Karolina Korwin-Piotrowska jest na bieżąco z kinowymi nowościami. Jej obserwatorzy, odwiedzając jej instagramowy profil, ochoczo zapoznają się z recenzjami, które wychodzą spod jej ręki. Dziennikarka miała okazję zobaczyć już mocno promowany film z Magdaleną Boczarską i Simone Susinną. Jej opinia o "Heaven in Hell" nie zachęca do zakupu biletu na seans.
Reklama.
Reklama.
Twórcy "365 dni" postanowili zrobić jeszcze jeden film erotyczny. Od 10 lutego w kinach można już oglądać film "Heaven in Hell"
To opowieść o uczuciu, które połączyło Olgę (Magdalena Boczarska) i Maksa (Simone Susinna), a także o skomplikowanej relacji między matką i córką (Katarzyna Sawczuk)
Co na temat produkcji sądzi Karolina Korwin-Piotrowska? Dziennikarka stwierdziła, że lepiej zainwestować w wibrator niż w bilet
Karolina Korwin-Piotrowska o filmie "Heaven in Hell". "Dwie godziny gniota"
"Heaven in Hell" to nowy thriller erotyczny od twórców "365 dni". W jednej z głównych ról zaprezentował się znany z głośnego polskiego filmu: Simone Susinna był wcześniej ogrodnikiem Nacho, a teraz wda się w romans ze straszą o 15 lat sędzią Olgą graną przez Magdalenę Boczarską. W obsadzie są także Katarzyna Sawczuk, Janusz Chabior i Sebastan Fabijański.
– Żyjemy w pozornie poukładanym świecie. Jeśli nam kobietom zdarzy się wyjść ze schematów, jesteśmy oceniane, często narażane na krytykę. Nasz film nie jest manifestem, stawia jednak pytanie, czy warto iść za głosem serca, czy lepiej jednak słuchać głosu rozsądku – zapowiadała Ewa Lewandowska, producentka "Heaven in Hell". Za reżyserię odpowiada Tomasz Mendes, którego kojarzymy z ekranizacjami powieści Blanki Lipińskiej.
"Mandes twierdzi, że 'Heaven in Hell' nie powinno się z filmową trylogią Blanki Lipińskiej porównywać, ale kogo tutaj oszukuje? Film z Boczarską to wyższy poziom, bo "365 dni" żadnego poziomu po prostu nie miało. Ale to wciąż ładny, długi teledysk z mało kręcącym seksem. Do tego wieje nudą ostrzej niż wiatr na Helu" – oceniła po seansie Aleksandra Gersz w naTemat.
Mało pochlebne zdanie o produkcji wyrobiła sobie również Karolina Korwin-Piotrowska. Wielu planowało odwiedzić kino w nadchodzące Walentynki i zakupić bilet na właśnie ten film. Po zapoznaniu się z recenzją dziennikarki spore grono na pewno zastanowi się dwa razy, czy warto.
"Możesz nie mieć scenariusza, dialogi z 'Trudnych spraw', zero historii, montażystę, który nie opanował podręcznika 'nauka montażu filmowego w weekend', a mieć jedynie operatora, który wszystko pokaże wypucowane (rynek filmików reklamowych funduszy emerytalnych stoi otworem), umięśnionego Włocha, który czasem mówi i Katarzynę Sawczuk oraz niezawodną Magdalenę Boczarską, która i z betonu rolę zrobi i masz w PL 'hit'" – zaznaczyła na wstępie.
Korwin-Piotrowska wspomniała także o filmie Tadeusza Konwickiego "Ostatni dzień lata" z Ireną Laskowską i Janem Machulskim, określając go mianem "niedoścignionego". Dziennikarka stanęła w obronie Boczarskiej i Sawczuk, stwierdzając, że mogły dostać lepszego "partnera do grania", bo aktorskie zdolności Simone Sussiny są marne.
"Gdyby ktoś bowiem Boczarskiej i Sawczuk dał jako partnera aktora, a nie modela, którego zadaniem jest pokazanie klaty, marszczenie czoła i wykonanie serii ruchów kopulacyjnych, aktorki te mogłyby pokazać więcej, choć i tak, jako jedyne, próbują z tym 'scenariuszem' zrobić cokolwiek. A tak ten film jest zwyczajnie nudny: takie rzeczy tylko w Polandzie: nudny erotyk" – oceniła gorzko.
Znów oberwało się twórcy "365 dni". "Inne dzieła reżysera Mandesa bywały chociaż śmieszne, nikt ideologii do nich nie dorabiał, bzykanko, Włoch, zakupy, szampan, wiązanko, bzykanko i Lamparska, tu jest na poważnie, w związku z tym nieznośnie. Dramat" – zaznaczyła.
Na koniec poleciła swoim obserwatorom, aby mocno przemyśleli pójście do kina. Jej zdaniem kupno wibratora da więcej satysfakcji niż seans.
"W dyskontach pojawiły się ostatnio w dobrej cenie masażery, które mogą pełnić funkcje wibratora. Lepiej to kupić zamiast biletu do kina. Przynajmniej efekt gwarantowany, bo nie ma nic gorszego niż nuda i smuta w łóżku. Tylko Boczarskiej żal..." – skwitowała.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Dwie godziny gniota mijają w męczarniach, a można było z tego zrobić kino, a nie zaangażowane i pseudo romantyczne soft porno. Gdyby ktoś to skrócił, zmniejszył chorobliwą liczbę zbliżeń (gotowe memy, może o to chodziło), dekorowanych muzyczką, dał bohaterom relacje i logiczne motywacje, np.ostatnią scenę matka-córka.