"GRA" pozorów w Garnizonie Sztuki. Doświadczony Woronowicz, a Wieniawa łamie stereotypy [RECENZJA]
Kamil Frątczak
07 lutego 2023, 18:58·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 lutego 2023, 18:58
Nieoczywisty, zaskakujący, pełen zwrotów akcji, właśnie taki miał być najnowszy spektakl Garnizonu Sztuki w Warszawie. Po przedstawieniu byłem bardzo zmieszany i nie ukrywam, by napisać tę recenzję, musiałem się przespać z własnymi myślami. Do samego końca nie wiedziałem, co o nim myśleć. Teraz wiem, że ma on swoje mocniejsze i słabsze strony.
Reklama.
Reklama.
Garnizon Sztuki to nowe miejsce na teatralnej mapie Warszawy założone przez Grażynę Wolszczak
W repertuarze widnieją tytuły, w których występuje istna plejada gwiazd
Niedawno odbył się pierwszy przedpremierowy pokaz spektaklu "Gra", w którym w rolach głównych możemy zobaczyć nieoczywisty duet – Julię Wieniawę i Adama Woronowicza
Niedziela wieczór. Do Garnizonu Sztuki zmierzają tłumy widzów. Grażyna Wolszczak, otwierając nowe miejsce na teatralnej mapie Warszawy zdobyła swoją publiczność, co w obecnych czasach nie jest łatwe. Ten fakt już jest sukcesem. Pytanie, co przyciągnęło publiczność? Znane nazwisko dyrektorki placówki, zaciekawienie, dobry tytuł, a może znane nazwiska aktorów?
"'GRA' to pojedynek dwóch niezwykłych osobowości. To emocjonująca, przebiegła gra, pełna napięć i zagadek, walka bez reguł, w której nic nie jest oczywiste" – czytamy na stronie internetowej teatru. I rzeczywiście nic nie jest oczywiste, bo do połowy spektaklu zastanawiałem się: "O czym jest ta sztuka?".
Tradycyjny teatr, nowoczesna technologia i nieoczywisty duet
Chodząc do teatru zauważyłem, że reżyserzy coraz częściej w swoich produkcjach łączą tradycyjny teatr z nowoczesną technologią. W tym przypadku jest podobnie. Siedzę w pierwszym rzędzie, a przede mną widzę kilka monitorów prezentujących widok z kamer rezydencji na ulicę. W tym momencie zacząłem się zastanawiać, co za chwilę się wydarzy.
W kategoriach teatralnych "GRA" klasyfikowana jest jako tragedia, dramat. Ja nie umiałbym jej umieścić w tych ramach. Oryginalnie sztuka nosi tytuł "Wywiad (Das Interview)". Jej autorem jest Theodor Holman, który zaadaptował ją na podstawie scenariusza filmu Theo van Gogha.
Wybiła 19.00 i już po chwili na monitorach zobaczyliśmy Adama Woronowicza. Krótkie wideo wprowadza widzów w tematykę sztuki i po chwili wyjaśnia, czego za chwilę będziemy świadkami. Woronowicz wciela się w rolę Pierre'a Pettersona – dziennikarza politycznego, gwiazdora reportażu, który niestety został zmuszony do przeprowadzenia wywiadu z gwiazdą filmową Katją, którą zagrała Julia Wieniawa.
Zapaliły się światła i duet pojawił się na scenie. Nagle ukazało się wnętrze nowocześnie urządzonego mieszkania. Wiemy, że to będzie wywiad, jednak z czasem okazało się, że to trochę gra pozorów, a wręcz walka dwóch bardzo silnych charakterów. Pomimo tego minęło 40 minut spektaklu, a ja zastanawiałem się, o czym jest to przedstawienie i co mam z niego wynieść?
Dajcie spokój Wieniawie. Ona naprawdę daje radę!
Julia Wieniawa i Adam Woronowicz to rzeczywiście nieoczywisty duet. Nie dziwi mnie jednak fakt, że do roli rozchwytywanej gwiazdy filmowej i artystki reżyser Norbert Rakowski wybrał akurat tę aktorkę. Śmiało można stwierdzić, że to kreacja stworzona dla Wieniawy.
Przez cały spektakl łamie ona stereotyp bezmyślnej artystki, celebrytki. Wieniawa prowadzi swoją postać bardzo spokojnie, jednak z każdą minutą widzimy jej nowe przełamania i zmiany. Obiektywnie śmiało mógłbym stwierdzić, że daje radę!
