5. "Szampański" dywan zamiast czerwonego
Czerwony dywan na Oscarach był niemal taką tradycją jak przybieranie choinki na święta. W tym roku z jakichś przyczyn postanowiono go wymienić na... beżowy, szumnie nazwany przez organizatorów "szampańskim".
Nie trzeba chyba mówić, że dywan w tym kolorze nie robił takiego wrażenia oraz – że bardzo szybko zaczął wyglądać zwyczajnie brudno. Jeśli jakaś gwiazda marzyła, że odbierze Oscara, przechodząc się po czerwonym dywanie, w tym roku musiała obejść się smakiem.
4. Pokazanie zwiastuna "Małej Syrenki" w trakcie ceremonii
Melissa McCarthy i Halle Bailey zostały przedstawione na oscarowej scenie w taki sposób, jakby miały wręczać nagrody. Ku zaskoczeniu chyba wszystkich, zapowiedziały one zwiastun "Małej Syrenki", w której obie grają.
Do takiej sytuacji doszło pierwszy raz, gdyż trailery z reguły były pokazywane jedynie w bloku reklamowym. Skąd ta zmiana? Oscarowa gala jest transmitowana przez należącą do Disneya stację ABC, więc prawdopodobnie dlatego zwiastun został wpleciony w ceremonię. Nieszkodliwe? Być może, jednak wykorzystanie czasu ekranowego w takim celu wydaje się jednak nieco niesmaczne.
3. Wredny Hugh Grant
Hugh Grant razem z Andie MacDowell wręczali Oscara w kategorii Najlepsza scenografia. Przed przekazaniem statuetki filmowi "Na Zachodzie bez zmian" aktor rzucił niewybredny żart na temat swojego wyglądu.
– Jesteśmy tu, żeby zrobić dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest zwiększenie świadomości na temat tego, jak ważne jest używanie dobrych kremów nawilżających. Andy używała jednego przez ostatnich 29 lat, a ja żadnego. Ona wciąż jest zachwycająca, a ja... – stwierdził Grant, a następnie wskazał na siebie – [wyglądam jak] moszna.
Dowcip mógł się spodobać lub nie, ale pewne jest to, że wywiad, którego udzielił jeszcze przed galą, nikomu raczej nie przypadł do gustu. Gwiazdor, odpowiadając na pytania zadawane mu przez modelkę Ashley Graham, okazał jej straszne lekceważenie. Graham spytała Granta m.in. o to, czy ekscytuje go któraś z nominacji i czy cieszyłby się z jakiejś wygranej. – Nie, nie jestem [podekscytowany]. Żadna konkretna – stwierdził aktor bez ogródek.
– Jak czułeś się, grając w "Glass Onion", to wspaniały film, kocham go. Jak to jest nakręcić coś takiego? – próbowała dalej zagadać aktora modelka. – Prawie mnie w nim nie ma. Pojawiam się na trzy sekundy – odpowiedział Grant, ponownie nie siląc się na bycie uprzejmym.
– Ale pojawiłeś się i miałeś z tego radochę, prawda? – dopytywała Graham. – Prawie – odparł sucho Brytyjczyk. Po tej odpowiedzi modelka dała sobie spokój z przepytywaniem aktora. I trudno jej się dziwić.
2. Przestraszony osiołek na scenie
Osiołek wprowadzony na scenę przez Jimmy'ego Kimmela, który był nawiązaniem przede wszystkim do filmu "Duchy Inisherin" (chociaż również w pewnym stopniu do "IO") wyraźnie ucieszył grającego w komediodramacie Colina Farrela.
Samo zwierzę nie było już jednak tak uradowane i widać było, że się boi. Komentarz w tej wydała już PETA (pol. Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt), czyli międzynarodowa organizacja non-profit, która zajmuje się prawami zwierząt.
"Wstyd, że Jimmy Kimmel i Oscary wykorzystali tego osiołka jako rekwizyt. To osiołek Jenny potrzebuje emocjonalnego wsparcia" – napisała organizacja na Twitterze, nawiązując do napisu na grzbiecie osiołka.
3. Brak Charlbi Dean w memoriale
Charlbi Dean to pochodząca z RPA aktorka, która zagrała w nominowanym do Oscara filmie "W trójkącie" w reżyserii Rubena Östlunda. Zaledwie 32-letnia Dean zmarła w sierpniu ubiegłym roku z powodu sepsy.
Na oscarowej gali zawsze pojawia się sekcja In Memoriam, poświęcona osobom z branży, które zmarły w minionych miesiącach. W materiale wymienione m.in. takie nazwiska, jak Jean-Luc Godard, Ray Liotta, Olivia Newton-John czy Raquel Welch.
W memoriale nie wspomniano jednak południowoafrykańskiej aktorki, chociaż film, w którym zagrała, był nominowany w aż trzech kategoriach. Wywołało to oburzenie wśród mediów oraz widzów gali.