Gorąco bywa w "Kawie na Ławę". Bywało też, że Konrad Piasecki tracił cierpliwość. Na przykład wtedy, gdy zwrócił się do europosłanki PiS Anny Zalewskiej: – To jest ostatnie ostrzeżenie! Nie będę pani zapraszał do tego programu, jeżeli każdemu będzie pani przerywała.
Jednak w niedzielę 19 marca nie wytrzymał tego, co działo się z udziałem uczestników programu. Gośćmi byli: Magdalena Biejat z Lewicy, Cezary Tomczyk z PO, Joanna Mucha z Polski 2050, Krzysztof Hetman z PSL, Artur Soboń z PiS oraz Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta.
Piasecki prosił polityków o nieprzerywanie sobie. – Drodzy państwo wprowadzamy nową zasadę w tym momencie. Wszyscy poza osobą, która mówi, mają wyciszone mikrofony – mówił, ale niewiele się zmieniało.
Na koniec padły słowa, które wywołały komentarze w internecie. – Drodzy państwo, przerwijcie na moment tę dyskusję dlatego, że taki sposób jej prowadzenia nie prowadzi do niczego. Powiedziałbym, że wystawia wam kompromitujące świadectwo i tym stwierdzeniem skończę ten program – oświadczył.
Politycy próbowali coś powiedzieć. – Reagujecie tak, że nasi widzowie tego nie słyszą i nie są w stanie wyciągnąć z tej waszej kakofonii żadnego wniosku – stwierdził.
Internauci komentują zdarzenie na Twitterze. "Ależ się Piasecki zdenerwował", "Ależ się zagotował na koniec. I słusznie" – reagują.
"To był jakiś dramat. Zamiast pluralizmu mieliśmy krzyki, przerywanie i kłótnie. Współczuję Konradowi Piaseckiemu, bo robił Pan, co mógł. Niestety przez coś takiego, ludzie przestają oglądać programy o takiej formule" – napisał jeden z użytkowników TT.
"Coraz gorzej się ogląda wszelkie programy publicystyczno-polityczne. Jedno wielkie przekrzykiwanie i walka jak w piaskownicy. Nie dziwi zdenerwowanie Konrada Piaseckiego" – komentował inny.
Dyskusja w "Kawie na Ławę" dotyczyła m.in. inflacji, Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, kampanii wyborczej, mówiono też o zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.