Radosław Sikorski nagrał specjalny filmik, w którym tłumaczy komendantowi głównemu policji generałowi Jarosławowi Szymczykowi, jak odróżnić naładowany granatnik od pustego. Polityk nawiązał w ten sposób do wypadku w siedzibie KGP, podczas którego eksplodowała broń.
Reklama.
Reklama.
Radosław Sikorski potwierdził, że Ukraińcy dają w prezencie granatniki
Polityk wystąpił w filmiku, w którym trzyma tego typu broń
Wyjaśnił również, że nieładowany granatnik łatwo odróżnić od nabitego
Nagranie Sikorskiego dla gen. Szymczyka
Radosław Sikorskiopublikował w swoich mediach społecznościowych nagranie zatytułowane "Wiadomość dla pana komendanta Szymczyka". Widzimy na nim polityka trzymającego w lesie granatnik.
– Panie komendancie potwierdzam, że w Ukrainie dają granatniki jako prezenty, ale nabity od wystrzelonego różni się, po pierwsze ciężarem, a po drugie tym, że jest pusty w środku – mówił Sikorski.
Były minister spraw zagranicznych podróżuje obecnie po Ukrainie w zorganizowanym przez siebie konwoju, którego celem jest dostarczenie niezbędnego sprzętu walczącym z najeźdźcami Ukraińcom. Niedawno odwiedził Kijów, gdzie wziął udział w debacie.
Sikorski był także w Buczy, gdzie Rosjanie dokonali masowego mordu na cywilach. "Bucza - zaledwie 30 kilometrów od centrum Kijowa. Za zbrodnie tu popełnione muszą odpowiedzieć ci, którzy ich dokonali i ci, którzy morderców przysłali" – podkreślił.
Pierwszą taką podróż europoseł odbył w październiku 2022 roku. Jego celem także była stolica Ukrainy.
"Sukcesy ukraińskich żołnierzy cieszą, nie oznaczają niestety, że wojna zbliża się ku końcowi. Nie niwelują też zniszczeń dokonanych przez agresora. Koszty powojennej odbudowy Ukrainy już są liczone w setkach miliardów euro" – podkreślał wówczas Sikorski.
"Gospodarka pogrąża się w recesji, wielu ludzi straciło dom, pracę i środki do życia. Walki trwają już wiele miesięcy, ale to znaczy, że pomoc jest tym bardziej potrzebna" – podkreślał, tłumacząc, czemu konwoje są tak potrzebne.
Wybuch w komendzie policji
Przypomnijmy, że pod koniec zeszłego roku doszło do wybuchu w Komendzie Głównej w Warszawie – jak się okazało, spowodowana została ona przez granatnik.
Jak tłumaczył później komendant główny policji w rozmowie z dziennikarzami RMF FM, broń była "prezentem od Ukraińców". Dzień po otrzymaniu prezentów zamierzał przełożyć je na zaplecze swojego gabinetu.
Aby to zrobić, ustawił granatnik pionowo, a ten wystrzelił, "dosłownie po sekundzie doszło do eksplozji". – Wybuch był potężny – siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit – tłumaczył gen. Szymczyk.
Informacji o eksplozji w KGPnie została przekazana do wiadomości publicznej natychmiast, a dopiero dzień później, po ponad trzydziestu godzinach. Eksperci wypowiadający się na te temat podkreślali, że samozapłon był raczej niemożliwy – o ile granatnik nie był uszkodzony, nie mógł on samodzielnie wystrzelić.
Dodajmy, że na początku pojawiło się dużo sprzecznych informacji, co do tego, jak właściwie doszło do tego wypadku. Wcześniej w wywiadach Szymczyk przekonywał także, że do eksplozji doszło, gdy chciał przestawić jeden z dwóch granatników (strona ukraińska miała zapewnić stronę polską, że granatnik nie jest załadowany).