Prowadząc własną działalność gospodarczą zarobisz więcej, niż na etacie? Tak twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna", przekonując, że gdy pracodawca zmusza nas do samozatrudnienia, świat się nie zawali. Wręcz przeciwnie. Już milion Polaków pracuje w swojej jednoosobowej firmie i większość wcale nie narzeka.
"Dziennik Gazeta Prawna" opisuje historię jednoosobowego przedsiębiorcy - byłej pracownicy dużego wydawnictwa. Gdy usłyszała, że dalsza współpraca wchodzi w grę tylko w przypadku założenia działalności gospodarczej, chciała z niej zrezygnować i poszukać innej pracy na etacie. Okazało się tymczasem, że w jej branży w tej chwili alternatywą jest bezrobocie lub kiepskie warunki i umowa śmieciowa. Kobieta szybko zdecydowała więc, że znacznie lepiej będzie jej jednak w starej pracy, choć "na swoim".
Jeszcze bardziej do wyobraźni przemawia przytaczana przez "DGP" historia prawnika, który na własną działalność gospodarczą i dalszą pracę dla dotychczasowego pracodawcy zdecydował się już 14 lat temu. On postawił na możliwie najniższe koszty zatrudnienia, niskie składki na ubezpieczenie i rozliczając się z szefem na podstawie faktur zyskał prawie dwa razy tyle, co wcześniej zarabiał za wykonywanie tej samej pracy.
Dzięki samozatrudnieniu zyskał także możliwość jednoczesnej współpracy z wieloma zleceniodawcami. – Nie podlegam rygorom kodeksu pracy, zapisom o zakazie konkurencji, nie muszę pytać nikogo o zgodę, gdy chcę podpisać umowę z kolejnym zleceniodawcą. A jeśli nawet któryś z klientów nagle zrezygnowałby z moich usług, wciąż miałbym co robić. Dla ludzi na etatach rozwiązanie jednej umowy, nawet tej stałej, oznacza nic innego jak bezrobocie – twierdzi mecenas w rozmowie z dziennikiem.
Gazeta podkreśla jednak, że własna działalność gospodarcza to nie tylko same plusy. W jednoosobowej firmie rzeczywiście każdy jest swoim szefem, sam reguluje czas pracy, przyznaje urlopy i rozdziela premie. Ale jednocześnie Państwowa Inspekcja Pracy miałaby z pewnością wiele do zarzucenie tym pracodawcom, którzy z dnia na dzień zwalniają osobę, z której jednoosobową firmą nagle zaczynają współpracować.
Inny problem to nawał pracy. Jednoosobowa firma to bowiem także jednoosobowy dział kadr i księgowości. – Jako przedsiębiorca ponoszę biznesowe ryzyko, niezależnie od obrotów muszę mieć na ZUS, czynsz, towar. W roku biorę w sumie może 10 dni urlopu, nie mogę sobie też pozwolić na dłuższe położenie się do łóżka i porządne chorowanie – "DGP" cytuje właścicielkę cukierni w Gdańsku. Dziennikarze rozmawiali z nią w sylwestrowy wieczór, gdy zamiast szykować się na imprezę rozliczała miniony rok podatkowy.
Eksperci twierdzą jednak, że w czasach kryzysu, który coraz mocniej odczuwalny jest także w naszym kraju, samozatrudnionych zacznie przybywać. Własna mała firma jest bowiem pomysłem nie tylko na redukcję kosztów pracy, ale i sposobem na walkę z bezrobociem, czy znalezieniem pierwszej pracy. Stąd takie zatrudnienie wybiera coraz więcej młodych osób.
– Żeby mieć własną firmę, nie trzeba być omnibusem ani posiadać 100 proc. środków na rozpoczęcie działalności. Ambitny i skuteczny biznes wymaga dobrego pomysłu, znalezienia sobie niszy rynkowej i bycia innowacyjnym na starcie – twierdzi na łamach "DGP" Pulina Zadura-Lichota z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.