Iga Świątek wraca do miejsca, gdzie zaczął się jej niebywały marsz. Łatwo nie będzie
Iga Świątek wraca do miejsca, gdzie zaczął się jej niebywały marsz. Łatwo nie będzie Fot. Aaron Favila/Associated Press/East News
Reklama.

21-letnia Iga Świątek zadziwiła tenisowy świat przed rokiem, a jej kolejne triumfy: dwa wygrane turnieje wielkoszlemowe (Roland Garros i US Open), pozycja numer jeden na świecie, 37 wygranych meczów pod rząd i osiem wygranych imprez to już historia żeńskiego tenisa. Teraz nasza mistrzyni musi udowadniać na nowo, że zasługuje na miejsce na szczycie i że nadal potrafi wygrywać mecz za meczem. Po Australian Open musi pokazać pazur.

W Melbourne przegrała z Jeleną Rybakiną 4:6, 4:6 i sama nie była zadowolona ze swojej postawy. Nie tylko z gry na korcie, ale w ogóle z zachowania przed meczem. Tłumaczyła, że poczuła wielką presję i ciężko było się jej skupić na grze. I wszyscy widzieli, że stać ją na korcie na znacznie więcej, a za grę dużo poniżej swojego normalnego poziomu zapłaciła porażką z rywalką, która zagrała potem w finale wielkoszlemowej imprezy.

- Chyba zrobiłam krok w tył. Czułam presję, za bardzo chciałam. Muszę się trochę bardziej wyluzować. Tyle. Muszę się w najbliższych tygodniach skupić na tym, żeby znowu chcieć wygrywać, a nie tylko nie chcieć przegrać. Czułam, że nie mogę już więcej z siebie dać. Nie byłam w stanie walczyć jeszcze bardziej, zmusić się do jeszcze większego wysiłku. Myślę, że to kwestia nastawienia, podejścia do gry. Zawaliłam - uderzyła się w pierś nasza mistrzyni.

A trener Tomasz Wiktorowski po raz pierwszy uderzył w swoją podopieczną tak mocno. – Nie widziałem decyzji, aby niezależnie, co się będzie działo, podbiec do każdej piłki. Wydaje mi się, że dwie-trzy piłki były w zasięgu Igi, a ona do nich nie dotarła. Na tyle, na ile znam Igę, wiem, że przy swoim najlepszym nastawieniu, do takich piłek by doszła – mówił wybitny fachowiec, który wymaga od 21-latki znacznie lepszej gry i nastawienia.

Ale Iga Świątek wówczas nie była gotowa, zachowywała się chaotycznie, pokłóciła z arbitrem przed meczem. I zawiodła. Teraz wraca do Kataru, skąd ma same najlepsze wspomnienia. To tutaj wygrała pierwszy w 2022 roku turniej, tu zgarnęła pierwsze pięć kolejnych wygranych z rzędu, bijąc w finale Estonkę Anett Kontaveit 6:2, 6:0. A potem triumfowała w imprezach w Indian Wells, Miami, Stuttgarcie, Rzymie oraz Rolandzie Garrosie. Zwycięską serię straciła dopiero na kortach Wimbledonu, bijąc rekord XXI wieku i wygrywając 37 razy z rzędu.

Ten niebywały sukces to dziś wielka odpowiedzialność i konieczność bronienia punktów, które dały Polce pozycję liderki światowych list przed rokiem. Na kortach w Dausze Iga Świątek jest gwiazdą, ale w Qatar Total Open nie ma łatwej drogi do finału. Najpierw zagra z Danielle Collins, potem być może z Wiktorią Azarenką, a dalej na kursie kolizyjnym są Coco Gauff, Maria Sakkari czy Caroline Garcia. Każda ma coś Idze do udowodnienia, każdą 21-latka może pokonać.

Amerykanka Danielle Collins przed rokiem była w czołowej dziesiątce rankingu WTA, ale dziś jest notowana na pozycji 42. i nie może złapać takiej formy, jak w 2022 roku. Wówczas wyrzuciła Igę Świątek z Australian Open w półfinale (6:4, 6:1), a potem przegrała w finale z wielką Ashleigh Barty (3:6, 6:7). W Dausze ograła w pierwszej rundzie Elise Mertens z Belgii 6:4, 7:6(6), a teraz zmierzy się z raszynianką w pierwszym pojedynku od pamiętnego starcia w Melbourne.

Zawodniczka pochodząca z Florydy w 2020 roku miała problemy, bo złamała protokoły przeciwdziałania koronawirusowi, a rok później jej karierę przerwała choroba. Zmagała się z endometriozą, przeszła zabieg i długo pracowała, by wrócić na kort. Teraz może napsuć naszej faworytce sporo krwi, bo potrafi się jej przeciwstawić i potrafi grać na wysokim poziomie. A Iga Świątek? Musi skupić się na dobrej grze, koncentracji na celu i robić swoje.

Początek meczu około godziny 16:30 czasu polskiego, transmisja na antenie Canal Sport.