Wielu zarzuca artystce, że nie jest aktorką. To celebrytka, piosenkarka, ale nie aktorka. Bo nie skończyła szkoły teatralnej? Wielu wybitnych artystów nie musiało skończyć Akademii Muzycznych czy Teatralnych, by znaleźć się w tym miejscu, w którym obecnie są. Więc dajcie Wieniawie spokój, bo naprawdę dobrze sobie radzi.
Niestety teatr jest bezlitosny. Tak jak oko kamery może coś przekłamać, można nakręcić dubel i mieć kilka podejść, tak w teatrze wszystko jest wyłożone na tacy i niestety nie da się "poprawić". Julia swoją postać przeprowadziła poprawnie, niestety nie pojawiły się u mnie dreszcze, ani łzy wzruszenia. Wszystkie emocje, które zagrała dotarły do mnie, jednak momentami zabrakło mi tej scenicznej prawdy.
Mimo tego wierzę w jej umiejętności i talent, bo bez wątpienia jego braku nie można jej zarzucić. Pamiętajmy, że Wieniawa w grudniu ubiegłego roku skończyła dopiero 24 lata, a jej dorobek artystyczny naprawdę powala. Mimo wszystko trzymam za nią kciuki!
Adam Woronowicz po raz kolejny w podobnej odsłonie
Do tego, że Adam Woronowicz jest wybitnym aktorem nie trzeba nikogo przekonywać. Wielokrotnie udowodnił to, kreując wybitne role filmowe, jak i telewizyjne. Z pewnością najbardziej w pamięci zapadły mi jego serialowe kreacje z "Diagnozy" czy "Skazanej".
Mam wrażenie niestety, że aktor został zaszufladkowany jako ten zły, czarny charakter. Chociaż w filmie "Teściowie" mogłem zobaczyć jego inne oblicze, tak w spektaklu "GRA" ponownie zobaczyłem to, co już kilkukrotnie widziałem.
Świetnie przekazany tekst, emocje i przeprowadzona postać. W tym przypadku wielokrotnie na mojej skórze pojawiały się ciarki i kalejdoskop emocji, co świadczy o znakomitym warsztacie aktorskim, a także doświadczeniu nie tylko zawodowym, ale również osobistym.
Mówią, że oczy są odzwierciedleniem duszy. Idąc tym tropem, Woronowicz obnażył się całkowicie przed publicznością, bo w jego spojrzeniu można było dostrzec więcej niż we wszystkich słowach, które zdołał wypowiedzieć.
Aktor swoją kreacją obalił stereotyp dziennikarza, który powinien być autorytetem. Pięknie zaprezentował, co ludzki umysł jest w stanie wymyślić, by osiągnąć zamierzony cel. Jednak ta nieoczywista "GRA" obróciła się przeciw niemu, a wielki finał zaskoczył wszystkich siedzących na sali.
Nieoczywista walka bez reguł. "GRA" to spektakl o zacieraniu się granic
Chociaż tak jak wcześniej wspominałem, z początku nie wiedziałem, o czym jest ten spektakl, po chwili zorientowałem się, że chodzi o zacieranie granic ludzkiego umysłu i stereotypowego myślenia. Na ocenę spektaklu nie wpływa tylko obsada, ale również sam tekst, który nie należy do prostego i lekkiego materiału.
Rzeczywiście fabuła nie jest oczywista, wręcz przeciwnie. Powiedziałbym nawet, że to dość zawiła opowieść. Mimo tego momentami miałem wrażenie, że spektakl jest "przechodzony", "zatupany" i "nie chwycił mnie za twarz" od samego początku, a tempo grania jest dość wolne. Kiedy akcja przyspieszała od razu widziałem poruszenie na publiczności, że w końcu coś zaczęło się dziać.
"GRA" jest dość chaotyczna, trwa półtorej godziny i pozostawia po sobie niedosyt. Słuchając opinii publiczności, wychodzącej z teatru nie byłem jedyną zmieszaną osobą, która nie do końca wiedziała, co o niej myśleć. Wierzę w to, że reżyser Norbert Rakowski próbował wyciągnąć z tekstu wszystko, co najlepsze, a Julia Wieniawa i Adam Woronowicz chcieli opowiedzieć przepiękną historię.
Sam scenariusz niestety nie porwał mnie w nieziemską podróż. Scenografia, kostiumy, ani elementy nowoczesnej technologii również nie powalają. Gdybym miał powiedzieć, gdzie leży problem, nie umiałbym tego określić. W mojej opinii najmocniejszym punktem programu jest Woronowicz, a tym słabszym niestety sama w sobie, smutna w gruncie rzeczy historia.