Książki napisane przez bota ChatGPT masowo zaczęły pojawiać się na Amazonie. Pisarze już podnoszą alarm, że jego użycie zamieni książkę w towar. Wydaje się jednak, że ten etap mamy już za sobą, a krwi na rękach nie ma sztuczna inteligencja, a tworzący twory książkopodobne autorzy i autorki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na Amazonie w ostatnim czasie pojawiło się 200 książek, których autorem lub współautorem był ChatGPT.
Pisarze alarmują, że sztuczna inteligencja może być gwoździem do trumny rynku książki.
Czy jednak już wcześniej nie zepsuli go autorzy pokroju Blanki Lipińskiej?
Czy ChatGPT to zagrożenie dla rynku książki?
Kiedy w listopadzie ubiegłego roku zaprezentowano umiejętności bota ChatGPT, wszystkie osoby zajmujące się słowem wstrzymały oddech, a głównie copywriterzy oraz dziennikarze (przede wszystkim ci piszący teksty SEO pod przeglądarki).
Pisarze zapewne już wtedy poczuli oddech bota na karku, ale z pewnością nie spodziewali się, że zacznie im deptać po piętach... tak szybko. Okazuje się bowiem, że już w połowie lutego w ofercie Amazonu (będącego największym sprzedawcą książek w USA i w ostateczności dyktującego trendy) można było znaleźć aż 200 tytułów, których autorem lub współautorem był ChatGPT. Co ciekawe jednak, umiejętności literackie bota pozwalają mu nie tylko na tworzenie prostych poradników czy powieści, ale również na... pisanie poezji.
Kariera sztucznej inteligencji wzbudziła oczywiście zaniepokojenie pisarzy. Szefowa Amerykańskiej Gildii Pisarzy Mary Rasenberger w rozmowie z agencją prasową Reuters stwierdziła, że tak dalece idąca automatyzacja zamieni książkę w towar, a pisarzy pozbawi źródła dochodu.
"To jest coś, czego naprawdę musimy się obawiać, te książki zaleją rynek i wielu autorów zostanie bez pracy" – cytuje Rasenberger portal Lubimy Czytać. Szefowa gildii dodała także, że informacje o tym, czy dane tytuły były tworzone lub współtworzone przez boty, powinny być jawne. "Inaczej skończymy z masą książek niskiej jakości" – stwierdziła.
Pytanie, o jakiej "masie" Rasenberger mówi – bo czy rynek książki od lat nie jest zalewany tworami książkopodobnym, które trudno określić mianem literatury? Przyjrzyjmy się chociażby polskiemu literackiemu poletku.
Kryminalne szmiry
Kryminał to od lat jeden z najpopularniejszych gatunków w Polsce (i to zresztą nie tylko w naszym kraju). Rocznie wydaje się w naszym kraju tysiące powieści w tym gatunku, z czego polskich kilkaset. Na rynku rokrocznie pojawiają się nie tylko nowe tytuły, ale też nowi autorzy, którzy wypluwają z siebie nawet kilka książek rocznie.
Dwa lata temu w sieci rozgorzała burza na temat książki Bartka Rojnego "Parafil". Dyskusja dotyczyła postępującej zdaniem niektórych brutalności w kryminałach, jednak fragment powieści Rojnego ujawnia nie tylko graficzne opisy przemocy, ale zwyczajnie słaby warsztat pisarski.
Wśród bolączek polskich kryminałów niechlujne pisarstwo to tylko pierwszy grzeszek. Do reszty można zaliczyć m.in. przepisywanie Wikipedii, absurdalne zwroty akcji, papierowych bohaterów, fatalny styl, a nawet błędy językowe.
Na rynku mamy wielu dobrych "kryminalistów", żeby wymienić chociażby Annę Kańtoch, Zygmunta Miłoszewskiego czy Marka Krajewskiego. Proporcja pomiędzy tymi rzeczywiście umiejącymi pisać, a grafomanami, niestety nie jest dla czytelników korzystna.
Krindżowa erotyka
Paradoksalnie zaczęło się od "Zmierzchu", w którym seksu nawet nie było. Jednej z fanek serii książek o Edwardzie Cullenie i Belli Swan ten brak wyraźnie doskwierał, gdyż postanowiła na podstawie powieści Stephenie Meyer stworzyć własnego fanfika. I tak właśnie narodziło się "Pięćdziesiąt twarzy Greya" – książka, która dekadę temu zapoczątkowała modę na powieść erotyczną.
Jeśli więc chcecie komuś podziękować za Blankę Lipińską i jej "365 dni" – kwiaty ślijcie do E.L. James, chociaż jeśli porówna się twórczość amerykańskiej pisarki do Lipińskiej, to styl tej pierwszej może uchodzić niemal za poetycki.
"Moim oczom ukazał się obraz, którego bałam się najbardziej. Jego piękny, równy i niebywale gruby ku**s sterczał niczym świeczka wetknięta w tort, który dostałam w hotelu w dniu swoich urodzin. Był doskonały, idealny, nie za długi, ale gruby prawie jak mój nadgarstek" – czytamy w książce Lipińskiej.
Ubiegłorocznym odkryciem polskiego rynku literackiego jest Katarzyna Barlińska P.S. Herytiera oraz jej seria młodzieżowych romansów Hell. Młoda pisarka (urodzona w 2001) roku zdobyła popularność dzięki platformie Wattpad (umożliwiającą publikację własnych opowiadań i innych gatunków literackich), na którym była znana pod pseudonimem Pizgacz. Oto fragment jednej z jej książek:
Diabeł tkwi w szczegółach
Jako główne zagrożenie dla rynku książki związane z Chatem wymienia się nadpublikację marnych jakościowo książek. Tylko... czy już nie mamy z tym do czynienia? Teoretycznie nie ma zbyt wielkiej różnicy pomiędzy tym, czy wyda je kilkudziesięciu różnych autorów, czy mr. GPT.
Pomoc bota w pisaniu książek drastycznie zmniejsza jednak nakład czasowy, a co za tym idzie – również ich cenę. Już teraz widać, że tytuły napisane ze wsparciem sztucznej inteligencji kosztują mniej, a za niższą ceną pójdzie wielu konsumentów.
Rasenberger twierdzi, że obawia się, że przez bota książka stanie się towarem. Szefowa gildii pisarzy chyba przespała ostatnie dekady, bo ten proces mamy już dawno za sobą, z czego osobiście w pewnym stopniu się cieszę. Chociaż jestem fanką literatury, romantyzowanie zbitki papierów i wynoszenie ich czytania ponad inne aktywności to domena snobów.
W pewnym stopniu rozumiem obawy Rasenberger, że może być gorzej, ale prawda jest taka, że na rynku książki już dzieje się źle od lat i raczej nie ma recepty na to, jak to zatrzymać. Chyba po prostu trzeba się z tym pogodzić.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.