logo
Dantejskie sceny przed meczem siatkówki. "Szczęśliwym trafem obyło się bez ofiar" Fot. YouTube / screen
Reklama.
  • Wielka zadyma przed meczem siatkówki w Grecji, interweniowała policja
  • Fani Panathinaikosu i Olympiakosu starli się przed obiektem i na trybunach
  • Kluby oskarżyły policję o wywołanie przemocy i brutalny atak na fanów
  • Wielka bijatyka między kibicami zwaśnionych drużyn to codzienność, ale nie w świecie siatkówki. Ale w Grecji, gdzie sympatie między stołecznymi drużynami są rozdzielone od lat, nie ma znaczenia dyscyplina sportu. Dlatego kibice Panathinaikosu Ateny nie omieszkali pobić się z fanami Olympiakosu Pireus przed meczem półfinałowym Pucharu Challenge. Do akcji wkroczyła więc policja, która brutalnie rozprawiła się z fanami. Kilka osób jest w szpitalu.

    Do zadymy doszło w środowy wieczór, gdy ekipy Koniczynek i Czerwono-Białych miały zagrać rewanżowe starcie w półfinale rozgrywek w hali Maroussi Saint Thomas. Panathinaikos wygrał pierwszy mecz na boisku rywala 3:1 (21:25, 25:21, 25:23, 26:24) i na swoim terenie miał przypieczętować awans. Na trybunach stawili się najbardziej zagorzali kibice obu ekip, którzy na co dzień zapewnie rozgrzewają ekipy piłkarzy i koszykarzy.

    Zawodów nie udało się rozpocząć, jeszcze przed meczem doszło do rozróby na trybunach i przed halą. Jak informują greckie media, część fanów chciała dostać się na obiekt bez biletów, a do akcji weszła policja. Nim mecz zdążył się rozpocząć, bijatyka trwała już wewnątrz obiektu, policja użyła gazu łzawiącego, a sami siatkarze boleśnie odczuli interwencję służb porządkowych. Napisał o tym Salvador Hidalgo Oliva.

    "Dziś zawiedliśmy jako sport. Jak bardzo kocham grać w siatkówkę, wszystko wymknęło się spod kontroli. Zawsze chcę się cieszyć grą i po to uprawiam siatkówkę" - napisał były siatkarz Jastrzębskiego Węgla czy Fenerbahce Stambuł i zamieścił obszerną relację w swoich social mediach z całej zadymy. Kubańczyk z niemieckim paszportem dostał gazem łzawiącym po oczach i wraz z kolegami z zespołu sporo się nacierpiał po zejściu z parkietu.

    "Coś tu jest nie tak. Nie mogę w to uwierzyć. Schodzimy z boiska, bo policjanci użyli gazu pieprzowego. Moje oczy, nie mogłem nic widzieć. Pierwsze 10-15 minut było najstraszniejszym bólem, jakiego doświadczyły moje oczy. Chwała siatkarzom Olympiakosu. To jest sport, a nie wojna" – zaapelował poruszony zawodnik w kolejnym wpisie. Co ciekawe, władze Panathinaikosu Ateny winą za zamieszki i rozróbę obarczyły policję.

    "Jesteśmy zdumieni działaniem policji. Wszyscy w klubie Panathinaikos Ateny dołożyli wszelkich starań, aby to było prawdziwe święto siatkówki. Niestety, wygląda na to, że policjanci, którzy zajmowali się ochroną obiektu, nie byli tego samego zdania. Starcia wynikały z brutalnej interwencji i przemocy zastosowanej przez policję oraz gazu łzawiącego wystrzelonego wewnątrz zamkniętego obiektu. Szczęśliwym trafem obyło się bez ofiar" - przekazali działacze Koniczynek w specjalnym oświadczeniu.

    Co na to policja? Jej zdaniem interwencja była nieodzowna, bo około dwóch tysięcy fanów próbowało siłą wedrzeć się na trybuny. Funkcjonariusze bez litości zaczęli rozprawiać się z fanami, a oba kluby narzekały na ich ostrą interwencję i niewspółmierne do zagrożenia środki, których użyto. Kilka osób, w tym policjantów, zostało rannych, kilka trafiło do szpitali. A spotkanie nie odbyło się w środę, bo zostało przeniesione na czwartek.

    O godzinie 14:30, już bez udziału kibiców na trybunach, ruszyło starcie o finał Pucharu Challenge. Olympiakos Pireus odwrócił losy rywalizacji, pokonał Panathinaikos na jego terenie 3:1 (22:25, 27:25, 25:21, 25:17) i doprowadził do złotego seta. A w nim już bez większych przeszkód wygrał 15:6 i awansował do finału rozgrywek. W nim zmierzy się z izraelską ekipą Maccabi Tel Awiw. Oby tym razem obyło się bez zadym na trybunach.