzysowej nie ma nawet mowy. Trudno dziwić się więc takim wynikom badań.
Co, w takim razie, zrobić, by poprawić jakość kursów? Wydłużyć je?
Przykład możemy brać z Austrii, gdzie najpierw kierowca robi normalny kurs, by zdać egzamin na prawo jazdy, które wydaje się na rok. W tym czasie kierowca nabierając doświadczenia i pewności w obsłudze samochodu musi zaliczyć kurs doskonalenia techniki jazdy a następnie "obronić" swoje prawko ukazując odpowiedni poziom przygotowania w zakresie techniki jazdy. Na takich zajęciach kursanci uczą się właśnie, jak działają różne systemy np.: ABS, ESP czy BAS. Jak je skutecznie wykorzystać. Co więcej takie treningi są obowiązkowe i trzeba je powtarzać co kilka lat. W krajach skandynawskich z kolei obowiązkowych jest kilka godzin zajęć właśnie na śniegu.
My też powinniśmy mieć obowiązkowe kilka godzin jazdy na śniegu? Bo niby nie jest go bardzo dużo, ale jak widać, mocno paraliżuje ruch w miastach…
Wg mnie nie. Nie jest to aż tak istotne. W Polsce nie mamy aż tyle śnieżnych dni, poza tym najpoważniejsze wypadki nie zdarzają się w śniegu, tylko na pustych, prostych drogach, przy fantastycznych warunkach pogodowych. To kierowca jest najsłabszym ogniwem całej układanki.
Ale na pewno taki wielofazowy system nauki poprawiłby bezpieczeństwo na drogach. Kierowcy byliby bardziej świadomi fizyki ruchu pojazdu, zagadnienia czasu reakcji, lepiej wiedzieliby jak w różnych sytuacjach zachowuje się ich samochód. Kierowcy często nawet nie wiedzą, czy mają przedni czy tylni napęd, co dopiero mówić o efektywnym wykorzystaniu dostępnych, zaawansowanych systemów poprawiających bezpieczeństwo. Nawet będąc doświadczonym kierowcą powinniśmy trenować. Uczymy się całe życie, a z tym u nas niestety bywa różnie.