Nie będzie śledztwa prokuratury w sprawie uszkodzenia dowodów po wypadku rządowej kolumny z udziałem Beaty Szydło w Oświęcimiu. Zdecydowali o tym śledczy z Prokuratury Regionalnej w Krakowie, którzy utrzymali w mocy decyzję krakowskiej Prokuratury Okręgowej o umorzeniu sprawy. – Płyta, na której były nagrania została nadłamana od środka. Wyglądało to jak działanie z premedytacją – komentuje poszkodowany w sprawie Sebastian Kościelnik.
Reklama.
Reklama.
Prokuratura nie widzi powodów, by kontynuować śledztwo ws. zniszczenia dwóch płyt DVD po wypadku z udziałem kolumny rządowej premierki Beaty Szydło
Jednocześnie jeszcze w lutym ma zapaść wyrok ws. Sebastiana Kościelnika
Prokuratura chce kary dla kierowcy seicento, z którym zderzyła się rządowa limuzyna
Decyzja Prokuratury Regionalnej w Krakowie o umorzeniu śledztwa dotyczącego uszkodzenia dowodów po wypadku limuzyny z udziałem byłej premierki Beaty Szydło (doszło do niego 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu), jest nieodwołalna i nie przysługuje od niej już odwołanie. Utrzymała jedynie w mocy decyzję Prokuratury Okręgowej w Krakowie w tej sprawie. Do ustaleń dotarli dziennikarze "Superwizjera" TVN.
Wypadek kolumny Beaty Szydło a sprawa niszczenia dowodów. Prokuratura mówi ostatnie słowo
Śledczy poinformowali o umorzeniu śledztwa w piśmie datowanym na 25 stycznia. Poszkodowany w sprawie Sebastian Kościelnik (kierował seicento, z którym zderzyła się rządowa limuzyna), nie dowiedział się jednak o tym od razu, bo - jak wskazuje w rozmowie z TVN 24 – "korespondencja dalej wysyłana jest na stary adres".
Chodzi o zniszczenie dwóch płyt DVD: na jednej z nich znajdował się zapis z monitoringu z przedszkola znajdującego się niedaleko miejsca wypadku. Reprezentanci Kościelnika wskazywali wcześniej, że na płytach mógł się utrwalić wizerunek jeszcze jednego świadka w sprawie.
– Mówimy o sprawie, która bardzo dramatycznie wpłynęła na moje życie. Doszło do zniszczenia kluczowego dowodu. Przypominam, że mimo sześciu lat, które minęły od wypadku dalej nie ustalono tożsamości kierowcy, który stał za mną chwilę przed wypadkiem – powiedział w rozmowie z TVN 24 Kościelnik.
Mężczyzna dodał, że " płyta, na której były nagrania, została nadłamana od środka", co jego zdaniem wyglądało jak działanie z premedytacją. Podczas poprzedniej decyzji ws. umorzenia śledztwa prokuratorzy z krakowskiej okręgówki wskazywali, że płyty zostały zniszczone w momencie gdy "wszystkie dowody w postępowaniu zostały przeprowadzone" a a z zapisu monitoringu sporządzony został przez policję protokół oględzin.
Wkrótce wyrok. Prokurator chce kary dla Kościelnika
Przypomnijmy: Do wypadku doszło 10 lutego 2017 roku w momencie, gdy trzy rządowe samochody mijały fiata seicento prowadzonego przez Sebastiana Kościelnika. Kierowca przepuścił pierwszy pojazd, gdy usłyszał sygnał uprzywilejowania, a później rozpoczął manewr skrętu w lewo i wtedy doszło do zderzenia z drugim rządowym wozem.
Pojazd, w którym znajdowała się polityczka Prawa i Sprawiedliwości, zjechał z drogi i uderzył prosto w drzewo. Nikomu nic się nie stało, sprawa szybko nabrała jednak wymiaru politycznego. Zdaniem niektórych świadków kolumna rządowa nie dawała sygnałów dźwiękowych w trakcie przejazdu.
Informacja o tym, że prokuratura na dobre kończy śledztwo ws. możliwego uszkodzenia dowodów w tej sprawie, pojawiła się dzień po tym, jak media obiegły doniesienia, że za dwa tygodnie (27 lutego) usłyszymy wyrok w sprawie wypadku.
W 2020 roku sąd uznał Sebastiana Kościelnego za winnego spowodowania wypadku, jednak umorzył postępowanie na okres roku. Ruszyła sprawa odwoławcza.
Prokurator Rafał Babiński wnosi o karę ograniczenia wolności dla Kościelniaka, wymierzenia mu prac społecznych i obciążenia go kosztami procesu. W mowie końcowej zarzucił mężczyźnie wielokrotne zmienianie wersji wydarzeń. – W 2018 roku można było sprawę zakończyć, ale oskarżony był słuchany kolejny raz i zmienił wersję zdarzeń – mówił, dodając – Czy przez sześć lat pokrzywdzeni usłyszeli słowo "przepraszam, żałuję tego, co się stało"? Nie.
Kościelnik wskazuje, że sprawa ma wymiar polityczny.