Liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które przed dwoma dniami nawiedziło południową Turcję i północną Syrię, rośnie z godziny na godzinę. W środę 8 lutego poinformowano o śmierci co najmniej 11 tysięcy osób (z czego ponad 8 tys. to mieszkańcy Turcji). Spod gruzów domów wciąż są wyciągane żywe osoby. Ratownicy - wśród nich m.in. także strażacy z Polski, którzy uratowali już dziesięć osób, w tym czteroosobową rodzinę – działają w pocie czoła dzień i noc.
Do wielu poszkodowanych wciąż nie udało się dotrzeć, Jak informowaliśmy w naTemat.pl, pod gruzami w tureckiej prowincji Hatay jest m.in. 14-osobowa ekipa drużyny siatkarskiej Hatay Voleybol wraz ze sztabem trenerskim.
Czasu jest coraz mniej, a działania ratunkowe są utrudnione przez dziesiątki ciągłych wstrząsów wtórnych, mroźną zimową pogodę i uszkodzenia dróg prowadzących do i z dotkniętych przez żywioł obszarów. W środę do prowincji dotkniętych trzęsieniem pojechał prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan, a ambasador tego kraju w Berlinie, Ahmet Basar Sen, określił wprost: "To jest katastrofa stulecia, być może katastrofa tysiąclecia".
Czytaj też: Przejmująca relacja prosto z Turcji. "Płacz i strach w oczach"
Wzruszające chwile zarejestrowali na jednym z nagrań ratownicy z Syrii. Widać na nim, jak wolontariusze Białych Hełmów przedzierają się przez gruzy, usiłując wyciągnąć spod nich malutką dziewczynkę, Noor. Akcję ratunkową obserwuje jej ojciec. – Tata tu jest, nie bój się! – mówi w pewnym momencie do wyczerpanej dziewczynki jeden z ratowników.
– Tu, moje dziecko, moje dziecko – słychać w tle ojca kilkulatki. – Porozmawiaj z tatą, no dalej, spójrz na tatę. Dzięki Bogu, jesteś cała – mówią jeszcze ratownicy. Na koniec dziewczynka trafia w ramiona ojca:
Ratownicy docierają m.in. do uwięzionych pod gruzami dzieci: tak było w przypadku ekipy z Japonii i Turcji, która – po znalezieniu pod gruzami kilkuletniego chłopca – w pierwszej kolejności napoiła go, nalewając odrobinę wody do nakrętki.
Na innym z nagrań (z tureckiego miasta Adiyaman) widać, jak ratownicy wyciągają spod gruzów żywe, 2-miesięczne niemowlę. Jeden ze strażaków, nie kryjąc szczęścia, całuje je w czoło:
Radość po uratowaniu kilkorga dzieci widać z kolei na nagraniu poniżej:
Agencja Reutera, powołując się na dane UNICEF-u, podała we wtorek, że w trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii mogły umrzeć tysiące dzieci. – Jest mało prawdopodobne, by choć jedno dziecko wyszło – fizycznie bądź psychicznie – bez szwanku na obszarach dotkniętych przez to trzęsienie – powiedział Joe English, rzecznik agencji ONZ ds. dzieci.
Przypomniał też, że dla dzieci z Syrii trzęsienie ziemi nadeszło po 12 latach "skumulowanego cierpienia z powodu wojny, ubóstwa i wielokrotnych przesiedleń, podczas których rodziny uciekały przed konfliktem". – To trauma za traumą – skwitował.
Tę traumę - dotyczącą z kolei utraty dziecka - widać na symbolicznej już fotografii, którą "The Guardian" kwituje określeniem: "To zdjęcie pokazuje tragizm tego żywiołu". Wykonano ją w Kahramanmaras w Turcji, niedaleko epicentrum żywiołu.
Przedstawia mężczyznę, Mesuta Hancera, który siedzi na gruzach swojego domu, trzymając za rękę martwą córkę, 15-letnią Irmak (spod ogromnego kawałka betonu wystaje tylko jej ręka). Jak relacjonują media, nastolatka w chwili, gdy doszło do trzęsienia, była we własnym łóżku. Scenę tę uchwycił fotograf agencji AFP:
Na niektórych fotografiach widać też rodziców, którzy starają się chronić ciała swoich dzieci przed deszczem, owijając je np. w koce, oraz takich, którzy płaczą, gdy ratownicy przekazują im tragiczne wiadomości:
"The New York Times" opisuje, jak 34-letni Khalil al Shami znalazł w ruinach budynku w syryjskim mieście Jinderes swoją martwą szwagierkę i jej żywą, nowo narodzoną córeczkę, wciąż przywiązaną do niej pępowiną. Kobieta urodziła uwięziona pod gruzami. – Miała urodzić następnego dnia, ale wygląda na to, że urodziła w szoku – powiedział mężczyzna. Fragment akcji ratunkowej można zobaczyć poniżej:
Jedną z osób, które postanowiły zaapelować o pomoc w mediach społecznościowych, jest Tolgahan Holat, mieszkaniec południowo-zachodniej tureckiej prowincji Adiyaman. Pod zamieszczonym na Twitterze nagraniu napisał: "Proszę o pomoc, pod gruzami są ludzie. Przesyłaj dalej ten film. Oni tu są, oni krzyczą!!! Proszę, pomóżcie. Podaję adres...". Na nagraniu widać osoby, którym sam nie jest w stanie pomóc: są przygniecione przez zawalone budynki.
W kolejnym wpisie mężczyzna oznaczył Andrzeja Bartkowiaka, komendanta głównego Polskiej Straży Pożarnej. "Pod gruzami są jeszcze ludzie, proszę, pomóżcie!!!" – napisał do niego mężczyzna, załączając też współrzędne i mapkę okolicy.
Na nagraniach publikowanych przez samego Bartkowiaka również widać skalę żywiołu, z którym walczą dzień i noc ratownicy. – Dawajcie koce! Jest koc, jest, mamy ją! Trzymajcie ją równo, w poziomie! (...) Ostrożnie, żebyście się nie potknęli – słychać gorączkowe słowa polskich ratowników. Nagranie obrazuje moment, w którym polscy ratownicy uratowali w środę kolejną osobę - to kobieta:
"Cały czas w akcji... póki jest nadzieja" - podsumowuje Bartkowiak.
Czytaj też: Dlaczego trzęsienie w Turcji i Syrii było tak tragiczne? Meteorolożka o "czerwonych strefach"