Kamil Stoch nie pojedzie z resztą reprezentacji Polski na zawody w Lake Placid, trener Thomas Thurnbichler zdecydował o wycofaniu naszego skoczka z Pucharu Świata. Po fatalnym konkursie w Willingen skoczek odpocznie i będzie trenował, by wyeliminować błąd, który wkradł się w ostatnich tygodniach. Za dwa tygodnie ruszają mistrzostwa świata, czy uda się uratować imprezę sezonu dla naszego mistrza?
Reklama.
Reklama.
Kamil Stoch został wycofany z rywalizacji w Pucharze Świata
Mistrz nie poleci do USA, będzie trenował w spokoju w Polsce
Już za dwa tygodnie mistrzostwa świata, a forma gdzieś uciekła
- Wszyscy znamy Kamila Stocha, on się nie podda - zapewnił dziennikarzy Thomas Thurnbichler w Willigen. Trener polskiej kadry zdecydował, że 35-latek nie poleci z drużyną do USA na kolejne zawody Pucharu Świata. Najpierw odpocznie, a potem będzie miał czas na spokojny trening, który ma pozwolić wyeliminować błędy i wrócić do czołówki. Innej rady nie ma, bo czas ucieka, a forma gdzieś prysła.
W niedzielę nasz skoczek przeżył koszmar, którego doświadczył przed rokiem. Wówczas forma nie nadchodziła długimi miesiącami, aż trenerzy zdecydowali się wycofać Polaka z rywalizacji w Turnieju Czterech Skoczni. Z Innsbrucka mistrz wrócił do kraju, by spokojnie trenować i odzyskać formę przed igrzyskami w Pekinie. Błędy udało się poprawić, ale forma nie wróciła, Kamil Stoch był szósty i czwarty w imprezie czterolecia.
Teraz znów ma problemy i znów cierpi na skoczni.
Polski mistrz i legenda skoków narciarskich miał być już w optymalnej formie, krok po kroku wspinał się na szczyt, ale od trzech tygodni zalicza niepokojący regres formy. W Willingen w niedzielę skoczył 100,5 m, zupełnie się pogubił i zrezygnowany przyznał, że ma problemy i nie kontroluje swoich skoków. A wszystko tuż przed startem mistrzostw świata, czyli tegorocznej imprezy sezonu. Teraz trzeba spokoju i treningów, by uratować formę.
- To jest coś, co posypało się już w Kulm i cały czas tego szukam. Dziś miało być inaczej. Miałem czuć się ekstremalnie w pozycji, miał być taki wóz albo przewóz. Tak naprawdę nie ma innego wyjścia. Nie ma półśrodków. Nie cierpię takiej stagnacji i skakania dla samego skakania. Też chcę zrobić coś dobrze - mówił dziennikarzom Eurosportu po fatalnym skoku w Willingen. Wszyscy czekali więc na reakcję trenera Thomasa Thurnbichlera.
– Co się dzieje z Kamilem? Musi pracować i odnaleźć drogę do właściwej techniki. Naprawdę usilnie tego szukamy. Wszystko jest trochę bardziej kontrolowane, a wtedy nie ma mowy o efektach. Co możemy zrobić, bądź co może zrobić Kamil? Po prostu trzeba podjąć walkę, nie odpuszczać, a wtedy poradzimy sobie z tym – mówił w Niemczech nasz selekcjoner, który od razu zauważył, jakie błędy popełnia skoczek.
A ten ma problem z pozycją najazdową i odbiciem, co od razu definiuje skok i sprawia, że Kamil Stoch nie lata. Austriacki trener zalecił zmiany, ale te nie zadziałały ani w Kulm, ani w Willingen. Teraz trzeba więc spokoju, analizy i treningów w Polsce. Być może nasz mistrz wróci do rywalizacji w Pucharze Świata już w połowie lutego w Rasnovie. Może zobaczymy go na starcie dopiero podczas mistrzostw świata w Planicy (21 lutego - 5 marca).
Na razie nie ma radości ze skoków, w Willingen przepraszał za swoje niepowodzenia i przyznał, że się pogubił. – On bardzo cierpi. Ale musi to zaakceptować i pracować jak najmocniej. Przed nim ciężka praca – podsumował trener Thomas Thurnbichler. Kto wie, może tydzień spokojnych treningów sprawi, że zobaczymy odmienionego mistrza i na jego twarzy znów zagości uśmiech? Właśnie na to czekamy od początku sezonu.